Wojciech Potocki: Jak pana kolano? Czyżby znów coś poważnego? Rozgrzewał się pan przed meczem z Politechniką (rozmowę przeprowadziliśmy pierwszego dnia Memoriału Zdzisława Ambroziaka - przyp. red.), ale tak bez przekonania.
Sebastian Świderski: Nic czym trzeba by się martwić. Owszem, przez kilka dni odpoczywałem, ale niedługo powinienem już wrócić na parkiet. Chciałbym nawet tu pomóc kolegom, ale mamy na tyle silną kadrę, że koledzy i tak dają sobie radę (śmiech).
Wygraliście zdecydowanie i chyba pokazaliście warszawiakom miejsce w szyku.
- Wygraliśmy, ale to tylko przedsezonowe sprawdziany. Chociaż każde zwycięstwo poprawia nastroje. Jeśli chodzi o samą grę, to przecież każdy zespół przygotowuje się inaczej, każdy ma inne cele. Na razie naprawdę trudno wyciągać jakieś wnioski, czy już oceniać poszczególne zespoły. Wszystko zweryfikuje liga. Mam nadzieję, że będzie to niezwykle ciekawy i wyrównany sezon. Każdy będzie walczył o zwycięstwo z każdym.
ZAKSA jednak celuje w złoto. Nawet taki ekspert jak Ryszard Bosek typuje was na mistrzów.
- Walczymy o medal. Nie stawiamy sprawy w ten sposób, że musi być mistrzostwo. To jest na razie takie dzielenie skóry na niedźwiedziu i nie chcemy nic obiecywać na wyrost. Wolimy grać o zwycięstwo w każdym spotkaniu i z każdym przeciwnikiem. Jeśli dojdziemy do finału to na pewno będzie sukces. Nawet wtedy, gdy zdobędziemy medal z tego mniej cennego kruszcu. Niewątpliwie jednak oczekiwania są wysokie. Nasze, kibiców, działaczy, sponsorów i dlatego trzeba mierzyć wysoko. Postaramy się przynajmniej powtórzyć sukces z poprzedniego sezonu.
Jest pan już drugi sezon z ZAKSĄ. Gdyby pan miał porównać ubiegłoroczną drużynę i skład w którym teraz gracie. Który zespół byłby lepszy?
- Nie da się tego porównać. Każdy sezon jest inny i każdy skład jest inny. Jednego roku można mieć dużo pozytywnych odczuć, a potem może być odwrotnie. Poczekajmy z jakimikolwiek ocenami. Poważne granie, tak naprawdę, zacznie się w play offach. Przynajmniej teoretycznie będzie troszeczkę mniej meczów, ale i tak zapowiada się bardzo pracowity sezon. Poczekajmy do zakończenia rundy zasadniczej i wtedy będzie można już oceniać naszą grę i to, czy zespół spełnia oczekiwania.
W ubiegłym sezonie wszyscy mówili, że ZAKSA to fajna drużyna, tylko brakuje jej skrzydeł. Teraz macie skrzydła francuskie. Kiedy patrzyłem dziś na Samikę, to widziałem zupełnie innego gracza, niż jeszcze kilka tygodni temu. Uśmiechnięty, zadowolony i do tego bardzo skuteczny.
- "Samik" to taki facet, który bardzo lubi robić show. Jeśli tylko ma wokół siebie zawodników, którzy mu na to pozwalają, to od razu prezentuje się dużo lepiej. Nie grał w reprezentacji Francji, bo chyba nie pasował tam do koncepcji trenera. U nas bardzo szybko się zaaklimatyzował. Może się trochę powygłupiać, a przy okazji pokazać swoje umiejętności, a ma je naprawdę ogromne.
Teraz on jest największym żartownisiem w drużynie?
- Jednym z większych. Muszę przyznać, że Samica bardzo pasuje do naszej grupy. Zresztą, w ogóle, jeśli chodzi o atmosferę, to jest naprawdę fantastyczna. Wszyscy ją tworzymy, wszyscy jesteśmy kumplami, a to też jest dobry prognostyk przed ligą.
A jak się dogadujecie z Francuzami. Raczej nie w ich języku.
- Z "Samikiem" nie ma kłopotu bo mówi po polsku całkiem przyzwoicie, przecież grał już w naszym kraju. Gorzej z "Antkiem". On pierwszy raz wyjechał za granicę i chociaż sam mówi trochę po angielsku, to raczej korzystamy z usług tłumacza, którym najczęściej jest właśnie Guillaume. Cóż, tu komunikacja nieco jeszcze szwankuje i Rouzier potrzebuje trochę czasu. Obiecał, że będzie brał lekcje polskiego.
Kto w tym sezonie będzie kapitanem ZAKSY. Odebrał pan opaskę Michałowi Ruciakowi, czy nie?
- Niestety, wróciła do mnie (śmiech).
Ma pan ogromne doświadczenie, jeśli chodzi o Ligę Mistrzów. Czy dacie radę pogodzić rozgrywki krajowe i międzynarodowe? Trzynastu ludzi może nie wytrzymać tak intensywnego grania. Skra ma dłuższą ławkę.
- Myślę, że tak. Po to prezes Pietrzyk zbudował taki zespół, jaki chciał trener, żeby można było grać i w lidze, i w Lidze Mistrzów. Już zeszły, bardzo rozbudowany sezon pokazał, że mamy zbilansowaną drużynę, która daje sobie radę w najtrudniejszych sytuacjach. Teraz też każdy z nas dostanie możliwość gry i każdy będzie mógł się pokazać.
A jak daleko chcecie zajść w Lidze Mistrzów?
- Jak najdalej (uśmiech).
Czyli finał? Wyjście z grupy was nie zadowoli?
- Na pewno mamy większe ambicje niż tylko wyjście z grupy. A to, czy będziemy w finale, czy może w półfinale okaże się na boisku. Zobaczymy...