Jakub Jarosz powróci do reprezentacji Polski? "Jest liderem El Jaish, ale taka rola odciska piętno"

Materiały prasowe / Twitter / Tomasz Wasilkowski / Tomasz Wasilkowski (drugi od prawej)
Materiały prasowe / Twitter / Tomasz Wasilkowski / Tomasz Wasilkowski (drugi od prawej)

Dla zespołu El Jaish miniony sezon ligowy był wyjątkowo udany. Spory wkład w ten sukces miała trójka Polaków: Jakub Jarosz, Tomasz Wasilkowski i Kornel Kiliński, którzy przed rozpoczęciem sezonu podpisali kontrakty z ekipą wicemistrza kraju.

Rywalizacja ligowa i pucharowa w Katarze już się zakończyła. Ekipa El-Jaish SC, w składzie z Jakubem Jaroszem oraz członkami sztabu szkoleniowego Tomaszem Wasilkowskim i Kornel Kilińskim, dwukrotnie sięgnęła po srebrne medale. Kilka tygodni później nasz tercet mógł cieszyć się z kolejnego krążka, wywalczonego w Bahrajnie w turnieju "Arabic Championship". W rozmowie z WP SportoweFakty, statystyk katarskiej ekipy opowiedział m.in. o swoich wrażeniach z minionego sezonie oraz planach drużyny na najbliższe tygodnie.

WP SportoweFakty: Co zdecydowało o tym, że postanowił pan podjąć wyzwanie i wyruszyć w nieznane, ostatecznie lądując w Katarze?

Kornel Kiliński: Po zakończonym kontrakcie w Lotosie Treflu Gdańsk zacząłem szukać nowego klubu. Chciałem kontynuować pracę jako statystyk, więc rozesłałem CV po klubach Plusligi i Orlenligi. Niestety z żadnym z klubów nie udało mi się nawiązać współpracy. We wrześniu dostałem informację, że trener Tomasz Wasilkowski jest w Katarze i szuka statystyka. Odbyliśmy parę rozmów i po miesiącu wyjechałem z kraju.

Czyli nie zastanawiał się pan zbyt długo nad wylotem?

- Nie było na to czasu, bowiem sezon zbliżał się nieubłaganie szybko, a ja wciąż nie miałem klubu. Decyzja była bardzo trudna, ponieważ mam rodzinę, przyjaciół i studia w Polsce. Zostawienie tego wszystkiego było niemal nie do pomyślenia, ale zdecydowałem się. Jestem ciekawy świata i to była dla mnie niepowtarzalna okazja, żeby nabrać doświadczenie, poznać ludzi i odmienną kulturę.

Wcześniej w Katarze grali m.in. Łukasz Kadziewicz, Mariusz Wlazły i Zbigniew Bartman. Konsultował się pan z nimi przed podjęciem decyzji o przenosinach?

- Nie, rozmawiałem jedynie z Tomkiem (Wasilkowskim - dop. red.) i z trenerem Wojciechem Janasem, który w zeszłym sezonie był w tym samym klubie. Pytałem jak to wszystko wygląda i czego mam się spodziewać. Inaczej wygląda to z perspektywy członka sztabu, a inaczej zawodnika.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Trudno było się odnaleźć w Katarze z uwagi na różnice kulturowe?

- Rzeczywiście różnice są bardzo duże, ale ludzie tutaj są otwarci i uprzejmi. Mieszanka kulturowa jest tak ogromna, że nie zwraca się uwagi na narodowość czy kolor skóry. W końcu większość populacji Kataru to emigranci.

A jeśli chodzi o poziom sportowy? Jak tamtejsza ekstraklasa prezentuje się na tle np. PlusLigi?

- Przychodząc tutaj nie spodziewałem się wysokiego poziomu rozgrywek, jednak zostałem pozytywnie zaskoczony. Myślę, że cztery lub pięć zespołów mogłoby nawiązać walkę z klubami z dołu tabeli Plusligi. A sposób w jaki są prowadzone drużyny oraz organizacja stoi na przyzwoitym poziomie.

Co było najtrudniejsze jeśli chodzi o aklimatyzację w Katarze? Nie tylko pod względem sportowym, ale także kulturowym.

