PGE Skra Bełchatów od początku 2016 roku miała swoje problemy, przez co dopiero mecz z Duklą Liberec zakończyła bez straty seta. - To będzie sztab na pewno analizował, ale ja mogę powiedzieć, że zagraliśmy równy mecz od początku do końca, wszyscy walczyliśmy, było widać pozytywną energię. Tego może zabrakło w poprzednich pojedynkach. Mam nadzieję, że tak już będzie zawsze - powiedział Andrzej Wrona.
Dla bełchatowian mecz z czeskim zespołem był bardzo ważny, choć w razie porażki wciąż mieliby szansę na awans, ale przy korzystnym wyniku drugiego meczu. - Wtedy nic by nie zależało od nas. Chcieliśmy wykorzystać to, co było w naszych rękach i po prostu wygrać - powiedział zawodnik.
- Graliśmy dobrze, a kiedy gra się dobrze, sprawia nam to radość. To nie było tak, że podeszliśmy na luzie i zabawa jak na rozgrzewce, tylko po prostu konsekwentna dobra postawa - wyjaśnił środkowy. - W poprzednich spotkaniach bywało tak, że jeśli coś nam nie szło, to się trochę załamywaliśmy i nasza gra siadała. Musimy jednak w tych trudnych momentach cieszyć się tym, co robimy na boisku i być konsekwentni i wygrywać te mecze, w których jesteśmy w tarapatach - podkreślił.
Bełchatowianie kolejne mecze Ligi Mistrzów rozegrają już ponownie w Atlas Arenie w Łoldzi. - Tam wszyscy są za nami. Oczywiście lubimy grać tu w domu, ale tam jest szansa na to, by spotkać się z jeszcze większą rzeszą kibiców z całej Polski. Atlas Arena ma swoją magię, ja ją bardzo lubię po mistrzostwach świata i myślę, że każdy z nas ma takie odczucia. Po to się trenuje, żeby grać przed jak największą publicznością - zakończył Wrona.