Na początku czerwca WP SportoweFakty i siatka.org ujawniły, że Mikołaj Sawicki otrzymał pozytywny wynik testu antydopingowego. Zawodnik reprezentacji Polski oraz Bogdanki LUK Lublin wystąpił o analizę próbki B.
Kolejny wynik badania potwierdził niekorzystny dla zawodnika wynik. W próbce B również wykryto zabronioną substancję. Chodzi o modafinil. Zawodnikowi grożą obecnie cztery lata zawieszenia, a sprawą zajmie się panel dyscyplinarny.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Polscy siatkarze brylują w Lidze Narodów. Wspaniała przygoda w Chinach
Kilka tygodni od ogłoszenia wyniku na temat wyniku próbki B, pojawiły się w mediach nowe informacje. Zawodnik postanowił zawalczyć o dobre imię. Siatkarz podtrzymuje, że świadomie nie zażył zabronionych substancji. Przyjmujący zdecydował się podjąć działania w kierunku oczyszczenia z zarzutów. Informację potwierdziła Katarzyna Kopeć-Ziemczyk z POLADA.
- Zawodnik podjął działania. Wiemy, że złożył kilka różnych wniosków, a jeden z nich dotyczy możliwości analizy preparatów, które przyjmował. Tyle, co mogę powiedzieć na ten moment - przyznała Kopeć-Ziemczyk w rozmowie z Interią.
Wszystko wskazuje na to, że ostateczny wyrok w sprawie zawodnika zapadnie w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Przyjmujący reprezentacji Polski, zawieszony na czas postępowania, ma prawo się bronić, co oznacza, że może składać zeznania, powoływać świadków, przedstawiać różnego rodzaju wnioski czy badać preparaty, które przyjmował.
- Wyrok zależy od dowodów, jakie zostaną przedstawione. W sprawach gdzie np. są analizowane substancje w celu znalezienia źródła dopingu, sprawy najczęściej trwają dłużej. Tak było m.in. w przypadku Kamila Majchrzaka. Długo trwała analiza produktów, które zawodnik przyjmował. Ale kiedy źródło od razu jest znane, sprawa ma szansę zakończyć się szybciej. Panel to wszystko analizuje i zapada wyrok. W przypadku przedstawienia dokumentacji i wiarygodnych dowodów Panel może zdecydować o niższym wymiarze kary - powiedziała Kopeć-Ziemczyk.