Prawdziwy problem reprezentacji Polski. Nie chodzi o trenera

PZPS zdecydował się na zakończenie współpracy ze szkoleniowcem reprezentacji Polski Stephanem Antigą. Tyle że słabe wyniki wynikają z przyczyny niezależnej od trenera i zmiana na tym stanowisku tego problemu nie rozwiąże.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
WP SportoweFakty

Jeżeli popatrzymy na drużyny narodowe, które odniosły największe sukcesy w minionym roku (sukcesy, których zabrakło reprezentacji Polski), to widać pewną prawidłowość.

Warunkiem podstawowym i oczywistym, żeby liczyć się w światowej czołówce siatkarskiej, jest rosły i skuteczny atakujący. Mający minimum dwa metry (ewentualne braki w centymetrach musi nadrabiać skocznością) i odpowiadający temu zasięg, mocne uderzenie zdolne do przełamania rąk blokujących, technikę pozwalającą mu kończyć trudne i źle wystawione piłki oraz robiącą krzywdę rywalom zagrywkę.

Ale to już nie wystarcza, żeby w tej światowej czołówce odnieść sukcesy na miarę medali. Do tego potrzeba jeszcze jednego zawodnika - bardzo ofensywnego zawodnika na pozycji przyjmującego. Coraz częściej również wysokiego, z dobrym zasięgiem i siłą, zdolnego do kończenia piłek wysokich, czyli nierozegranych, w charakterystyce podobnego do atakującego.

Wystarczy spojrzeć na ostatnie igrzyska olimpijskie. W każdej drużynie, która dotarła do półfinału, atakującego wspierał przyjmujący, który zdobywał niewiele mniej punktów i był prawie tak samo skuteczny przy trudnych piłkach na dwu- lub trójbloku. W Rosji był to mający 208 cm wzrostu Jegor Kliuka, w USA mający 205 cm Aaron Russell, Włosi mają kosmicznego (i dwumetrowego) Osmanyego Juantorenę, a Brazylijczycy może nie aż tak wysokiego, ale bardzo skocznego Ricardo Lucarellego. Akurat w finale IO młody Brazylijczyk nie wytrzymał ciśnienia, ale doskonale w jego roli zastąpił go Felipe Fonteles. Każdy z wymienionych siatkarzy był drugim punktującym w swoim zespole i zdobył niewiele mniej punktów od atakującego.

ZOBACZ WIDEO Radoslav Latal po Jagiellonii: Nie stworzyliśmy nawet jednej sytuacji (Źródło: TVP S.A.)

Znaczenie ofensywnych, rosłych przyjmujących znacząco wzrosło w ostatnich latach między innymi z powodu powrotu do bardzo mocnej zagrywki z wyskoku. Drużyny podejmują większe ryzyko w polu serwisowym i coraz częściej trzeba grać akcje na wysokiej piłce. Jeżeli wszystkie one spadają na barki atakującego, to w którymś momencie meczu i on jest zmęczony, a defensywa rywali potrafi go zneutralizować.

Co jest istotne, ten zawodnik musi w miarę przyzwoicie przyjmować. Nie perfekcyjnie, ale przede wszystkim na tyle dobrze, żeby obciążenie przyjęciem w żaden sposób nie zaburzało jego skuteczności w ataku. Jeżeli co chwilę będzie leżał przewrócony, to jego przydatność dla zespołu drastycznie spada.

Widać wyraźnie, że ani sam taki świetny i skuteczny ofensywny przyjmujący ani sam doskonały atakujący nie wystarczają do osiągania sukcesów. Nie ma już wygrywania meczów jednym, nawet wybitnym zawodnikiem. Reprezentacja Francji zdobywała medale tylko wtedy, kiedy i Antonin Rouzier i Earvin Ngapeth grali na swoim najwyższym poziomie. Reprezentacja Argentyny ma w swoim składzie jednego z najlepszych przyjmujących na świecie - Facundo Conte, dzięki czemu może awansować na igrzyska i dojść do ćwierćfinału, ale dalej już nie - brakuje mu wsparcia na prawym skrzydle. Do medali na imprezach międzynarodowych potrzebnych jest dwóch ofensywnych siatkarzy o bardzo dobrym zasięgu i skutecznych z piłek wysokich.

