Powrót wielkiej Resovii - sezon 2014/2015 w wykonaniu Asseco Resovii Rzeszów

Asseco Resovia Rzeszów dzięki znakomitym wynikom osiągniętym w sezonie 2014/2015 nawiązała do swojej potęgi z lat siedemdziesiątych. Andrzej Kowal zbudował bardzo mocny zespół.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Sezon 2013/2014 nie zakończył się pomyślnie dla Asseco Resovii Rzeszów. Podopieczni Andrzeja Kowala nie potrafili najważniejszych spotkań rozstrzygnąć na swoją korzyść. W osiągnięciu celów przeszkodziły przede wszystkim słaba gra Petera Veresa oraz poważna kontuzja Oliega Achrema w końcówce sezonu. Włodarze nie poddali się i ponownie zbudowali na kolejne rozgrywki szeroką kadrę.

Przed sezonem

Główne założenie dotyczące kompletowania drużyny nie zmieniło się - Andrzej Kowal chciał wyrównanej 14-stki. Rzeszowianie mieli w perspektywie najtrudniejsze rozgrywki w historii. Asseco Resovia grała na wszystkich frontach o najwyższe cele, potrzebowała więc zmienników, którzy w chwili słabości liderów będą potrafili udźwignąć ciężar gry.

Do zespołu wrócili zawodnicy wypożyczeni do innych zespołów PlusLigi - Dawid Dryja (Effector Kielce) i Rafał Buszek (Indykpol AZS Olsztyn). Ciekawym ruchem było pozyskanie Marko Ivovicia z Paris Volley. Serb z francuskim zespołem wygrał Ligue A oraz zdobył Puchar CEV, zostając jednocześnie najlepszym zawodnikiem tych rozgrywek. Działacze Asseco Resovii nauczeni doświadczeniem z pojedynków z Jastrzębskim Węglem w play-off "6" Ligi Mistrzów postanowili zakontraktować drugiego libero, który w razie kontuzji Krzysztofa Ignaczaka byłby w stanie go zastąpić. Wybór padł na Michała Żurka, który zaliczył dobry sezon w Indykpol AZS-ie Olsztyn.

Kiedy wydawało się, że kadra jest już skompletowana, klub poinformował także o podpisaniu rocznego kontraktu z Russellem Holmesem. Szkoleniowiec Pasów od razu zapowiadał, iż liczy na pomoc Amerykanina szczególnie w Champions League, gdzie nie obowiązują limity obcokrajowców. Po wypożyczeniu do AZS-u Częstochowa na Podkarpacie wrócił także Michał Kozłowski.

Na pierwszym treningu drużyny pojawiło się zaledwie pięciu zawodników z podstawowego składu: Łukasz Perłowski, Michał Żurek, Michał Kozłowski, Lukas Tichacek oraz - trenujący indywidualnie - Olieg Achrem. Większość ekipy przebywała na zgrupowaniach kadr narodowych. Treningi w pełnym składzie Pasy zaczęły dopiero na kilka dni przed startem rozgrywek ligowych, niedługo po zakończeniu MŚ 2014. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że rzeszowianie na starcie sezonu nie będą imponowali formą. Od początku priorytetem było przygotowanie najlepszej dyspozycji na decydujący moment, czyli okres od lutego do kwietnia.

