Czterosetowa pieczęć zdobywców PP - relacja ze spotkania PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska

W ostatniej kolejce fazy zasadniczej w Bełchatowie doszło do potyczki miejscowej Skry z ekipą AZS Politechniki Warszawskiej. Po czterosetowej walce lepsi okazali się gospodarze, w szeregach których brylował zastępujący odpoczywającego po wyczerpującym turnieju finałowym Pucharu Polski Mariusza Wlazłego - Jakub Novotny, MVP tego spotkania.

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Zespoły z Bełchatowa i Warszawy przystąpiły do tego meczu w mocno zmodyfikowanych składach. Trener mistrzów Polski, Jacek Nawrocki, w kwadracie dla rezerwowych pozostawił najbardziej wartościowego gracza turnieju finałowego Pucharu Polski Mariusza Wlazłego, a także środkowego Marcina Możdżonka i przyjmującego Michała Winiarskiego. Z kolei stołeczny szkoleniowiec nie mógł desygnować do gry dochodzącego do siebie po przeziębieniu Zbigniewa Bartmana. Poza tym zdecydował się także na zmianę na środku siatki - chorego Ardo Kreeka zastąpił Dariusz Szulik.

Początek potyczki stał pod znakiem dobrej zagrywki bełchatowian. Spore problemy z serwisem rywali miał przede wszystkim ostrzeliwany Michał Kubiak. Przyjmujący odpłacił się jednak reprezentantom Skry pięknym za nadobne, wyprowadzając swoją ekipę na jednopunktowe prowadzenie (7:6). Po pierwszej przerwie technicznej przyjezdni kontynuowali efektywną postawę w polu serwisowym. Tym samym inicjatywa znajdowała się po ich stronie. Obrońcy mistrzowskiego tytułu nie zamierzali jednak odpuszczać. W pierwszej kolejności uszczelnili swój blok. Szczególne zasługi miał w tym elemencie były gracz Politechniki - Karol Kłos.

Tuż przed pierwszą przerwą techniczną podopieczni Jacka Nawrockiego nabrali wiatru w żagle. Warszawiacy z kolei razili nieskutecznością, dając swoim rywalom miejsce do popisu w kontratakach. Bardzo szybko ze stanu 14:14 zrobiło się więc 18:14 dla gospodarzy. Stosunkowo bezpieczna przewaga mistrzów Polski została dodatkowo zwiększona, dzięki czemu ze zwycięstwa w premierowej odsłonie mogli się cieszyć gracze z Bełchatowa.

Pod koniec pierwszej partii trener Radosław Panas wpuścił na parkiet nie do końca zdrowego jeszcze Bartmana. Zmiana ta podyktowana była nie najlepszą dyspozycją zmiennika "Zibiego" - Wojciecha Żalińskiego. Podstawowy dotychczas przyjmujący pozostał na boisku także i w drugim secie. Jego głównym zadaniem było pociągnięcie gry stołecznych zawodników w ataku, gdyż pierwsza odsłona była w ich wykonaniu popisem nieskuteczności. Brakowało w ich szeregach lidera, kogoś, kto w kluczowych momentach wziąłby ciężar gry na swoje barki. Posunięcie to szybko okazało się słuszne. To właśnie "Zibi" zdobył dla zespołu z Warszawy pierwszy punkt w drugiej partii. Za przykładem swojego przyjaciela poszedł również Michał Kubiak, który poprawił poziom swojej skuteczności w ataku. W miarę upływu czasu gra mocno się wyrównała. Tuż po pierwszej przerwie team gości wyszedł na dwupunktowe prowadzenie, sygnalizując tym samy chęć doprowadzenia do wyrównania stanu meczu.

W połowie seta w swoisty trans wpadł Jakub Novotny, który raz po raz nękał warszawiaków trudną zagrywką. Jego serwisy spowodowały, że przewaga gości całkowicie stopniała. Mimo to Inżynierowie nie dawali za wygraną. W ich postawie widać było dużą determinację - wiedzieli bowiem, że drugi set może mieć dla losów tej potyczki ogromne znaczenie. Od stanu 19:19 dwa istotne w kontekście walki w końcówce punkty zdobyli goście. Wypracowana przez nich zaliczka sprowokowała trenera Nawrockiego do przerwania gry. Po powrocie na parkiet bełchatowianie zabrali się za niwelowanie strat, lecz gracze Politechniki odparli ich atak, doprowadzając tego seta do pomyślnego z ich perspektywy zakończenia. Lwią część oczek na ostatniej prostej drugiej partii zdobył warszawski atakujący - Robert Prygiel.

W kolejnej odsłonie klub z Bełchatowa bardzo szybko wypracował sobie pięć oczek przewagi. W szeregach drużyny ze stolicy zrobiło się nerwowo. Nie tak Inżynierowie wyobrażali sobie obraz gry w partii, która miała być kontynuacją zwycięskiej passy z poprzedniego seta. Po przerwie, jakiej zażyczył sobie warszawski szkoleniowiec, postawa Politechniki nieco się poprawiła. Prowadzenie mistrzów kraju zmalało po bloku Marcina Nowaka na Karolu Kłosie do dwóch punktów. Akcja ta, na przestrzeni całej partii, nie miała jednak większego znaczenia, gdyż podopieczni Jacka Nawrockiego nie dali sobie ostatecznie wyrwać końcowej wiktorii, za sprawą której wyszli na prowadzenie w meczu 2:1.

Od udanych serwisów w wykonaniu Zbigniewa Bartmana rozpoczęli walkę o doprowadzenie do tie-breaka siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej. W kolejnych akcjach stracili jednak rezon, pozwalając bełchatowianom na ugranie pięciu oczek z rzędu. Mistrzowie Polski wyczuli najwyraźniej szansę na zakończenie tej konfrontacji bez konieczności rozgrywania piątego seta. Szli za ciosem, w każdej kolejnej akcji udowadniając swoją przewagę nad rywalami.

W dalszym fragmencie meczu gra zawodników Radosława Panasa całkowicie się podłamała. Na nic zdały się nawet zmiany, na jakie decydował się stołeczny szkoleniowiec. Zgromadzeni w bełchatowskiej hali Energia kibice byli świadkami prawdziwego pogromu. Ostatecznie Skra zwyciężyła w czwartej partii 25:12, dopisując do swojego ligowego konta w ostatniej kolejce komplet trzech punktów.

PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska 3:1 (25:17, 22:25, 25:21, 25:12)

Skra: Pliński, Novotny, Kłos, Kurek, Falasca, Bąkiewicz, Zatorski (libero) oraz Antiga, Winiarski, Wlazły, Woicki.

AZS: Żaliński, Nowak, Salas, Prygiel, Kubiak, Szulik, Wojtaszek (libero) oraz Bartman, Wierzbowski, Neroj, Stacenko.

MVP: Jakub Novotny (Skra)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×