Marek Solarewicz objaśnia wrocławski wzór na sukces
- Wszystko zależy od charakteru trenera, jego wiedzy o grze, o detalach, które można w niej zauważyć… Ale szczególnie cenne jest wcześniejsze doświadczenie i pełnienie innych funkcji w sztabie trenerskim. Zwykło się przyjmować, że statystyk ma nieco mniejsze oddziaływanie na zespół niż trener, ale wszystko zależy od podziału kompetencji. Ważna jest samokontrola i pokora w swojej pracy, zaakceptowanie pewnych etapów dochodzenia do coraz większej odpowiedzialności za drużynę. Bazuję na tym, czego wcześniej się nauczyłem i zaobserwowałem, natomiast na pewne sytuacje podczas treningów i spotkań muszę reagować intuicyjnie, choćby w kontaktach z zawodniczkami: gdy muszę skomentować jej zagranie, coś jej doradzić lub po prostu porozmawiać.
Akurat pan miał okazję pracować we Wrocławiu przy silnych osobowościach, które nie bały się wyrażać jasno swojego zdania.
- Każdy trener, przy którego boku pracowałem, nauczył mnie sporo w zakresie prowadzenia drużyny, motywacji, zachowania podczas spotkań, relacji z zespołem… Sam zresztą obserwuję wielu szkoleniowców na żywo czy w telewizji, patrzę, jak reagują w danych sytuacjach i potem rozmawiamy w naszym sztabie nad różnymi wychwyconymi szczegółami. Oceniamy, czy dane zachowanie było słuszne, czy niesłuszne, czy pomogło albo nie, co można było zrobić inaczej…
Macie swoich ulubionych trenerów z Polski lub zagranicy?
- Trudne pytanie, bo to wszystko odbywa się raczej w atmosferze swobodnej dyskusji, kiedy ktoś rzuci temat: widziałeś ten mecz? Była taka i taka sytuacja, trener zrobił tak i tak, co o tym sądzisz? Zresztą każdy szkoleniowiec zachowuje się trochę inaczej… Pamiętam, jak kiedyś Daniel Castellani powiedział o swojej pracy z kadrą reprezentacji Polski: drużyna potrzebuje w różnych momentach różnego Castellaniego, czasem musi być on bardziej agresywny, czasem spokojniejszy. I to się tyczy chyba każdego trenera i jego adaptacji do określonych sytuacji, a zwłaszcza w siatkówce kobiet. W zależności od okresu treningowego czy okoliczności w danym meczu czasem trzeba hamować nastroje, a czasem je pobudzać.
W pracy z siatkarkami aspekt psychologiczny jest chyba jednym z najważniejszych.
- Dla mnie osobiście to jedno z największych wyzwań w pracy i cieszę się z tylu zmian w krótkim czasie, kiedy dzieje się naprawdę dużo. W końcu gdybym doskonale wiedział przed każdym treningiem, jak nastawiona przyjdzie każda z moich zawodniczek, to po prostu bym się nudził. A tak jestem trochę zaskakiwany. Taki jest urok żeńskiej siatkówki… i w ogóle kobiet, że te nastroje tak często się zmieniają, ale broń Boże nie zamierzam na to narzekać, w końcu użyłem właśnie takiego słowa: urok. I to jest wielka okazja do rozwoju dla nas i sprawdzania w boju naszej wiedzy, patrzenia, które nasze reakcje były korzystne, a które nie.