Silvano Prandi obserwował Jakuba Jarosza

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wejście Jakuba Jarosza i Michała Ruciaka odmieniło losy drugiego seta w sobotnim meczu z Portoryko. Biało-czerwoni przegrywali już 6:13, ale dzięki dobrej grze szybko odrobili straty. Pierwszy z wymienionych zagrał dobre spotkanie, przypominając o swojej osobie. Zapowiedział również, że w kolejnych spotkaniach z Canarihnos Polacy powalczą o zwycięstwo.

- Brazylia to najlepszy zespół na świecie, niezwykle trudny przeciwnik, ale zagramy w Katowicach, gdzie czasem dzieją się magiczne rzeczy. Będziemy walczyć o każdą piłkę, damy z siebie wszystko - powiedział Jakub Jarosz, który od początku sezonu reprezentacyjnego przegrywa rywalizację ze Zbigniewem Bartmanem o miano atakującego numer jeden w kadrze. W sobotę pokazał, że można na niego liczyć, chociaż jeszcze godzinę przed meczem wielu dziennikarzy twierdziło, że zamiast niego zagra powracający po rekonwalescencji Piotr Gruszka.

Co ciekawe Jarosza z trybun obserwował Włoch Silvano Prandi, trener nowej drużyny polskiego atakującego - Andreoli Latina (wcześniej szkoleniowiec prowadził Casę Modena oraz reprezentację Bułgarii) - Nie myślałem w czasie spotkania o obecności trenera Prandiego. Przy tak licznej publiczności takie rzeczy zostają poza boiskiem. Cieszę się tylko, że mogłem go poznać i porozmawiać z nim przez chwilę - zakończył były zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, w zespole której miejsce Jarosza zajmie Francuz Antonin Rouzier.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)