Arek miał to "coś" - rozmowa z Bartoszem Kurkiem, siatkarzem Skry Bełchatów

Wiele szumu zrobiło się w ostatnim czasie wokół osoby Bartosza Kurka. Przypomnijmy, że prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Kazimierz Pietrzyk długo upierał się, że Kurek ma wciąż aktualny kontrakt z jego zespołem i tym samym nie pozwolił siatkarzowi na odejście do PGE Skry Bełchatów, mimo że zawodnik ustalił wszystkie szczegóły kontraktu z bełchatowskim klubem. Ostatecznie, po wielkim zamieszaniu, obie strony doszły do porozumienia i młody reprezentant Polski oficjalnie stał się graczem mistrzów kraju. O grze w nowych barwach, a także ostatnim dwumeczu z Belgią Kurek opowiedział w rozmowie z naszym portalem.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

Adrian Heluszka: Za nami trudna przeprawa w dwumeczu z Belgią o awans do mistrzostw Europy. Liczy się jednak efekt końcowy w postaci awansu...

Bartosz Kurek: No tak, było ciężko. Trzeba jednak powiedzieć, że ta kadra nie była pełnowymiarowa i była raczej z łapanki. Zagrał ten, kto był w stanie i prezentował w miarę dobrą formę. Gdybyśmy mieli więcej czasu na przygotowanie i zawodnicy, którzy grali na Olimpiadzie dostali trochę więcej czasu na odpoczynek, skład wyglądałby na pewno inaczej i gra na pewno też.

Czy Belgowie zaskoczyli was czymś w tym dwumeczu?

- Nie, nie wydaje mi się. Po prostu my nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu gry. Całe szczęście, że wszystko skończyło się dla nas dobrze, czyli awansem.

Mimo wszystko ten dwumecz pokazał, że skład zmienników jest dużo słabszy od "pierwszego garnituru" reprezentacji...

- Na pewno tak. Wiadomo nie od dziś, że nie mamy zmienników na wszystkich pozycjach. Mam tylko nadzieję, że ci zawodnicy, którzy występują w pierwszym składzie, będą jeszcze długo trzymać wartę. Mam nadzieję, że być może pojawi się jakiś talent, ktoś doszlifuje swoje umiejętności. Ja liczę na to, że w miarę upływu czasu poprawię swoją grę i będę stanowił o grze reprezentacji. Na razie dużo nam brakuje do podstawowych graczy, ale mam nadzieję, że uda nam się zmniejszyć ten dystans.

Jak ci się współpracuje z Raulem Lozano? Chciałbyś, aby pozostał na swoim stanowisku, bo wiadomo, że jego przyszłość jest niepewna?

- Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje. Praktycznie jako pierwszy postawił na mnie i jestem mu za to bardzo wdzięczny. W sumie dla mnie obojętne, czy zostanie, czy odejdzie. Mam tylko nadzieję, że na jego miejsce przyjdzie dobry fachowiec i nie obniżymy poziomu na tej płaszczyźnie.

Przed tobą występy w Skrze Bełchatów. Powiedz, co skłoniło cię do zmiany barw klubowych.

- Podstawą była dobra oferta ze Skry Bełchatów. Poza tym spędziłem trzy lata w Kędzierzynie i jestem z nich bardzo zadowolony. Pomyślałem jednak, że czas na zmiany i tyle.

A jak się zapatrujesz na cały szum powstały wokół twojej osoby, który był w ostatnich miesiącach?

- Myślę, że to było zupełnie niepotrzebne. Ja w tej sprawie nie wypowiadałem się od dłuższego czasu, moi menadżerowie również nie zabierali głosu. Zupełnie niepotrzebnie była ta sprawa rozdmuchana. Najważniejsze, że skończyła się po mojej myśli.

W tym sezonie skład Skry jest bardzo szeroki. Nie wiadomo, czy znajdzie się dla ciebie w nim miejsce. Czujesz się zatem na siłach, aby o to miejsce walczyć?

- Jasne, że tak. Przyszedłem tutaj z zamiarem, by wywalczyć sobie miejsce w składzie. Nie wiem na razie, na co mnie stać w tym otoczeniu. Pierwsze treningi pokazały, że trener jest sprawiedliwy i mądrze prowadzi zespół. Wobec tego, liczę na swoją szansę i poprawienie swoich umiejętności.

W tym roku działacze Skry celują bardzo wysoko. Myślisz, że tą ekipę stać na piąty z rzędu tytuł mistrza Polski?

- Myślę, że tak. Zespół jest sukcesywnie wzmacniany, dodatkowo z zeszłego sezonu nie ma żadnych ubytków kadrowych. Jeśli już, to na ich miejsce pojawili się lepsi zawodnicy. Skra jest mocniejsza niż przed rokiem. Rywale owszem wzmocnili się, ale wydaje mi się, że ten skład wystarczy, by wywalczyć mistrzostwo.

A kto będzie według ciebie najgroźniejszym rywalem w walce o mistrzostwo?

- Ciężko teraz wyrokować, ale naprawdę duże zakupy zrobiła Resovia. Trenują pod okiem fachowca, co widzieliśmy po ich treningach w Spale. Złożyli naprawdę ciekawy skład personalny. Groźna będzie także Częstochowa niezależnie od tego, jakim składem dysponuje. Przed każdym sezonem wróży się im, że będzie to ich słaby sezon, a jest wręcz odwrotnie. Jest jeszcze Jastrzębie, nie wiadomo, co z Olsztynem. Mimo to myślę, że ta czwórka będzie najlepsza.

W ten weekend (wywiad przeprowadzony podczas pierwszego dnia memoriału Arkadiusza Gołasia) spotykamy się by upamiętnić Arkadiusza Gołasia. Miałeś możliwość grać z nim. Jak go zapamiętałeś?

- Bardzo pozytywnie. Arek miał to "coś", co emanowało z niego na boisku. Było widać, że dobra gra w kadrze i w zespole klubowym nie wpłynęła na jego zachowanie. Znałem go jeszcze z lat juniorskich i zachowywał się podobnie. Zapamiętałem go jako fantastycznego człowieka.

Zgodzisz się z tym, że stała przed nim wielka siatkarska przyszłość?

- Zdecydowanie. Był przed swoim najważniejszym sezonem w życiu. Trafił do klubu, w którym mógł zaprezentować pełnię swoich możliwości, a miał je duże. Ogromny żal po jego stracie, gdyż to wielki cios dla polskiej siatkówki i nie tylko.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×