Amerykański Sen, odc. 6. Piotr Makowski: My, polscy trenerzy, musimy się wzajemnie wspierać

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Jak wypadają na tym tle szkolenia organizowane w Polsce?

- Korzystać z wiedzy aktualnych mistrzów świata to nie wstyd, a zaszczyt. Należy w końcu przyjmować wszelkie dobre wzorce pracy. Polski związek dąży do tego, by szkoleń było jak najwięcej i by stały one na jak najwyższym poziomie. I do tego nie można mieć zastrzeżeń: takich wydarzeń jest bardzo dużo, przyjeżdżają do nas najlepsi trenerzy i z tego należy się cieszyć i czerpać jak najwięcej korzyści.

Czy Hugh McCutcheon mógłby w jakiś sposób pomóc naszej siatkówce?

- On sam zaproponował podczas spotkania w Oklahomie, że jest do dyspozycji, jeśli chodzi o jakiekolwiek formy współpracy. I chyba warto z tego skorzystać, bo w końcu od kogo mamy się uczyć w żeńskiej siatkówce, jeśli nie od przedstawiciela mistrzyń świata. Czytałem niedawno o belgijskiej firmie, która wcześniej pomagała Niemcom i Szwajcarom w poprawie jakości szkolenia piłkarskiego i w przyszłym roku wejdzie do klubów naszej ekstraklasy, przeprowadzając tam audyt akademii młodzieżowych. Może trzeba spróbować tego w naszej siatkówce? Mamy poparcie Hugh, on powiedział w naszej rozmowie, że polska siatkówka jest kluczowa dla rozwoju tej dyscypliny na całym świecie i należy o nią dbać.

- Oczywiście, McCutcheon nie rzuci dla nas swojej uczelni, ale jest możliwe, żeby przyleciał do nas na parę tygodni, prześledził treningi najlepszych kobiecych drużyn w Polsce i prowadzone przez nie akademie młodzieżowe, a także zobaczył zajęcia w SMS-ie w Szczyrku. Ktoś z zewnątrz, uznany autorytet w świecie siatkarskim spojrzałby obiektywnie na stan naszego szkolenia. Potem sporządziłby raport na temat tego, gdzie mamy ewentualne braki, a co u nas funkcjonuje na dobrym poziomie. Podsuwam ten pomysł wydziałowi szkolenia PZPS, warto, żeby został on poważnie przemyślany: już wcześniej, kiedy byłem selekcjonerem siatkarek, było bardzo blisko tego, by taką wizytę odbył w Polsce Brazylijczyk Paulo Coco, asystent słynnego Ze Roberto. Ale z powodu późniejszych wydarzeń sprawa się rozmyła. Rozmawiałem z kilkoma swoimi kolegami i żaden z nich nie ma nic przeciwko pomysłowi takiego "audytu" dokonanego przez znanego szkoleniowca.
Piotr Makowski, Andrzej Grzyb i Tomasz Wasilkowski / fot. Andrzej Grzyb Piotr Makowski, Andrzej Grzyb i Tomasz Wasilkowski / fot. Andrzej Grzyb
W swoich wypowiedziach dotyczących polskiej myśli szkoleniowej w siatkówce wyrasta pan na jednego z jej głównych adwokatów. Głównie przez to, że polscy trenerzy są obecnie w odwrocie?

- Być może tak jest i są powody takiej sytuacji: przede wszystkim nie korzystamy z wiedzy naszych rodaków, którzy wiele osiągnęli w siatkówce. My, polscy szkoleniowcy, powinniśmy skonsolidować się i wspierać nawzajem tak, jak ma to miejsce u innych nacji i unikać często niepotrzebnych sporów. Poza tym jest wielu trenerów pracujących z młodzieżą, od których można czerpać sporo wiedzy. Nie ujmuję w tym momencie niczego szkoleniowcom z zagranicy, którzy sporo wnieśli do naszej ligi, aczkolwiek pamiętajmy, że mają oni poważne wsparcie swoich menadżerów i jest to z pewnością przyczyna ich sporej siły na rynku.

Nie jest tak, że w naszym środowisku siatkarskim inaczej podchodzi się i traktuje trenera mówiącego w obcym języku?

- Wielu aktywnych obecnie zawodników będzie próbowało swoich sił w pracy trenerskiej po zakończeniu kariery. I pewnie część z nich już teraz wypowiada się otwarcie, że zagraniczni szkoleniowcy są inni, często lepsi. W polskich ligach pojawiło się kilku wybitnych trenerów z różnych nacji, ale też wielu, którzy zostali zapomniani po kilku miesiącach pracy, kiedy zmierzyli się z naszą rzeczywistością. Nie ukrywam, że sytuacja jest trudna: nasi trenerzy powinni się wspierać, poza tym mało który polski szkoleniowiec jest związany z jakimkolwiek menadżerem, może taka tendencja pojawi się w najbliższym czasie.

Związek zawodowy polskich trenerów siatkówki - realny pomysł czy na razie sfera marzeń?

- Słyszałem, że były prowadzone kiedyś rozmowy na ten temat, ale koniec końców nic takiego ostatecznie nie powstało. I może faktycznie jest to problem, bo póki co trener w trudnych chwilach dostaje kopniaka, zostaje sam ze sobą i raczej nie może liczyć na jakąkolwiek formę pomocy czy ochrony. Jeżeli jeszcze ma się wsparcie menadżera, wtedy bywa łatwiej, ale tak naprawdę jedni radzą sobie obecnie nieco lepiej, drudzy nieco gorzej.

Staramy się bronić polskich trenerów, ale przecież na chwilę obecną to Włosi pracujący w najlepszych polskich klubach dbają o występujące w nich zawodniczki z naszego kraju i poniekąd przyczyniają się do kształtowania dyspozycji kadry narodowej.

- Gdyby tak było, to zagraniczni trenerzy już teraz stawialiby na polskie przyjmujące w swoich klubach, w końcu to na tej pozycji nasza kadra ma największe problemy. Patrząc na czołowe kluby naszej ligi, te z Polic, Sopotu, Wrocławia czy Dąbrowy Górniczej, raczej trudno szukać tam wielu przyszłych reprezentantek. Poza tym patrzmy też na dorobek tych szkoleniowców w rozgrywkach europejskich Ligi Mistrzyń: póki co obserwujemy od kilku lat, że sukcesów polskich drużyn nie było w nich za wiele. Praca trenera Cuccariniego idzie w dobrym kierunku, ale jeżeli mamy oceniać wszystkich jedną miarą, to nikt nie mówił po ostatnim finale Ligi Mistrzyń o wielkiej kompromitacji. Podejrzewam, że polski trener w takiej sytuacji zostałby pewnie potraktowany nieco inaczej.

Rozmawiał Michał Kaczmarczyk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×