Wydaje się, że w kończącym się właśnie sezonie działacze Delekty Bydgoszcz powtórzyli błędy z Trefla Gdańsk, a sprowadzenie wielu klasowych zawodników do jednego zespołu nie przełożyło się niestety na dobre wyniki drużyny. Szóstce miejsce zespołu znad Brdy, chociaż najlepsze w historii klubu, wobec przedsezonowych aspiracji trzeba jednak uznać za porażkę. - Piąte miejsce to było te minimum, które zmieniłoby cały osąd zespołu - przyznaje w rozmowie z Expressem Bydgoskim prezes klubu, Piotr Sieńko zaznaczając jednocześnie, że do dobrego wyniku zabrakło naprawdę niewiele. - Dwie, trzy piłki w pierwszym meczu w Częstochowie w II secie, czy w tie-breaku i wynik byłby na naszą korzyść - mówi.
Prezes klubu nie chce na razie wypowiadać się o przyczynach słabszego od oczekiwań wyniku. Jak wyjaśnia, ściągnięcie Pawła Woickiego, Piotr Gruszki czy też Grzegorza Szymańskiego wydawało się "strzałem w dziesiątkę". - Nie jestem teraz w stanie powiedzieć jednoznacznie, dlaczego to nie zaskoczyło tak jak powinno. Jest wiele znaków zapytania, jak choćby ten, dlaczego w końcówce sezonu tak mało grał Woicki, czy to słabsza forma, niezgranie, albo co innego? - mówi prezes.
Chociaż w Delekcie na przyszły sezon pozostanie 70 proc. składu, bydgoski klub będzie stawiał na młodzież. - Mamy dobrych wychowanków, Dawid Konarski już jest ważnym ogniwem na boisku. Taką szansę powinien też dostać Wojtek Kozłowski. Jest też Marcin Waliński, co prawda nie wychowanek, ale zdolny i przyszłościowy zawodnik - wyjaśnia Sieńko na łamach Expressu Bydgoskiego.
Na razie zawodnicy i trener dostali 10 dni wolnego i ponownie pojawią się w Bydgoszczy 11 maja. Wówczas podjęte zostaną rozmowy na temat przyszłości w klubie poszczególnych zawodników. - Kto odejdzie, kto zostanie, teraz nie powiem, bo sam nie wiem - kończy Sieńko.
Więcej w Expressie Bydgoskim