Wojciech Gradowski: Zawsze pozostaje niedosyt

Wojciech Gradowski od początku sezonu jest podporą Domex Tytan AZS Częstochowa i wraz z libero, Pawłem Zatorskim w głównej mierze odpowiada za przyjęcie swojego zespołu. 28-letni siatkarz, co prawda nie imponuje warunkami fizycznymi, jednak braki w tym elemencie nadrabia dobrą grą w przyjęciu i swoim serwisem, który nie jednemu zespołowi sprawiał ogromne problemy. Mimo niedawnych problemów zdrowotnych, Gradowski wspomógł swój zespół w piątkowym pojedynku z PGE Skrą Bełchatów i miał swój wkład w zdobycie przez ekipę Radosława Panasa jednego punktu.

Gradowski po spotkaniu nie ukrywał jednak swojego niedosytu z powodu porażki. Sam jednak stwierdził, że punkt zdobyty z tak renomowanym przeciwnikiem ma swoją wartość i wymowę. - Zawsze pozostaje niedosyt, bo mecz jest przegrany. Nikt nigdy nie będzie szczęśliwi, przegrywając 3:2, ale z mistrzem Polski jeden punkt cieszy. Cieszy to, że po drugim i trzecim secie potrafiliśmy się podnieść. Cieszy to, że po tak wysokich porażkach w czwartym secie podnosimy się i potrafimy walczyć. Ja bym nie szerzył paniki, jest w miarę w porządku. Przegraliśmy przecież z Mistrzami Polski 2:3 - podkreślał Gradowski.

W ostatnim czasie 28-letni siatkarz zmagał się z urazem pleców i jego występ w spotkaniu z mistrzami Polski do końca stał pod dużym znakiem zapytania. Ostatecznie, Gradowski wybiegł w podstawowym składzie częstochowskiej ekipy i pokazał, że po kontuzji nie ma już żadnego śladu. Ostatni mecz w Warszawie przegrany przez wicemistrzów Polski 0:3 pokazał natomiast, jak wiele Gradowski znaczy dla swojej drużyny. - To są takie chwilowe niedyspozycję i na dzień dzisiejszy czuje się dobrze. W Warszawie była chwilowa niedyspozycja. Rozmawiałem z trenerem i ustaliliśmy, że nie ma sensu ryzykować mojego zdrowia w meczu z Warszawą. Mamy wyrównany, dwunastoosobowy skład i można zawodników zamieniać i tak po prostu ustaliliśmy - mówił zawodnik.

Dobre spotkanie przeciwko bełchatowskiej ekipie pokazało, że podopieczni Radosława Panasa szybko wymazali z pamięci ostatnią druzgocącą porażkę w stolicy. Abstrahując od obrazu i poziomu gry częstochowian, punkt zdobyty w konfrontacji z naszpikowaną gwiazdami ekipą z Bełchatowa z pewnością zatarł niekorzystne wrażenie po spotkaniu z warszawianami. - Trzeba przyznać, że warszawianie zagrali dobry mecz. Dobrze grali zagrywką i również w przyjęciu. Myślę, że gramy nierówno cały czas. Potrafimy wygrać z Jastrzębiem, Resovią, czy urwać punkt Skrze, ale potrafimy także przegrać u siebie z Warszawą. Tutaj 3:2, a na wyjeździe ulegliśmy 0:3. Gramy tak na zmianę i tutaj jest największy problem. Naszym założeniem było, żeby w grudniu wygrać pięć meczy. Wygraliśmy cztery z rzędu, przegraliśmy niestety z Warszawą, ale sądzę, że założenie w miarę zrealizowaliśmy. Obyśmy grali, tak jak w tym meczu i żebyśmy przede wszystkim wyeliminowali trochę szkolnych błędów i wtedy będzie na pewno nasza gra lepiej wyglądać - uważa przyjmujący.

Już we wtorek "Akademicy" rozpoczną natomiast walkę o obronę Pucharu Polski, zdobytego przed rokiem w Poznaniu. Pierwszym rywalem częstochowian będzie lider I ligi, Pamapol Siatkarz Wieluń, z którym podopieczni Radosława Panasa mierzyli się zarówno przed, jak i w trakcie rozgrywek w meczach kontrolnych. Tym samym, o żadnym zaskoczeniu nie może być mowy. Gradowski nie ma wątpliwości, że jego drużynę w starciu z ekipą Damiana Dacewicza czeka trudna przeprawa. - To rywal, który w I lidze zajmuję na zmianę pierwsze i drugie miejsce na przemian z Bielskiem, co prawda w niższej lidze, ale uważam, że potrafią grać w siatkówkę. Musimy się przede wszystkim skoncentrować na swojej grze, aby zagrać dobry mecz i wygrać to spotkanie - kończy Gradowski.

Komentarze (0)