Podopieczni trenera Marka Kardosa na inaugurację musieli uznać wyższość faworyzowanej ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z trzema mistrzami świata w składzie, ale ich gra mogła się podobać. Częstochowianie nie przestraszyli się rywala i podjęli w dwóch setach wyrównaną walkę. - Nie tak to miało wyglądać. Popełniliśmy zbyt dużo błędów w końcówkach i tym ZAKSA wygrała. Poza drugim setem nasza gra zawsze do drugiej przerwy technicznej nie była najgorsza. Później ZAKSA wzmocniła zagrywkę i w tym elemencie straciliśmy troszeczkę punktów. Mogliśmy pewne rzeczy inaczej rozwiązać. Mamy nowy i przede wszystkim młody zespół i jeśli zgramy się i wejdziemy na lepsze tory, to nasza gra na pewno będzie wyglądała lepiej i będziemy czynić postęp - podkreśla nowy środkowy w barwach AZS-u, Mateusz Przybyła.
[ad=rectangle]
Pod Jasną Górą ponownie solidnie przewietrzono szatnie. W okresie letnim z zespołem rozstali się praktycznie wszyscy podstawowi zawodnicy z zeszłego sezonu i trenerzy stanęli przed zadaniem zbudowania drużyny od podstaw. Z biegiem czasu Akademicy powoli łapią "wspólny język" na placu gry, a czas pracuje tylko na ich korzyść. - Parę ustawień już mamy za sobą i musimy dopracować tylko kilka szczegółów. Turniej w Murowanej Goślinie pomimo dwóch porażek możemy uznać za bardzo pozytywny. Graliśmy dobrze, ale naszą bolączką są cały czas końcówki - zauważa Przybyła.
23-latek, który ma za sobą epizod w Jastrzębskim Węglu dostał drugą szansę spróbowania swych sił w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wygląda na to, że absolwent Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale będzie w tym sezonie podstawowym środkowym Akademików. - Serce troszkę mocniej zabiło, ale mimo to czułem się na placu gry bardzo dobrze. To było fajne przeżycie i bardzo się cieszę, że dano mi szansę gry w PlusLidze. Mam nadzieję, że pokażę się z jak najlepszej strony i udowodnię, że nie jestem tu przypadkiem - dodaje środkowy.
Inaugurację sezonu Akademicy kończą z zerowym dorobkiem punktowym, a przed nimi teraz wyjazdowe pojedynki z Jastrzębskim Węglem i AZS Politechniką Warszawską. Częstochowianie nie zamierzają składać broni, ale zdają sobie sprawę, jak ciężko będzie o premierową zdobycz. - Dopóki nie poprawimy paru elementów, to wszystkie mecze na pewno będą ciężkie. Myślę, że nie mamy się czego bać i musimy walczyć i robić swoje, by ugrać jakiekolwiek punkty - kończy Mateusz Przybyła.