- Najciężej było przyzwyczaić się do poruszania się samochodem. Doha to duże miasto, drogi są w bardzo dobrym stanie, ale kierowcy i brak jakichkolwiek zasad ruchu powodują, że jazda jest bardzo niebezpieczna. Musiałem zaakceptować fakt, że nie patrzy się najpierw na znaki, ale na wielkość samochodu, który akurat jedzie. Bo większy i szybszy ma pierwszeństwo.

Dla pana jako statystyka, praca w El Jaish była sporym wyzwaniem. Wszedł pan na zupełnie nieznany teren i musiał analizować grę anonimowych w większości graczy. Dużo czasu zajęło poznanie katarskiej siatkówki?

- System pracy statystyka w Katarze bardzo ułatwia poznanie tutejszej siatkówki. Wszystkie ligowe mecze rozgrywane są w jednej hali, co dwa dni dwa kolejne mecze. Jestem więc na dosłownie każdym rozgrywanym spotkaniu. Taki rodzaj pracy daje nie tylko możliwość analizy drużyny poprzez liczby, ale też okazję do poznania jak drużyna reaguje i zachowuje się w różnych sytuacjach meczowych, na przykład pod wpływem stresu.

Miał pan w swojej pracy taki moment, kiedy stwierdził pan "ja chyba tutaj nie pasuję"?

- Nie, od początku podobało mi się to co robię i mam ciągle chęci, by jeszcze bardziej rozwijać się w tym kierunku. Ten wyjazd tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę dalej to robić. Było to nowe wyzwanie i mam nadzieję, że w przyszłości czekają mnie kolejne.

Przed kilkoma tygodniami zakończyliście sezon ligowy, sięgając po srebrne medale. Ten wynik to największy sukces w historii klubu. Spodziewaliście się, że będzie aż tak dobrze?

- Wiedzieliśmy, że w poprzednich latach zespół plasował się w pierwszej czwórce ligowych rozgrywek, ale nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, jeśli chodzi o poziom innych drużyn. Okazało się, że w lidze jest pięć ekip na podobnym poziomie, co bardzo zaostrzało rywalizację. Każdy mecz był zacięty, a po pierwszej rundzie skończonej na 4. miejscu, powrót do walki o medale był dużym wyzwaniem. W drugiej rundzie graliśmy już swoją siatkówkę. Udało się wygrać za trzy punkty dziewięć na dziesięć spotkań, tylko jedno przegraliśmy 2:3. To ostatecznie dało nam srebrny medal. Mimo wszystko był to dla nas ciężki sezon ciężki, ponieważ borykaliśmy się z wieloma kontuzjami.

Po zakończeniu sezonu ligowego polecieliście do Bahrajnu na "Arabic Championship" gdzie odnieśliście kolejny sukces. Niebawem czekają was kolejne turnieje.

- Arabic Championship zakończyliśmy na drugim miejscu. To kolejny historyczny wynik klubu. Wszyscy jesteśmy z niego zadowoleni. Obecnie mamy chwilę oddechu, a potem czeka nas okres przygotowawczy do kolejnych turniejów. Póki co skupiamy się na treningach i jak najlepszym przygotowaniu do kwietniowych zmagań, bo rywalizacja tam wkroczy na znacznie wyższy poziom.

Niektórzy twierdzą, że Katar to kierunek dobry dla siatkarskich emerytów, bo bez większego wysiłku można tam godnie zarobić. Zgodzi się pan z tym stwierdzeniem?

- Nie, kluby raczej nie pozwalają sobie na ściąganie zawodników, którzy chcą sobie odpocząć. Jeśli ktokolwiek odpuszcza sobie na treningach lub nie spisuje się w meczach, prezesi nie mają oporów by podziękować takiemu graczowi i szukają kogoś innego. Zawodnikom profesjonalnym łatwiej jest zdobywać punkty, ale według mnie wysiłek, który muszą włożyć jest znacznie większy, bo dostają oni czasem 60 piłek w meczu. Spoczywa na nich ciężar gry i decydują o wynikach spotkań.

W Polsce wiele osób śledziło wyniki El Jaish, zwracając szczególną uwagę na postawę Jakuba Jarosza, jednego z kandydatów do gry w reprezentacji. Jak by pan ocenił formę prezentowaną przez tego zawodnika?

- Kuba spisywał się bardzo dobrze. Jest liderem naszego zespołu, ale taki sezon odciska też piętno na zdrowiu. Ilość skoków była bardzo duża i na pewno przyda mu się odpoczynek przed pucharami, które czekają nas w kwietniu.

Rozmawiał Jacek Pawłowski 

Komentarze (0)