Siatkarze Jastrzębskiego Węgla ulegli w inauguracyjnym pojedynku nowego sezonu na własnym parkiecie podopiecznym Krzysztofa Stelmacha 1:3. Najlepszym zawodnikiem tego wydarzenia komisarz zawodów Janusz Kapka uznał atakującego zespołu gości Grzegorza Szymańskiego. - Jeśli rozdają nagrody, że "dziadkowie" grają, to ja się bardzo cieszę - kwituje zaistniałą sytuację zawodnik Indykpolu AZS Olsztyn.
Olsztynianie do Jastrzębia nie przyjeżdżali w roli faworyta i przegraną po tie-breaku braliby w ciemno. - Nikt się nie spodziewał takiego obrotu sprawy. Już po trzecim secie bardzo się cieszyliśmy. Radość jest niesamowita, bo nikt z nas nie spodziewał się takiego pewnego zwycięstwa - dzieli się szczęściem Grzegorz Szymański. Po trzech partiach AZS prowadził 2:1.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Uroku całemu wydarzeniu dodaje fakt, iż ekipa z Olsztyna chciała przełożyć mecz z powodów zdrowotnych. Jastrzębski Węgiel zagra w tym sezonie w elitarnej Lidze Mistrzów i z tego też względu trudno było włodarzom górniczego zespołu dopasować nowy termin potyczki. Do ugody nie doszło, co w konsekwencji i tak na dobre wyszło Stelmachowi i spółce. - Była opcja przełożenia spotkania, lecz władze Jastrzębskiego Węgla nie wyraziły na to zgody. Mieliśmy problemy zdrowotne, ale jak widać, potrafiliśmy się pozbierać - opiniuje jeden z głównych bohaterów spotkania w Jastrzębiu.
Doświadczony zawodnik i były reprezentant kraju zauważył jeszcze inne niedoskonałości w śląskiej drużynie. - W mojej opinii dużym błędem Bernardiego było zdjęcie z parkietu Krzyśka Gierczyńskiego, ale to nie nasz problem - tłumaczy bohater pamiętnej potyczki reprezentacji Polski z ekipą Rosji podczas mistrzostw świata w Japonii, które zakończyły się dla biało-czerwonych zdobyciem srebrnego medalu.
Krzysztof Gierczyński zastąpił w drugim secie Thomasa Jarmoca i zrobił to z dużym powodzeniem. W kolejnej partii popularny Gierek nie był jednak zbyt skuteczny w ataku, czego atakujący Indykpolu już nie zauważył. Po niespodziewanym zwycięstwie Akademików z Olsztyna w Jastrzębiu apetyty fanów tego klubu z pewnością wzrosną. A siatkarzom?
- Nie będziemy sobie dźwigać poprzeczki. Twardo stąpamy po ziemi i znamy swoje miejsce w szeregu. Życzyłbym sobie, aby opuściły nas już problemy zdrowotne. Jeśli zdrowie nam dopisze i dołączy do nas jeszcze Pablo (Bengolea - przyp. red.) to będziemy w stanie wygrać jeszcze niejeden mecz. Z pewnością nie popadniemy po tym spotkaniu w hurraoptymizm, bo szybko i łatwo można spaść z wysokiego konia, a to bardzo boli - zaznacza Grzegorz Szymański.