Reprezentacja Polski taki duet miała ostatnio podczas mistrzostw świata w 2014. Można powiedzieć, że była wręcz prekursorem tego trendu i po tym turnieju wiele drużyn poszło w ślady Biało-Czerwonych, widząc jego efektywność. Na ataku grał wtedy Mariusz Wlazły, a z lewego skrzydła wspierał go mający 206 cm Mateusz Mika. Przyniosło to wspaniały i wymarzony sukces, czyli złoty medal.

Niestety, od tamtego czasu nie mamy takiego duetu, co wyraźnie odbiło się na osiągnięciach naszej reprezentacji. Mika nie wrócił do poziomu prezentowanego w 2014, pokonało go zmęczenie i kontuzje, i nie wiadomo czy wróci kiedykolwiek. Wlazły zrezygnował z gry dla drużyny narodowej, ale akurat na tej pozycji francuska para szkoleniowców znalazła doskonałe zastępstwo, bo z Bartosza Kurka wyrósł świetny atakujący klasy światowej. Udowodnił to także podczas igrzysk olimpijskich, gdzie był najjaśniejszym punktem zespołu. Niestety, nie miał wsparcia na lewym skrzydle.

Oczywiście, wymarzonym lewoskrzydłowym i rozwiązaniem wszystkich problemów byłby grający w polskich barwach Wilfredo Leon, ale szanse na pozyskanie go w najbliższym czasie są raczej iluzoryczne.

Teoretycznie można rozważyć przesunięcie Kurka z powrotem na przyjęcie, a na ataku postawienie na parę Dawid Konarski - Maciej Muzaj, ale to rozwiązanie nie będzie skuteczne. Nie wdając się w detale, bełchatowski zawodnik traci wiele ze swojej skuteczności, kiedy jednocześnie przyjmuje i nie byłby takim wsparciem dla reprezentacji, jak jest z prawego skrzydła. Powinien na nim zostać. A co z lewym skrzydłem?

W tej chwili jest w Polsce - poza Miką w formie z 2014, który jest na razie bytem czysto teoretycznym - dwóch siatkarzy, którzy mogliby być pożądanym ofensywnym lewoskrzydłowym i zapełnić ten bolesny brak. I którzy nie raz udowodnili, że doskonale radzą sobie przy piłkach wysokich, a przyjęcie nie wpływa na ich skuteczność w ataku. Jednak obaj są stosunkowo młodzi i obaj aktualnie nie grają w klubie. Wiek i brak doświadczenia nie są przeszkodą, jak dobrze pokazuje przykład 23-letniego Aarona Russella, ale brak grania na pewno nim jest. Mowa o Bartoszu Bednorzu oraz Arturze Szalpuku, którzy z powodu strategii szkoleniowca - słusznej w kontekście jego zespołu - klaszczą w bełchatowskim kwadracie. Notabene klaszczą tam w towarzystwie podstawowego atakującego polskiej reprezentacji, co nie rokuje zbyt dobrze rezultatom Biało-Czerwonych na zbliżających się mistrzostwach Europy.

Można obwiniać o wszystko Stephane'a Antigę i widzieć w jego decyzjach podstawową przyczynę słabej gry Polaków w ostatnich dwóch sezonach. Można nawet się z nim rozstać i znaleźć nowego trenera. Ale dopóki w reprezentacji Polski nie będzie bardzo skutecznego ofensywnego lewoskrzydłowego, który regularnie radzi sobie z rosyjskim, amerykańskim czy serbskim blokiem, to żadne zmiany szkoleniowca nie pomogą.

Ola Piskorska

Czy Polska ma szansę ma medal ME 2017?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×