Wzloty i upadki

Asseco Resovia sezon rozpoczęła od wyjazdowego zwycięstwa z Cuprum Lubin. Gra pozostawiała wiele do życzenia, ale najważniejszy był komplet punktów. Bardzo dobrą zmianę dał Michał Kozłowski, który zastępował w kadrze meczowej świeżo upieczonego mistrza świata, Fabiana Drzyzgę. Drużyna musiała sobie radzić także bez kontuzjowanych Piotra Nowakowskiego, Krzysztofa Ignaczaka i Oliega Achrema. Powrót do gry "Alka" miał nastąpić dopiero w lutym.
Rafał Buszek był liderem Asseco Resovii w pierwszej części sezonu Rafał Buszek był liderem Asseco Resovii w pierwszej części sezonu
Kolejne dwa spotkania to pewne wygrane z BBTS-em Bielsko-Biała i MKS-em Banimex Będzin. Już wtedy dało się zauważyć, że największym mankamentem zespołu jest atak. Bardzo słabo spisywał się Dawid Konarski, a Marko Ivović dopiero oswajał się w stolicy Podkarpacia. Potrzeba było kogoś, kto pociągnie zespół, prawdziwego lidera. Został nim Rafał Buszek. Dla przyjmującego pierwsza część sezonu była znakomita. "Buszu" był po udanym sezonie reprezentacyjnym i chciał wreszcie pokazać, że zasługuje na miejsce w podstawowym składzie Asseco Resovii. Znaczny postęp w porównaniu z poprzednimi rozgrywkami był widoczny także u Nikołaja Penczewa. Bułgar niemal w pojedynkę rozstrzygał o losach niektórych meczów swoją zagrywką, choćby w starciu fazy zasadniczej z Jastrzębskim Węglem.

Pierwszej porażki w sezonie Asseco Resovia Rzeszów doznała w Ergo Arenie z Lotosem Treflem Gdańsk (2:3). Niedługo potem drużynę opuścił Michał Kozłowski, który został wypożyczony do ACH Volley Lublana. Z zespołu odszedł także Dominik Depowski, który występował w Młodej PlusLidze. Nowym klubem przyjmującego została AZS Politechnika Warszawska. Obaj gracze odeszli w ramach wypożyczeń.

Koniec roku 2014 to największy kryzys Pasów. Wszystko zaczęło się od pojedynku w Atlas Arenie z PGE Skrą Bełchatów (0:3). Ponad 12 tysięcy kibiców oglądało bardzo dobrą grę bełchatowian. Podopieczni Andrzeja Kowala na boisko wyszli przestraszeni, bez wiary w zwycięstwo. - Chciałbym przeprosić kibiców za to, co pokazaliśmy. Tylko chwilami graliśmy siatkówkę na poziomie, w pozostałych momentach meczu byliśmy tylko tłem dla drużyny z Bełchatowa. Wygrał zespół zdecydowanie lepszy - mówił Andrzej Kowal. Kolejną złą informacją była kontuzja Dawida Konarskiego, która wyeliminowała go z treningów na kilka miesięcy. W dodatku rozczarowana postawą swoich pupili zorganizowana grupa kibiców Resovii na znak protestu obejrzała kolejny mecz drużyny w czarnych koszulkach.

Nastrój na trybunach udzielił się także zawodnikom. Asseco Resovia poległa na Podpromiu z Berlin Recycling Volleys (0:3) i była w trudnej sytuacji w grupie C Ligi Mistrzów, mając w perspektywie mecz wyjazdowy z zespołem Marka Lebiediewa. Zadyszka była widoczna także w rywalizacji z Cuprum Lubin, przegranej przez Pasy 2:3. Po tej porażce nastroje w klubie były jeszcze gorsze.

Zła passa szybko została przerwana, choć o powrocie na właściwe tory mówić jeszcze nie można było. Wygrana w hali Maxa Schmelinga (3:2) pozwoliła rzeszowianom wrócić na fotel lidera swojej grupy Champions League. W porównaniu z początkiem sezonu, gra Asseco Resovii zmieniała się. Rolę lidera przejmował Marko Ivović, który dzięki kapitalnej formie miał więcej okazji do gry od Rafała Buszka. Mocno eksploatowany był także Jochen Schoeps. Niemiec grał bez zmiennika, choć próbowano ustawiać po przekątnej z rozgrywającym Buszka.

Na początku stycznia Asseco Resovia Rzeszów niespodziewanie przegrała w Uranii z Indykpol AZS-em Olsztyn (2:3). Pod koniec miesiąca na boisko powrócił Olieg Achrem. Białorusin z polskim paszportem wszedł nawet na ostatnie akcje pojedynku z Effectorem Kielce w 22. kolejce PlusLigi (3:1). Publiczność na Podpromiu przywitała zawodnika owacją na stojąco. Potem jednak kapitan drużyny nie pomógł już swoim kolegom w żadnym oficjalnym spotkaniu. - W tej chwili nie mamy czasu, aby go sprawdzać - przyznał Andrzej Kowal.

