Jakub Głuszak nadzieją polskiej myśli szkoleniowej. "Nigdzie nie jest napisane, że to, co polskie, to gorsze"

W nowym sezonie zespół Chemika Police do walki o prymat na krajowych i europejskich parkietach poprowadzi Jakub Głuszak. Młody szkoleniowiec wierzy, że uda mu się potwierdzić tezę, iż polska myśl szkoleniowca nie musi być gorsza od zagranicznej.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
Jakub Głuszak WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Jakub Głuszak

Do niedawna wydawało się, że siatkarki Chemika Police w nadchodzącym sezonie Orlen Ligi poprowadzi doświadczony rosyjski szkoleniowiec Jurij Mariczew. Ostatecznie jednak, włodarze klubu z województwa zachodniopomorskiego zmienili koncepcję, stawiając na Jakuba Głuszaka. Młody szkoleniowiec kilka miesięcy wcześniej, zastępując Giuseppe Cuccarini na stanowisku trenera, poprowadził zespół do zwycięstwa w Pucharze Polski i rywalizacji o mistrzostwo kraju. To najwyraźniej przekonało działaczy polickiej ekipy do obdarzenia 30-latka kredytem zaufania.

WP SportoweFakty: W poprzednim sezonie na stanowisku szkoleniowca zastąpił pan Giuseppe Cuccariniego. Efektem pracy było zdobycie Pucharu Polski i mistrzostwa kraju. Co pan czuł, debiutując w roli trenera najlepszej polskiej ekipy?

Jakub Głuszak: Było to duże wyróżnienie, ale i odpowiedzialność. To niezwykle miłe uczucie być trenerem najlepszej drużyny Orlen Ligi. Początkowo byłem bardzo zaskoczony, ale później poukładałem sobie wszystko w głowie i przystąpiłem do pracy.

Czy obejmując zespół po raz pierwszy spodziewał się pan, że zakończy sezon w tak efektowny sposób? Rzadko zdarza się, aby którakolwiek drużyna sięgnęła po podwójną koronę. Tym bardziej, gdy szkoleniowcem jest młody trener, dopiero zbierający doświadczenie.

- Wiem, że w Orlen Lidze pracuje kilku starszych ode mnie trenerów, z większym doświadczeniem, ale to nie wiek ma znaczenie. Staram się mniejsze doświadczenie w roli pierwszego szkoleniowca nadrobić zaangażowaniem i pracowitością, bo tylko tak mogę budować swoją pozycję i zbierać bagaż doświadczeń.

ZOBACZ WIDEO: Jerzy Engel: Lewandowski i Krychowiak są jeszcze bez formy (źródło TVP)

W walce o Puchar Polski i mistrzostwo kraju pana drużyna zostawiła za plecami ekipy prowadzone przez utytułowanych szkoleniowców. Była z tego tytułu dodatkową satysfakcja? Pokazał pan przecież, że wbrew powszechnej opinii "Polak potrafi".

- Polak potrafi i to jest pewne. Nigdzie nie jest napisane, że co polskie to gorsze. My również znamy się na siatkówce, śledzimy światowe trendy i staramy się być na bieżąco. Dlatego narodowość nie ma znaczenia. Liczy się ilość włożonej pracy i wiara w to, co się robi.

Po zdobyciu mistrzostwa Polski i Pucharu Polski nie mógł być pan mimo wszystko pewny posady pierwszego szkoleniowca. Drużynę miał prowadzić Jurij Mariczew. Jak pan przyjął informację, że działacze postanowili postawić na kogoś bardziej doświadczonego? 

- W momencie kiedy przejąłem zespół po Giuseppe Cuccarinim, działacze wyraźnie zaznaczyli, że Chemik pod moją wodzą pozostanie do końca sezonu 2015/16. Wiedziałem, że w kolejnym wrócę do roli drugiego trenera, dlatego nie poczułem rozczarowania. Od początku plan był dla mnie klarowny.

W nadchodzącym sezonie poprowadzi pan jednak drużynę Chemika Police. Presja wyniku bez wątpienia jest spora. Czy mimo młodego wieku nie obawia się pan tego? Tym bardziej, że rywalizować będziecie na trzech frontach i właściwie na wszystkich wynik będzie bardzo ważny.

