Andrzej Niemczyk: Nigdy w życiu nie będę roślinką. Nie chcę być dla nikogo ciężarem

Andrzej Niemczyk wciąż toczy walkę z nowotworem. Rak zaatakował oba płuca, a leczenie jest skomplikowane - wymaga uruchomienia zagranicznych kontaktów oraz sporych nakładów finansowych. Trener Złotek nie traci jednak nadziei.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki

W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" 72-letni szkoleniowiec opowiedział o pierwszych dniach od momentu trafienia do szpitala w stanie krytycznym. Nie jest w stanie powiedzieć, kto zamieścił na jego profilu na facebooku komunikat o bardzo złym stanie zdrowia.

- Muszę przyznać, że przez kilka dni było ze mną bardzo źle. W ogóle nie mogłem jeść. Co zjadłem, to zwymiotowałem. Byłem jak roślinka, nie ruszałem się z łóżka. Sam siebie pytałem, jak mam walczyć, skoro nie mogłem nawet wstawać z łóżka? Myślałem, że zostaje mi tylko wyjazd do Szwajcarii, przyjęcie dwóch zastrzyków i przejście na drugą stronę. Kiedyś sobie przyrzekłem, że nigdy w życiu nie będę roślinką i nigdy nie będę jeździł na wózku inwalidzkim. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Wolę już ze sobą skończyć. Wezmę tabletkę i do widzenia - wyznał Andrzej Niemczyk.

Trener, który dwukrotnie zdobył z kobiecą kadrą złoto mistrzostw Europy, jest zbyt słaby na chemioterapię, ale nie traci nadziei. Ma dwa sposoby na to, by pokonać raka płuc.

- Teraz mam dwa wyjścia. Dostałem właśnie wiadomość, że kubańscy lekarze wymyślili wspaniały lek na raka płuc. Muszę dowiedzieć się szczegółów. Jest jeszcze drugi kierunek - w USA postawiono na nogi byłego prezydenta Jimmy’ego Cartera, który już był po drugiej stronie. I co? Chłop żyje, ma się dobrze i rąbie drewno w reklamach. Muszę się dowiedzieć co to za lekarstwo i kiedy będzie dopuszczone do sprzedaży w Polsce. Podobno od czerwca będzie je można kupić w Europie. Jeśli w naszym kraju nie będzie dostępne, sprowadzę je ze Stanów - zapowiedział Niemczyk.

Na regale szkoleniowiec trzyma zdjęcie Agaty Mróz-Olszewskiej, która w 2008 roku zmarła na białaczkę. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przyznał, że trudno było mu się pozbierać po tamtym wydarzeniu.

- To największa strata mojego życia. Jej śmierć tak mną wstrząsnęła, że przez tydzień ostro piłem. Prosiłem Boga, żeby wziął mnie do siebie zamiast niej. A kiedy się dowiedziałem, że przeszczep się udał, ale zabiła ją jakaś drobna infekcja, wyłem z rozpaczy - powiedział na łamach gazety Andrzej Niemczyk. I dodał: - Jeżeli jest jakieś życie pozagrobowe, w co trudno mi uwierzyć, to się spotkamy. Nawet jeżeli trafię do piekła, to jej pomacham. Bo chyba trafię do piekła.

Zobacz wideo: Trudne początki mistrzów KSW. "Nie można było żyć ze sportu"
Źródło: WP SportoweFakty
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×