Zanim jednak przyszły finałowe rozstrzygnięcia w PlusLidze, rzeszowian czekały najważniejsze pojedynki w Lidze Mistrzów. W drodze do Final Four Asseco Resovia Rzeszów pokonała VfB Friedrichshafen oraz Lokomotiw Nowosybirsk. Wyeliminowanie rosyjskiego giganta było bardzo miłą niespodzianką dla sympatyków. Mecz na Syberii pokazał, że Kowalowi udało się zbudować najwyższą formę w przeddzień kluczowych spotkań. Gra Pasów pozwalała liczyć na to, że Resovia będzie w stanie zwyciężyć w całych rozgrywkach.

Zaraz potem udało się wygrać fazę zasadniczą PlusLigi. Zdecydowała o tym ostatnia kolejka, w której rzeszowianie pokonali ekipę Miguela Falaski (3:1). Triumf ten okazał się kluczowy w drodze po ligowe złoto, bo zapewnił drużynie teoretycznie łatwiejszych przeciwników w walce o finał PlusLigi. W drodze do niego, Asseco Resovia okazała się lepsza od Cerrad Czarnych Radom i Jastrzębskiego Węgla.

Od wspomnianej wcześniej porażki z olsztynianami, team Andrzeja Kowala zwyciężył w kolejnych 15 spotkaniach z rzędu. Passę przerwała dopiero porażka w rewanżu z Lokomotiwem Nowosybirsk (2:3), która tak naprawdę nie miała żadnych konsekwencji. Po tym meczu rzeszowianie byli już pewni gry w turnieju finałowym Ligi Mistrzów.

Europejskie puchary od zawsze były "oczkiem w głowie" Adama Górala, prezesa Asseco Poland, głównego sponsora klubu. Stąd pomysł o wyjeździe na trzydniowe zgrupowanie, aby lepiej przygotować się do Final Four. Asseco Resovia Rzeszów udała się do nowoczesnego ośrodka w Arłamowie. Zaraz po powrocie drużyna odbyła jeden z ostatnich treningów przed wyjazdem do stolicy Niemiec. Na Podpromiu obserwowało go aż 2500 kibiców. W Berlinie zjawiło się nieco mniej fanów z Rzeszowa, ale i tak swoim dopingiem ponieśli oni drużynę do finału Ligi Mistrzów. Pasy pokonały PGE Skrą Bełchatów bez straty seta. Rozstrzygnięcie nie było niespodzianką, ale był nią wynik. Spodziewano się zażartej walki do ostatniej piłki, ale ten dzień nie był dobry dla bełchatowian, którym pozostała walka o brązowy medal.

W finale rzeszowianie dzielnie walczyli, ale zdołali się przeciwstawić ogromnej sile rażenia Zenitu Kazań tylko momentami. Rosjanie pokazali, że są najlepszą drużyną w Europie i zasłużenie zawiesili na swoich szyjach złote medale Ligi Mistrzów. Asseco Resovia musiała zadowolić się srebrem. Mimo tego, radość z osiągniętego wyniku była ogromna. Klub nawiązał bowiem do dawnych sukcesów z lat 70., kiedy trenerem zespołu był Władysław Pałaszewski, a wcześniej również Jan Strzelczyk.

Wtedy Resovia zajęła drugie miejsce w turnieju finałowym Pucharu Europy Zdobywców Pucharów (PEMK) (sezon 1972/1973). Historia zatoczyła więc koło. - Wygraliśmy z Rudą Hvezdą Praga i Zbrojovką Brno. Przegraliśmy niestety z CSKA Moskwa. Wtedy tam grała cała reprezentacja Związku Radzieckiego. Potem były dwa złote medale mistrzostw Polski w latach 1974 i 1975. Historia pokazuje, że Resovia w tym roku będzie mistrzem Polski, choć łatwo nie będzie - powiedział słynący z ciekawych analiz Jan Such. Przyszłość pokazała, że trener się nie pomylił.

Marko Ivović: Odszedłem ze łzami w oczach

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×