Paweł Sala: Kiedy kibice siatkówki w Polsce znów usłyszą podczas meczu głos spikera wywołującego Agatę Sawicką na parkiet?
Agata Sawicka: Chciałabym, żeby było to jak najszybciej.
Jakiś czas temu mówiło się, iż możesz wrócić na boisko już końcem stycznia. Co spowodowało tę zwłokę? Rehabilitacja nie przebiegała planowo?
- No tak, moim życzeniem było wrócić na boisko w styczniu. Właściwie to udało mi się w styczniu wrócić do treningów z piłką, ale było to jeszcze zbyt wcześnie, aby wystąpić w meczach. Po tak ciężkiej i skomplikowanej operacji dojście do pełnej sprawności z medycznego punktu widzenia trwa od sześciu do ośmiu miesięcy. Ja jestem pięć miesięcy po operacji i wszystko, nie zapeszając, wygląda już całkiem dobrze. Bardzo dużo zawdzięczam zespołowi REHA-FORMA. Dzięki ich wyrozumiałości, cierpliwości i ogromie pracy, którą ze mną wykonali, jestem teraz bardzo blisko powrotu do pełnej sprawności. W szczególności bardzo dużo zawdzięczam Piotrowi Habdasowi. Dziękuję mu za wszystko co zrobił i robi w dalszym ciągu, abym była w stu procentach gotowa do gry.
Doznałaś kontuzji barku, która wyeliminowała cię z gry od początku bieżącego sezonu. W jakich okolicznościach miało to miejsce?
- Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Dla sportowców ból to jest codzienność, przywykamy do tego. Tak samo było z moim barkiem, już pod koniec zeszłego sezonu bolał i bolał, uraz się nawarstwiał, ból stawał się coraz większy, w końcu był już na tyle dokuczliwy i odczuwalny, że diagnoza była jedna - operacja i naprawa uszkodzeń.
Z twoją kontuzją związane były spore kłopoty sztabu szkoleniowego ze znalezieniem zawodniczki, która z powodzeniem radziłaby sobie na tak ważnej pozycji, jaką jest libero. Stąd wzięły się niepowodzenia w pierwszych spotkaniach ligowych jesienią zeszłego roku. Jak ty spoglądałaś na całą sytuację?
- Cały czas staram się być razem z zespołem, wspierać drużynę i pomagać dziewczynom jak tylko mogę. Okres bezpośrednio po operacji był dla mnie bardzo trudny, ból fizyczny i psychiczny był nie do zniesienia, wiedziałam, że nie mogę grać i pomagać zespołowi. Byłam pewna, że klub poradzi sobie w sprawach kadrowych. Może trzeba było troszkę dłużej poczekać, ale wszystko się dobrze ułożyło, co teraz widać.
Sztab szkoleniowy długo szukał dobrej zawodniczki, która z powodzeniem mogłaby ciebie zastąpić na pozycji libero. Zatrudnienie Darii Michalak okazało się nie najlepszym rozwiązaniem, a Magda Matusiak również nie gwarantowała odpowiedniego poziomu. Sama Michalak po odejściu z klubu miała sporo pretensji do szkoleniowców, że tak szybko z niej zrezygnowali. Jak ty oceniasz całą sytuację, zwłaszcza mocne słowa Michalak pod adresem szkoleniowca?
- Tak jak już wspomniałam, to był dla mnie trudny okres, dla klubu też. W końcu jednak i klub i ja wyszliśmy na prostą.
Później był transfer Tamari Miyashiro z USA. Jej zatrudnienie okazało się strzałem w dziesiątkę, nie sądzisz?
- Zgadzam się, Tamari i Magda Banecka to strzał w dziesiątkę, świetnie się uzupełniają i szybko wkomponowały się w zespół.
Nie obawiasz się ostrej rywalizacji o miejsce w składzie z Miyashiro? Jest jeszcze przecież wspomniana Magda Banecka, która też może grać na libero.
- Sport bez rywalizacji nie byłby tym samym. Od zawsze musimy rywalizować z drużynami po drugiej stronie siatki. Rywalizacja w zespole jest trochę inna, wiadomo, że każda dziewczyna chce grać i ciężko pracuje, żeby być jak najlepsza. Rywalizacja podnosi nasze umiejętności i wspólnie pomagamy sobie, żeby być lepszymi zawodniczkami. Pewnie, że mam obawy, chyba to jest naturalne, ale wierzę, że dzięki ciężkiej pracy dojdę do pełnej formy i dyspozycji.
Jakie przymioty ma Tamari Miyashiro, które sprawiają, że jest dobrą libero?
- Tamari jest reprezentantką swojego kraju, a wszyscy wiemy jaki potencjał ma i jak silna jest kadra USA. Myślę, że "Tama" ma "to coś", co sprawia, że jest bardzo dobrą libero.
