Nieudane pożegnanie z Iławą w wykonaniu AZS-u. Barkom zwycięski

Materiały prasowe / PlusLiga / Na zdjęciu: siatkarze Barkom Każany Lwów
Materiały prasowe / PlusLiga / Na zdjęciu: siatkarze Barkom Każany Lwów

Potrzeba było pięciu setów, aby wyłonić zwycięzcę meczu pomiędzy Indykpolem AZS-em Olsztyn i Barkomem Każany Lwów. Ukraiński zespół pokonał swoich rywali, dla których był to ostatni mecz w Iławie przed powrotem do hali "Urania".

Pomimo równego początku i remisowego wyniku, w dalszej części pierwszej partii lepiej grali siatkarze z Ukrainy - po kilku udanych atakach Vasyla Tupchiiego oraz Illii Kowalowa, prowadzili 8:11.

Olsztynianie mieli spore problemy z wykonaniem swobodnej pierwszej akcji, natomiast podopieczni Ugisa Krastinsa grali swobodnie w każdym elemencie (12:17).

Po skutecznym ataku Nicolasa Szerszenia na zagrywce stanął Joshua Tuaniga, który zszedł z pola serwisowego przy stanie 19:18.

W tym momencie gra gospodarzy nabrała kolorów - ustabilizowali przyjęcie, co przełożyło się na udaną grę w ataku. Olsztynianie mieli cztery piłki setowe (24:20).

ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora

Broni nie składali goście, którzy dzięki serwisom Luciano Palonsky'ego dogonili swoich rywali na jedne "oczko" (24:23). Ostatecznie seta zakończył Szerszeń, bardzo mocnym atakiem po skosie (25:20).

Drużyna AZS-u Olsztyn o wiele pewniej weszła w drugiego seta (11:8). Grę podopiecznych Javiera Webera cały czas utrzymywał na swoich barkach utrzymywał Szerszeń. Chwilowo zbliżyli się do rywala (12:11), jednak cały czas kontrola pozostawała po stronie "Akademików".

Dużo dobrego dał powrót do dobrej dyspozycji w tym meczu Alana Souzy (18:14). Wydawało się, że kolejny set padnie łupem gospodarzy. Nic bardziej mylnego, ponieważ lwowianie aktywnie zaczęli serwować i grać w obronie, co przerodziło się na kontry (22:22).

Po szczęśliwym ataku rozgrywającego Denissa Petrovsa objęli nawet prowadzenie (22:23), a po obronieniu piłki setowej sami otrzymali ją w prezencie (24:25). Blok Władysława Szczurowa zakończył drugą partię na konto drużyny Barkomu (24:26).

Trzecia partia okazała się najbardziej wyrównana i każda z drużyn za wszelką cenę chciała objąć prowadzenie w tym pojedynku (15:15). W zespole gospodarzy coraz częściej pojawiały się błędy w polu serwisowym, a w ekipie ukraińskiej ten element wyglądał o wiele lepiej.

Efekty było widać w dalszej części seta - po ataku Tupchiiego jego zespół prowadził już 16:19, a po dwóch udanych serwisach dopisał kolejne dwa punkty (16:21). Gra Barkomu rozkręciła się na dobre, co dało efekt pewnego triumfu (20:25).

Zdeterminowani gospodarze, po porażkach w dwóch poprzednich setach rozpoczęli czwartą partię z wysokiego "C" (10:5). Odzyskali pewność oraz skuteczność w ataku, a na dodatek dołożyli mocniejszy serwis. Sprawy w swoje ręce znowu wziął Vasyl Tupchii, który ponownie posyłał mocne zagrywki na drugą stronę, a skutecznymi ataki popisywał się Kowalow (11:10).

Wtedy do głosu doszedł Moritz Karlitzek, który od stanu 14:12 posyłał prawdziwe atomowe zagrywki, zdobywając w tym elemencie trzy punkty. Dzięki popisom niemieckiego przyjmującego, olsztynianie byli niesieni i nie dali sobie wyrwać zwycięstwa w czwartym secie (25:13).

Piąty set stał pod znakiem bardzo wyrównanej gry i wymianie ciosów między obiema drużynami (5:5). Siatkarze Barkomu mieli dwupunktowe prowadzenie, lecz skuteczność Nicolasa Szerszenia utrzymywała gospodarzy na powierzchni (12:12). Ponownie rozgorzała gra na przewagi - ostateczne słowo należało do gości. Najpierw zagrywkę zespół Karlitzek, a następnie udanym blokiem popisał się Szczurow (14:16).

Indykpol AZS Olsztyn  - Barkom Każany Lwów 2:3 (25:23, 24:26, 20:25, 25:13, 14:16)

MVP: Vasyl Tupchii

AZS: Tuaniga, Souza, Szerszeń, Karlitzek, Sapiński, Jakubiszak, Hawryluk (libero) oraz Jankiewicz, Armoa, Majchrzak, Siwczyk

Barkom: Petrovs, Tupchii, Kowalow, Palonsky, Szczurow, Gueye, Kanajew (libero), Pampuszko (libero) oraz Holoven, Szewczenko, Kucher, Mazenko

Zobacz także:
>"Można popukać się w głowę". Polski siatkarz bez hamulców

Źródło artykułu: WP SportoweFakty