Drugi półfinał zakończył się w czterech setach, ale poziomem emocji i zaciętością nie odbiegał zbytnio od rozstrzygniętego w tie-breaku meczu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Jastrzębskim Węglem. Poza pierwszym setem losy każdej z partii wyjaśniały się w ostatnich piłkach. - Resovia zagrała bardzo dobry mecz. Oba zespoły ryzykowały zagrywką, stąd duża ilość błędów. Na szczęście w końcówkach my popełniliśmy ich mniej - podsumował Marcin Możdżonek.
Skra - oprócz rywali - miała także przeciwko sobie kilka tysięcy kibiców, którzy bardzo żywiołowo dopingowali rzeszowską drużynę. - Publiczność w Rzeszowie zawsze dopisuje i potrafi zgotować przeciwnikowi piekło. Nas to tylko mobilizowało, bo lubimy grać przy pełnych i głośnych trybunach - deklarował zawodnik zespołu z Bełchatowa.
Drużyna prowadzona przez Jacka Nawrockiego zaprezentuje się fanom siatkówki w hali Podpromie ponownie podczas finału Pucharu Polski, w którym zmierzy się z Jastrzębskim Węglem. Zawodnicy klubu, który w ostatnich latach zdominował rozgrywki klubowe w Polsce, wypowiadają się ostrożnie na temat niedzielnego pojedynku.
- Oceniam nasze szanse na 50 procent. Jastrzębie nie jest zespołem idealnym, ale mają takich zawodników jak Michał Kubiak, który walczy do końca i potrafi odwrócić losy meczu. Poza tym w ich szeregach występuje grający bardzo równo Michał Łasko. Wśród mankamentów można wymienić rozgrywających, ale kto wie, może jutro pokażą się z dobrej strony - analizował środkowy Skry i reprezentacji Polski.