Czy dostrzegasz jakieś elementy w grze Miyashiro, które odróżniają ją od libero w Polsce? Sama Miyashiro w wywiadzie dla naszego portalu powiedziała, że w Polsce gra się bardziej fizycznie niż w USA.
- Hm, nie wiem co Tamari miała na myśli, może faktycznie u nich gra jest bardziej oparta na technice. Ale choćby obserwując zawodniczki amerykańskie grające w naszej lidze, to siła fizyczna też wcale nie jest im obca, potrafią bardzo mocno uderzać piłkę, a my libero musimy te piłki bronić. Mam wrażenie, że Tamari szybko przyswoiła sobie sposób w jaki gra się na polskich parkietach. Jest z pewnością ważnym ogniwem naszej drużyny.
Może jednak konkurencja w zespole wyjdzie wam na dobre? Zespół BKS-u ma szeroką i wyrównaną kadrę.
- Jak już wspomniałam, konkurencja w zespole jest bardzo ważna i potrzebna. BKS ma bardzo wyrównaną kadrę, praktycznie w każdym meczu może wystąpić inna siódemka. Myślę, że to sprzyja rywalizacji i doskonaleniu swoich umiejętności. Mamy równy skład, powiedziałabym, że trochę nieobliczalny, co jest chyba naszym atutem, bo przeciwnik nigdy nie wie, czym możemy go zaskoczyć.
Czy nieobecność Alexis Crimes to duża strata dla zespołu?
- No tak, kontuzja Alexis trochę skomplikowała sprawę, bo wszyscy wiemy jak bardzo potrafi pomóc zespołowi i jak dobrą jest siatkarką. No ale tak się dzieje w sporcie, że kontuzje czasem wykluczają nas z gry (ja jestem niestety tego przykładem). Ale mamy przecież Gabi Wojtowicz i Sylwię Pelc, świetnie sobie radzą na środku siatki. Choć pewnie im też czasem brakuje trzeciej środkowej, choćby tylko po to, żeby na chwilę zejść z boiska, odpocząć i popatrzeć na wszystko z boku. Ale jakoś sobie radzimy, nawet Liesbet (Vindevoghel - przyp. red.) ostatnio zagrała na środku, i to całkiem przyzwoicie. Oczywiście Alexis życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Jak oceniasz obecną kadrę BKS-u, w tym nowo pozyskane zawodniczki, których przed sezonem przyszło aż siedem.
- Zmiany przed nowym sezonem były dość duże, można powiedzieć, że powstała zupełnie nowa drużyna, którą sztab szkoleniowy zbudował na zawodniczkach, jakie zostały w klubie. Kadra jest bardzo równa, każda zawodniczka, która przyszła do klubu wzmacnia drużynę. Pozytywna rywalizacja w drużynie sprzyja sportowemu podnoszeniu swoich umiejętności, a nieobliczalność naszego zespołu, o której już wspominałam, jest naszym dużym atutem.
Wierzysz, że BKS może w końcu pokonać Bank BPS Muszyniankę Fakro Muszyna i awansować do finału PlusLigi Kobiet? Z tym potencjałem, jakim teraz dysponujecie.
- Czy wierzę? Oczywiście, gdybym myślała inaczej, to po co w ogóle mielibyśmy jechać na mecze do Muszyny? Gramy po to, żeby wygrać i do ostatniego gwizdka walczymy o zwycięstwo. Na placu boju zostały cztery drużyny, tylko jedna z nich zdobędzie złoto. Uważam, że tytuł mistrza Polski jest sprawą otwartą, zresztą tak samo kolejność na podium na koniec sezonu.
BKS obchodzi w tym roku 90-lecie istnienia klubu. Jest duża presja na wynik w Bielsku-Białej?
- W Bielsku-Białej cele zawsze są najwyższe i presja na wynik również jest duża. My wiemy po co trenujemy i gramy. Obchody 90-lecia klubu to wspaniała sprawa, nie tylko dla klubu i środowiska siatkarskiego, ale i dla całego miasta i regionu. Chcemy się dołączyć do tych obchodów, a konkretnie to chcemy świętować z medalem na szyi.
Korzystając z okazji, chciałabym bardzo podziękować, szczególnie rodzinie, bliskim, drużynie i wszystkim związanym z klubem BKS Aluprof, całej ekipie REHA-FORMA i oczywiście wszystkim kibicom za wsparcie, pomoc i dobre słowo w tym trudnym dla mnie okresie. Dziękuję, że byliście, jesteście i mam nadzieję, że jeszcze długo będziecie ze mną.
Michalak miała najlepsze statystyki w przyjęciu w klubie, choćby po meczu z Mu Czytaj całość