Dariusz Daszkiewicz: To było frajerstwo z naszej strony

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trener Daszkiewicz nie krył po meczu w Warszawie rozczarowania. Obaj szkoleniowcy przyznali, że to kielczanie powinni wywieźć ze stolicy zwycięstwo.

- Nie bardzo chce się komentować taki mecz. To było totalne frajerstwo z naszej strony - stwierdził bez ogródek Dariusz Daszkiewicz. - Powinniśmy to spotkanie bez problemu wygrać. Przy stanie 16:11 w czwartym secie stanęliśmy i powoli sami się wykańczaliśmy. Błędów w tie-breaku popełniliśmy osiem. Przy takim załamaniu nie ma mowy o wygranej. Sami możemy sobie pluć w brodę - dodał.

W podobnym tonie wypowiadał się trener gospodarzy, który nie potrafił racjonalnie wyjaśnić tego, jak jego zawodnicy podnieśli się w tak beznadziejnej sytuacji, zarówno w czwartym, jak i piątym secie: - Kielczanie zagrali lepsze spotkanie. Zasługiwali na trzy punkty, byli lepsi. Ja nie wiem, co się stało. Leżymy na ziemi w czwartym secie i nagle wstajemy. Czasami siatkarsko nie wyglądało to dobrze, robiliśmy różne dziwne rzeczy na boisku. Niekiedy po twarzach widać było, że się poddają, ale ostatecznie wytrzymali. Końcówka należała do Szalpuka i Sacharewicza. To ich zasługa, trafili idealnie z taktyką w bloku. Dwa mecze, cztery punkty, ja się cieszę. Idę oglądać Polska - Niemcy - skomentował w swoim stylu Jakub Bednaruk.

- Dowiedziałem się kilku rzeczy po tych dwóch meczach o moich zawodnikach. Wiem już, że niektórzy pękają psychicznie w trudnych momentach, choć tego bym się nie spodziewał. Wiem też, że inni potrafią pociągnąć ten zespół, jak Szalpuk czy Sacharewicz - skomentował Bednaruk.

Jakub Bednaruk
Jakub Bednaruk

Szkoleniowiec Politechniki Warszawska skorzystał w meczu z Effectorem Kielce ze wszystkich swoich zawodników. - Gdy posyłałem na zagrywkę Mordyla w końcówce tie-breaka widziałem ten błagalny wzrok, mówiący: "Nie wpuszczaj mnie, nie wpuszczaj mnie". Ale wszedł na boisko i co więcej, posłał bardzo dobrą zagrywkę - śmiał się Bednaruk.

- Można stwierdzić, że wyciągnęliśmy ten mecz z... nie powiem czego. W czwartym i piątym secie dobrze rozszyfrowaliśmy końcówkę, ale to zaskakujące, że wcześniej potrafiliśmy odrobić taką stratę. Mieliśmy kłopoty z przyjęciem i atakiem. Drużyna zagrała jednak ogólnie dobre zawody. To już historia, przygotowujemy się do kolejnego spotkania, które już w środę - powiedział po spotkaniu kapitan Inżynierów, Piotr Lipiński.

Za trzy dni Politechnika będzie przyjmować u siebie Akademików z Częstochowy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)