Krzysztof Wierzbowski: Możemy podziękować Resovii
Lotos Trefl Gdańsk zdobył Puchar Polski, pokonując wicemistrzów Polski. - Ale nadal to Resovia jest faworytem finału PlusLigi - twierdzi przyjmujący z Trójmiasta.
Podopieczni trenera Andrei Anastasiego zaskakują wszystkich swoją świetną grą i dobrymi wynikami. Przed sezonem nikt by nie przypuścił, że zdobędą Puchar Polski i będą walczyć o mistrzostwo kraju. Co jest tego przyczyną? - Nasz klub miał ogromne szczęście w kilku kwestiach. Po pierwsze z transferami, bo przecież przed Ligą Światową nikt się nie spodziewał, że Mateusz Mika tak odpali i pewnie miesiąc później już by nie trafił do nas, tylko zupełnie gdzie indziej. Tak samo Murphy Troy, zawodnik mało znany w Polsce i na świecie, który dostał już 8 statuetek MVP i nie schodzi poniżej 40 procent w ataku. Wojtek Grzyb i Piotrek Gacek zagrali taki udany sezon, że dostali powołania do kadry, choć prawie już o niej zapomnieli. Po drugie ze zdrowiem, bo nie przydarzyły nam się żadne poważne kontuzje w trakcie sezonu. A po trzecie z zakontraktowaniem Andrei Anastasiego, który ogromnie dużo nam przekazał w trakcie tego sezonu, jego doświadczenie i umiejętności trenerskie przekładają się na wyniki. Mam poczucie, że bardzo dużo się od niego nauczyłem przez ten rok i chciałbym teraz to gdzieś pokazać - ocenił zawodnik, który z powodu kontuzji grał bardzo mało w tym sezonie.
Krzysztof Wierzbowski jest już zdrowy, ale nie ma złudzeń, że w przyszłym sezonie dostanie więcej szans na granie na trójmiejskim boisku. - Raczej nie zostanę w Gdańsku, w tym przekonaniu utwierdzają mnie też ruchy kadrowe klubu, jak na przykład podpisanie kontraktu z Miłoszem Hebdą. Rozmawiałem z moim menadżerem i jakieś oferty już są, ale na tym etapie sezonu to najmocniejsze kluby kompletują swoje szóstki, moja kolej przyjdzie później. Bardzo chciałbym zostać w PlusLidze i mam nadzieję, że będę miał taką możliwość - zakończył.
Na pewno czuję frustrację - rozmowa z Paulem Lotmanem, przyjmującym Asseco Resovii Rzeszów