- Na pewno presja jest znacznie większa, bo prowadzimy zespół od samego początku przygotowań. To my jesteśmy odpowiedzialni za trening oraz wyniki w każdym z rozegranych spotkań. Stres jednak wpływa na nas motywująco. Nie boimy się, zamieniamy odpowiedzialność w pracowitość.

W drużynie Chemika Police przed sezonem zaszło wiele zmian. Jak pan ocenia potencjał jakim dysponuje drużyna w porównaniu do tego z poprzedniego sezonu?

- Potencjał jest porównywalny, a może nawet większy. Zmiany na pozycjach nie obniżyły poziomu naszej drużyny, dlatego na każdej z płaszczyzn mamy spore ambicje i możliwości.

Jedną z nowych twarzy w pana ekipie będzie Malwina Smarzek. Trener Jacek Nawrocki w kadrze próbuje tą zawodniczkę na pozycji przyjmującej. Czy w klubie również będzie ona występowała w tej roli?

- Zmiana pozycji dla Malwiny nastąpiła po konsultacji trenera Nawrockiego z klubem. Szczerze mówiąc, zanim trener Nawrocki zaproponował nam to rozwiązanie, sami chcieliśmy spróbować takiego wariantu. Mecze w reprezentacji na lewym skrzydle na pewno będą procentować w klubie. W naszym zespole Malwina będzie pełnić rolę przyjmującej.

W obliczu rywalizacji na trzech frontach, natężenie spotkań będzie szczególnie duże. Jak wobec tego ocenia pan decyzję działaczy Orlen Ligi dotyczącą powiększenia siatkarskiej ekstraklasy?

- Początek ligi w mojej ocenie nie jest aż tak intensywny. Mamy czas na solidne trenowanie i przygotowanie się do najbardziej intensywnego okresu, jakim będzie dla nas grudzień oraz styczeń. Wtedy dochodzi Liga Mistrzyń i będziemy grać kilka spotkań w tygodniu. Musimy się do tego odpowiednio przygotować. W poprzednich latach wyglądało to podobnie, dlatego wiemy co robić i będziemy gotowi.

Kto z rywali, pana zdaniem, jest w stanie włączyć się do walki o czołowe lokaty w Orlen Lidze i zagrozić wam w walce o kolejne złoto?

- W mojej ocenie ciekawy skład zbudowały zespoły Budowlanych Łódź, Impela Wrocław oraz Developresu SkyRes Rzeszów. Pozostałym drużynom również należy się szacunek, nie można przekreślać ich szans. Po prostu uważam, że wymienione przeze mnie ekipy na papierze wyglądają wartościowo.

Dużo trudniej o zwycięstwa będzie w Lidze Mistrzyń, gdzie zagracie z Imoco Volley Conegliano, Telekomem Baku i najprawdopodobniej z Liu Jo Nordmeccanicą Modeną lub RC Cannes. Jak pan ocenia szanse zespołu na awans do kolejnej rundy i jakie są wasze cele jeśli chodzi o rywalizację w europejskich pucharach?

- Grupa będzie bardzo wyrównana. Zespoły włoskie będą najpoważniejszymi rywalami. Dokonaliśmy już wstępnej analizy tych drużyn. Uważamy, że o końcowym rezultacie spotkań zadecydują niuanse, większa odporność psychiczna i odpowiednie realizowanie taktyki. Jeśli zagramy na odpowiednim poziomie, mamy pełne prawo do wiary w awans do następnej rundy.

W ostatnim czasie sporo mówiło się o tym, że polscy szkoleniowcy są niedoceniani. Bogdan Serwiński stwierdził kiedyś, że przypina im się łatkę nieudaczników. Pana przypadek pokazał, że są w kraju działacze, którzy nie boją się stawiać na rodaków. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii?

- W nadchodzącym sezonie w Orlen Lidze nastąpił zwrot akcji. Wielu młodych trenerów z Polski dostało szanse pracy w roli pierwszego szkoleniowca. To jest duża dla nas szansa. Teraz czas, aby udowodnić swoją wartość.

Czy pana nominacja może coś zmienić w podejściu do polskiej myśli szkoleniowej?

- Nie tylko moja, ale również innych młodych trenerów z Polski. Jeśli projekty, w które zostali zaangażowani wypalą, to znaczy, że były to słuszne decyzje. Bardzo bym chciał, żeby tak się stało.

Czy działacze klubów Orlen Ligi powinni odważniej stawiać na polskich szkoleniowców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×