Jakub Kochanowski: Sport to nie tylko nazwiska

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

W 24. kolejce PlusLigi Indykpol AZS Olsztyn, określany rewelacją sezonu, uległ kędzierzyńskiej ZAKSIE 1:3. W każdym z setów nie brakowało walki po obu stronach siatki. Jakub Kochanowski przyznaje, że o sile danej drużyny świadczy kilka elementów.

WP SportoweFakty: Niewiele zabrakło, by w Kędzierzynie-Koźlu kibice byli świadkami tie-breaka. Po takich spotkaniach ciężko wraca się do domu?

Jakub Kochanowski: Na pewno po tym spotkaniu pozostanie duży żal, bo ZAKSA była zdecydowanie w naszym zasięgu, a o ostatecznym wyniku zadecydowały detale. Był to dla nas na pewno sprawdzian przed ostatnią częścią sezonu, ponieważ czekają nas bardzo ciężkie mecze. Myślę, że ze spotkania przeciwko ZAKSIE wyciągniemy wnioski i będziemy mieli nad czym pracować.

Po 23. kolejkach zajmowaliście w tabeli trzecią lokatę, wyprzedzając takie drużyny jak PGE Skra Bełchatów, Jastrzębski Węgiel, Cerrad Czarni Radom, Lotos Trefl Gdańsk. Jaka jest wasza recepta na ten "mały" sukces? 

- Naszym wielkim atutem jest zespołowość. Natomiast naszą największą siłą było to, że nie traciliśmy żadnych punktów w meczach, w których byliśmy faworytem i na pewno to zagwarantowało nam tak wysokie miejsce.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

Jest takie nieeleganckie powiedzenie, że w danej drużynie "grają nazwiska". W waszej ekipie, oczywiście nikomu nie umniejszając, prócz nazwisk są także młode talenty.

- Jak widać sport to nie tylko nazwiska. Istnieje jeszcze coś takiego jak forma sportowa i niektórzy zawodnicy w danym dniu mogą być w wyższej formie, a inni w gorszej. Jeśli złoży się tak, że gracze z "wielkimi" nazwiskami akurat nie trafią na swój dzień, a z kolei ci, którzy nazwisk "nie mają", zagrają swojego szlema to wówczas możemy obserwować bardzo ciekawe widowiska. Natomiast uważam, że nazwiska nie odgrywają aż tak wielkie roli.

Nie sposób wymienić tutaj Jana Hadravy. To na pewno jedno z odkryć tego sezonu. Podczas meczu z ZAKSĄ nawet Dawid Konarski prezentował się momentami przy nim dosyć słabo.

- Faktycznie Dawid Konarski nie zagrał na swoim najwyższym poziomie, a z kolei Janek zaprezentował się bardzo dobrze. Zresztą on przez cały sezon udowadnia swoją wartość i mimo tego, że nigdy nie grał w najlepszych ligach świata pokazuje, że potrafi grać w siatkówkę.

Jakie to uczucie, kiedy chłopak urodzony w 1997 roku staje naprzeciw największych gwiazd siatkówki i walczy z nimi, jak równy z równym? Łatwo dać się zwariować.

- Do każdego spotkania trzeba podchodzić z otwartą głową. Najważniejsze jest to, żeby nie przestraszyć się "wielkich drużyn" i przeprowadzać analizę taktyki, którą sobie założyliśmy. Dawać z siebie po prostu "maxa" - myślę, że to wystarczy.

Jest pan najlepszym przykładem bestselerowego już utworu: "Hej Spała, wioska niemała, zrobi z ciebie siatkarza ideała".

- Na pewno nie nazwałbym siebie ideałem, ale to prawda, ukończyłem Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Spale, tak jak jeszcze "paru" innych siatkarzy grających w PlusLidze. Myślę, że każdy, kto tam uczęszczał, nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Dlatego, jeśli ktoś by się kiedyś zastanawiał nad wyborem - gorąco polecam.

Sportowy idol? Daniel Pliński?

- Ciężko nazwać Daniel Plińskiego idolem, skoro przebywamy razem na co dzień. Ale na pewno jest moim mentorem. Z kolei mój idol to Maxwell Holt.

W reprezentacji Polski juniorów pełni pan rolę kapitana, a w swoim dorobku ma pan już kilka złotych medali. Jest czego zazdrościć.

- Jestem realistą. Natomiast zgadzam się, że osiągnęliśmy bardzo wiele, dlatego staram się z tego cieszyć, bo wiem, że niejedna osoba chciałaby być na moim miejscu i oddałaby za to wszystko. Dlatego staram się czerpać z tego, co mam - wykorzystywać sytuację najbardziej, jak tylko mogę i wydaje mi się, że w tym momencie robię to dobrze.

W kolejnym spotkaniu mierzycie się z Asseco Resovią Rzeszów, Resovią, która dopiero została pokąsana przez GKS Katowice.

- Nasza liga jest na tyle specyficzna, że w pierwszej "ósemce" zespołów każdy może ugryźć każdego. Na pewno wielkim atutem będzie to, że gramy u siebie. Jak wszyscy wiedzą, nasza zimniutka "Urania" nie jest halą przyjemną do grania. My jesteśmy już do niej przyzwyczajeni. Musimy podejść do spotkania z otwartą głową, pokazać swoją siatkówkę i nie zważać na to, jaką siatkówkę będzie prezentowała Resovia. I to największa szansa, żeby punkty z tego meczu zostały u nas.

Rozmawiała Anna Kardas

Komentarze (0)