W rewanżowym spotkaniu o siódme miejsce Effector Kielce zanotował na swoim koncie łącznie 108 "oczek", o jeden więcej niż przeciwnik. Zdaniem Dariusza Daszkiewicza jego podopieczni dobrze wypadli w statystykach. - Całkiem fajnie funkcjonował atak, przyjęcie mieliśmy bardzo porównywalne do Czarnych - ocenia. Siatkarze z województwa świętokrzyskiego dużo lepiej radzili sobie w bloku. - W tym elemencie zdobyliśmy dwa razy więcej punktów od zespołu z Radomia, bo my mieliśmy 16, a rywal 7 - zauważa trener Effectora.
Co w takim razie zadecydowało o zwycięstwie Cerradu Czarnych Radom? Jednym z czynników było niewykorzystanie swoich szans przez kielecką drużynę. - Przegraliśmy początki dwóch setów. Zwłaszcza w czwartej partii, gdy prowadziliśmy 6:2. Mieliśmy szansę tę przewagę powiększyć, ale przez nasze błędy, a w szczególności przez naszą niefrasobliwość, nie zrobiliśmy tego - podkreśla Daszkiewicz. Radomianie takiej szansy nie zmarnowali i przejęli inicjatywę. - Czarni szybko zmniejszyli wtedy straty i zaczęli powiększać przewagę. My jeszcze budziliśmy się w końcówkach i usiłowaliśmy gonić. Niestety, ani w drugim, ani w czwartym i piątym secie nam się to nie udało - dodaje szkoleniowiec.
Elementem, który miał również wpływ na końcowy wynik, była zagrywka. - Wiadomo, że jeśli zawodnik podejmuje ryzyko, to jest wliczone, że serwis może zepsuć. W jednym spotkaniu to ryzyko jest bardziej opłacalne, w drugim mniej - przyznaje nasz rozmówca.
W przypadku piątkowego pojedynku ryzyko bardziej opłaciło się miejscowym. Ekipa z Mazowsza zdobyła dziewięć punktów, o cztery więcej niż Effector. - W tie-breaku nie ryzykowaliśmy w polu serwisowym, bo nie przynosiło to w ogóle efektów. Zepsuliśmy chyba ze trzy zagrywki, które miały być tylko wprowadzone do gry. Myślę, że zawodnicy na poziomie PlusLigi takich błędów nie mogą popełniać. Jeśli mają nakaz wprowadzenia zagrywki, to muszą to wykonać - jasno stawia sprawę Dariusz Daszkiewicz.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!