Reprezentacja Serbii po długim i wyrównanym spotkaniu pokonała w tie-breaku Belgię. Druga drużyna ostatniej Ligi Światowej nie gra jednak najsilniejszym składem w Krakowie, a trener Nikola Grbić rotował składem, pozwalając na zaprezentowanie umiejętności prawie wszystkim zawodnikom.
- Jesteśmy zadowoleni z samego rezultatu, ale o naszej grze nie można tego powiedzieć. Nikt nie jest teraz jeszcze w dobrej formie, ani my, ani Belgia. Może z Bułgarią zaprezentujemy się już lepiej. Potrzebujemy po prostu więcej gry - wyjaśnił Nikola Jovović, który nie wystąpił od pierwszych minut, mimo że w poprzednich latach to on był pierwszym rozgrywającym. Dopiero w drugiej części spotkania zmienił Aleksę Brdjovicia.
Najbardziej osłabioną pozycją jest atak, nie ma ani Aleksandara Atanasijevicia, ani Sasy Starovicia. Całe spotkanie rozegrał Drazen Luburić, a w rezerwie był Tomislav Dokić. To właśnie ten pierwszy zawodnik zwykle decydował o sile serbskiej ekipy. - Nie jest łatwo grać bez największej gwiazdy. Muszę jednak pogratulować Luburiciowi, zagrał bardzo dobry mecz, zdobył 29 punktów. Jest młodym chłopakiem, ale pokazał, że w przyszłości może być znakomitym zawodnikiem - zapewnił rozgrywający.
Turnieje towarzyskie to najlepszy czas na sprawdzenie nowych rozwiązań, w tym przypadku szkoleniowiec może przetestować kolejnych siatkarzy. Poprzedni sezon dla Serbów był słodko-gorzki. Zdobyli srebro w Lidze Światowej, ale na mistrzostwach Europy i podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich zawiedli. - Swoją szansę dostało kilku nowych zawodników i wykorzystali ją. Mam nadzieję, że kiedy Aleks wróci na Ligę Światową, to będziemy jeszcze mocniejsi - zakończył Jovović.
ZOBACZ WIDEO Dawid Konarski: Lepsze takie szarpane pięciosetówki niż gładkie trzy sety