Wycinek z życia: Kevin Tillie - skazany z wielkimi chęciami do pracy

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
"Daję ci trzy miesiące"

- Kevin jest niezmiernie utalentowaną osobą. Również chcieliśmy go mieć u siebie. On po prostu wszystko robi jak trzeba. Dobrze broni, przyjmuje, jest doskonały w ataku i zagrywce, pasuje do systemu gry UC Irvine Anteaters oraz ma mnóstwo doświadczenia - powiedział w maju 2012 roku Bill Ferguson, ówczesny trener zespołu USC Trojans, z University of Southern California. Dojście do tak wysokiego poziomu kosztowało jednak Tillie wiele włożonego wysiłku. Zdaniem Johna Sperawa, w osiągnięciu tak uznanej marki pomogły Francuzowi jego charakter i odpowiednie nastawienie mentalne. - Kevin ma wspaniałą osobowość. Ciężko pracuje, nigdy nie narzeka, odznacza się również poczuciem humoru. Jest typem człowieka, którego każdy trener chciałby mieć w swojej drużynie - przyznał Speraw.

Dzięki optymistycznemu podejściu do otaczającej go rzeczywistości siatkarz bez problemu zyskał sobie sympatię kolegów z zespołu. W Stanach Zjednoczonych doczekał się przydomku "Air France", choć z drugiej strony wiele osób miało nawet problem z rozpoznaniem jego narodowości. - Wielu ludzi nie wiedziało, że jestem Francuzem, ponieważ nie mówiłem z charakterystycznym akcentem, codziennie jadłem makaron i bardzo często chodziłem w szaliku - opowiedział Tillie dla New University, oficjalnej gazety studenckiej wydawanej na University of California. Również na jej łamach dodał, że jego kompani z drużyny często dla żartów drwili z tego, że pochodzi z Francji. - Mówili na mnie "Champs-Elysees" bądź używali francuskich imion, takich jak Jacques - dorzucił z uśmiechem na ustach.

Za oceanem zaznajomił się z innym stylem siatkarskim niż ten, który jest charakterystyczny dla jego ojczyzny. - We Francji nie mamy wielu wysokich, silnych zawodników, więc musimy mocniej skupiać się na szybkości oraz kwestiach defensywnych i taktycznych. Amerykański styl jest bardziej skoncentrowany na innych aspektach. W USA można odnaleźć znacznie więcej siatkarzy z dobrymi parametrami, przez co Amerykanie opierają swoją siatkówkę na fizyczności - wyjaśnił Tillie. Jako człowiek zawsze gotowy na podejmowanie nowych wyzwań i skory do ciężkiej pracy nie narzekał jednak na konieczność dostosowania się się do nowych realiów. Musiał przywyknąć między innymi do tego, że w Stanach Zjednoczonych piłka mogła w czasie akcji mieć kontakt z sufitem. Koncentrując się jednak na aspektach czysto siatkarskich, Kevinowi szczególnie do gustu przypadła jedna z akcji, jaką regularnie wykonywał pod okiem Sperawa. - W UC Irvine Anteaters często graliśmy pipe'a. W USA kochają to zagranie. Nazywają je "bic", a cała akcja odbywa się na ekstremalnej szybkości. Pod okiem naszego trenera wykorzystywaliśmy je wielokrotnie, co bardzo mi się podobało - wytłumaczył.

- Kevin zrobił postęp we wszystkich elementach. Przystosowanie się do amerykańskich zwyczajów zajęło mu trochę czasu, ale cały czas podchodził z ogromnym szacunkiem zarówno do samych treningów, jak i do swoich kolegów. Bardzo szanował wiedzę, jaką pozyskał na temat siatkówki od swojego ojca. Pewnego razu przyszedł do mojego biura i powiedział: "Daję ci trzy miesiące. Jeśli w tym czasie nie stanę się lepszym siatkarzem, zamierzam wrócić do treningowych metod, jakie stosowałem wcześniej". Mocno się jednak rozwinął i udało się wypracować znakomitą relację na płaszczyźnie służbowej - wypowiedział się Speraw na temat poczynań swojego byłego podopiecznego. Francuz również w samych superlatywach wyrażał się o latach spędzonych w Ameryce Północnej. - Stany Zjednoczone i Kanada są właściwymi miejscami do podjęcia studiów. Miałem w nich zapewnione wszystko, czego człowiekowi potrzeba do nauki oraz treningów. Każde z udogodnień było dopięte na ostatni guzik. Poziom rozgrywek także był naprawdę niezły, napotkałem kilku wyróżniających się siatkarzy. To był wspaniały czas, zakończony zdobyciem dyplomu - podsumował. Po zakończeniu nauki nadszedł dla niego czas na rozpoczęcie profesjonalnej kariery. Przed Kevinem otworzyły się drzwi do seniorskiej reprezentacji oraz mocnych lig europejskich.
Tillie nie musiał długo czekać na otrzymanie powołania do seniorskiej reprezentacji Francji Tillie nie musiał długo czekać na otrzymanie powołania do seniorskiej reprezentacji Francji
Słowo "tata" nie zawsze obowiązuje

Po zakończeniu studiów, co nastąpiło w 2013 roku, Tillie na dobre zadomowił się w seniorskiej kadrze Les Bleus. Swój debiut w niej zaliczył w 2012 roku podczas Ligi Światowej, jeszcze pod okiem Philippe'a Blaina. Tata Laurent, który przejął po nim schedę na ławce trenerskiej, otwarcie zapowiedział jednak swojemu synowi, że myśląc o regularnym reprezentowaniu francuskich barw najpierw ma się skupić na ukończeniu uczelni. Ten zrealizował postawione przed nim zadanie, w związku z czym został wybrany do składu na mistrzostwa Europy w Polsce i Danii. - Mój syn jest odpowiednio skoordynowany, dynamiczny i ma dobry wyskok. Wnosi także dużo pozytywnej energii w czasie spotkań. To mi się podoba. Musi jednak jeszcze więcej popracować na siłowni - charakteryzował Kevina ojciec.

Na czempionacie Starego Kontynentu Francuzi pokazali się z bardzo dobrej strony, pomimo że do domu wrócili bez medali. Odpadli w ćwierćfinale, po porażce 1:3 z późniejszym triumfatorem, Rosją. Mecz ten został przez niejednego obserwatora uznany za najlepszy pojedynek całej imprezy. W fazie grupowej Trójkolorowi bez większych problemów uporali się ze Słowacją oraz Turcją, a także pokonali 3:1 Polskę. Swoją postawą dali światu sygnał, że w niedługim czasie zamierzają na dobre powrócić do ścisłej światowej czołówki. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Eksplozja ich formy nastąpiła podczas Mistrzostw Świata 2014. Podczas światowego czempionatu swoje wielkie możliwości na znacznie szerszą skalę pokazał także sam Tillie.

Czy zakontraktowanie Kevina Tillie było dobrym posunięciem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×