Asseco Resovia Rzeszów, aby dokonać historycznego awansu do finałowego turnieju Ligi Mistrzó, zmierzyła się z rosyjskim gigantem, Lokomotiwem Nowosybirsk. Pierwszy mecz padł łupem podopiecznych Andrzeja Kowala 3:1. Drugi, co prawda przegrany, ale w stosunku 2:3, co pozwoliło wicemistrzom Polski odprawić lokomotywę z Rosji z powrotem na Syberię, a samemu świętować obecność w czwórce najlepszych drużyn Europy.
[ad=rectangle]
- Przełomowy był drugi set. Był dla nas bardzo ważny, mogliśmy wygrać jedną lub dwie akcje, co się niestety nie stało [akcje przed drugą przerwą techniczną - przyp. red.]. Później Resovia zaczęła zdecydowanie lepiej grać, złapała pewność siebie. Z kolei my ją straciliśmy. To zmieniło wszystko - mówił po spotkaniu rewanżowym play off "6" gracz z Nowosybirska - Lukas Divis. Kluczowy moment, o którym mówi słowacki przyjmujący miał miejsce tuż przed drugą przerwą techniczną. Choć rywalizacja była zacięta, to Lokomotiw prowadził wynik sprawiając, że Pasy były zmuszone gonić rywala (12:15). Wicemistrzowie Polski sytuacje odwrócili po kapitalnych interwencjach Nikołaja Penczewa, który swoimi trzema z rzędu atakami na kontrze pozwolił nie tyle wyrównać stan seta, co wyprowadzić drużynę na prowadzenie (16:15). Złapaną przewagę rzeszowianie sukcesywnie powiększali i ostatecznie zakończyli partię 25:19.
Podkarpaccy siatkarze w półfinale Champions League zmierzą się z PGE Skrą Bełchatów. Poza dwoma polskimi zespołami o tytuł najlepszej ekipy Europy powalczy ekipa z Rosji - Zenit Kazań, oraz gospodarz - Berlin Recycling Volleys. - Absolutnym faworytem turnieju w Berlinie jest Zenit Kazań. Od dwóch miesięcy ta drużyna jest na fali wznoszącej, gra coraz lepiej. Tego typu zespół jest zawsze groźny. Jednak z drugiej strony jest to Final Four i gra się tylko dwa mecze i wszystko może się zdarzyć. Trudno przewidzieć, kto wygra - przeanalizował skład FF przyjmujący Lokomotiwu Nowosybirsk.