Dzień przed meczem ledwo chodził. Zgodził się na ryzykowną metodę

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Marcin Janusz
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Marcin Janusz
zdjęcie autora artykułu

- Aby zagrać w finale igrzysk olimpijskich potrzebowałem blokad. Jestem w stanie stracić sporo zdrowia, by sięgać po marzenia - przyznał po meczu Marcin Janusz, który zagrał w finale z Francją, mimo iż jeszcze dzień wcześniej ledwo chodził.

[color=#222222]Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

- W naszej drużynie nie ma chyba zawodnika, który może powiedzieć, że czuje się świetnie i nic mu nie dolega. Wszyscy walczymy z bólem, a po prostu najwięcej mówi się o mnie i Pawle Zatorskim, bo my potrzebowaliśmy blokad i mocnych środków przeciwbólowych, by zagrać w finale olimpijskim. Chyba pierwszy raz czułem aż taki ból - przyznał po meczu rozgrywający reprezentacji, Marcin Janusz.

[/color]Co ciekawe, ostateczna decyzja odnośnie występu tego zawodnika w finale igrzysk olimpijskich została podjęta tuż przed meczem. Jeszcze w piątek zawodnik został zwolniony z udziału w treningu drużyny, a jeszcze w sobotę rano wydawało się, że na boisko wyjdzie Grzegorz Łomacz, który zastąpił kolegę już podczas meczu z USA.

[color=#222222]- Obudziłem się i stwierdziłem, że plecy bolą mnie trochę mniej. Wychodzę z założenia, że igrzyska są po to, by walczyć ze swoimi słabościami. Zresztą jako zawodowi sportowcy jesteśmy przyzwyczajeni do grania z kontuzjami i bólem - dodał Janusz.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk": Radość czy smutek po srebrnym medalu siatkarzy? "Jak ochłoną, to będą się cieszyć"

[/color] Siatkarz podjął dość radykalną decyzję i zgodził się na zastrzyk z blokadą. Tak radykalne rozwiązania zwykle zostawiają dość mocny ślad na zdrowiu i utrudniają powrót do formy. W tym momencie nie miało to jednak wielkiego znaczenia. - Czy boję się negatywnych konsekwencji blokady? Tak niestety wygląda profesjonalny sport, a zwłaszcza siatkówka, gdzie sezony reprezentacyjny i klubowy trwają praktycznie bez przerwy. To jest nasza praca, a z naszym zdrowiem robimy wszystko, by grać w kolejnych meczach. Czasami wiąże się to z utratą zdrowia, a my jesteśmy na to przygotowani i w pełni świadomi zagrożeń. Pozostaje nam apelować do władz siatkówki o rozwagę przy konstruowaniu kalendarza rozgrywek. Każdy z nas jest w stanie oddać dużo swojego zdrowia, by spełniać marzenia i dawać radość kibicom - dodaje rozgrywający.

Duży wpływ na ostateczną decyzję zawodnika miał kapitan zespołu Bartosz Kurek. 36-latek sam nie tak dawno przechodził podobne problemy z plecami i opowiedział koledze o swoich doświadczeniach. W jego przypadku uraz okazał się mniej poważny niż przypuszczano, a po pewnym czasie ból sam ustąpił. Z tego też powodu Janusz zdecydował się zaryzykować pogłębieniem się urazu, byle tylko powalczyć o spełnienie marzeń.

Czytaj więcej: Oto wielki plan Grbicia na kontuzje Świetny występ polskiego kajakarza

Źródło artykułu: WP SportoweFakty