Wojciech Włodarczyk: Nie miesza mi w głowie powołanie do reprezentacji

WP SportoweFakty / Asia Błasiak
WP SportoweFakty / Asia Błasiak

Wojciech Włodarczyk, przyjmujący Indykpolu AZS-u Olsztyn, w rozmowie z naszym portalem podsumował wygrany 3:0 mecz z Lotosem Treflem Gdańsk i skomentował swoje powołanie do reprezentacji Polski. "Nie zaprzątam sobie tym głowy" - twierdzi.

WP SportoweFakty: Pierwsze dwa sety były bardzo zacięte, ale w trzeciej partii już dominowaliście. Co sprawiło, że od samego jej początku wywarliście taką presję na rywalach?

Wojciech Włodarczyk: Na przerwie trener powiedział, że mamy grać dobrze i graliśmy świetnie. Taka motywacja nam wystarczyła. Nie no, żartuję. Ale do każdego meczu podchodzimy w pełni zmotywowani, więc nie to miało tutaj największe znaczenie. Ważniejsze było to, że wygraliśmy na przewagi dwie trudne końcówki. Gdybym miał tutaj użyć żargonu bokserskiego, powiedziałbym, że dwa razy odesłaliśmy przeciwnika na matę i trzeci raz już się nie podniósł.

[b]

A może dostaliście zastrzyk energii jeszcze przed meczem, bo zobaczyliście, że Onico AZS Politechnika Warszawska pokonała Jastrzębski Węgiel i dystans między wami, a czołową czwórką się zmniejszył?
[/b]
- Każdy z nas ma internet w telefonie i zna wyniki pozostałych drużyn. Wszyscy wiedzieliśmy więc, co wydarzyło się w stolicy. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet gdyby Jastrzębski Węgiel zwyciężył w z Onico AZS PW 3:0, to i tak chcielibyśmy wygrać w Gdańsku. Oczywiście, matematycy, statystycy i ci wszyscy inni eksperci, liczący te punkty, widzą, że szansa ciągle się tli, ale my na to nie patrzymy. Tak czy tak, chcemy zgarnąć w dwóch kolejnych spotkaniach sześć punktów. Czy skończymy tę fazę na piątym, czy na pierwszym miejscu, to nie do końca jest już zależne od nas.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o meczu z Czarnogórą: To nie MMA

Przed sezonem spodziewaliście się, że będziecie jednym z kandydatów do medali?

- Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy wszyscy spodziewali się takiego układu tabeli, ale myślę, że każdy ma jakieś ambicje i zna swoją wartość, więc stworzyliśmy drużynę, która miała walczyć. I rzeczywiście - walczymy i wygrywamy. To jest cel, który postawiliśmy sobie przed sezonem. Nikt nie zakładał, czy mamy być w czwórce, czy w ósemce, każdy chciał grać na miarę swoich możliwości, podnosić umiejętności, dawać kibicom dużo radości… nie wiem, co by tu jeszcze zrymować.

Mówimy o tworzeniu drużyny i to chyba rzeczywiście u was widać. Tworzycie bardzo zbilansowany zespół, bez jednego konkretnego lidera.

- Tak, na tym chyba polega nasza siła i łatwość gry, że przeciwnik ma problem, żeby odczytać zamiary rozgrywającego, a gdy ten zgubi już blok, każdy ze skrzydłowych czy środkowych jest w stanie dołożyć swoją cegiełkę do wygranej.

Liga ligą, ale zbliża się sezon reprezentacyjny. Znalazł się pan na liście powołań trenera De Giorgiego, jednak lista ta jest bardzo szeroka. Zaskoczyły was jej rozmiary? Myśli pan już o walce o miejsce w składzie?

- Nie wiem, jak u innych, ale w mojej głowie nie robi to jakiegoś bałaganu. Lista jest taka, bo taką musiał wystosować trener. W zeszłym roku była chyba jeszcze większa. Nie ma to żadnego znaczenia. Będziemy się wszyscy ekscytować dopiero, gdy szkoleniowiec poda już skład właściwy na zgrupowanie w Spale.

[b]

Czy pana zdaniem powołanie jest pochodną tego, że w Indykpolu AZS-ie Olsztyn regularnie znajduje się pan w wyjściowej szóstce?
[/b]
- Tak, ja też czuję, że ten sezon układa się lepiej niż poprzednie, więc wiem, że zrobiłem postępy. A czy znajdę uznanie w oczach trenera? Nie wiem. I tak staram się grać na 100 procent swoich możliwości w każdym kolejnym meczu, więc nie zaprzątam sobie głowy tymi kwestiami.

A zostanie pan w drużynie z Olsztyna na dłużej?

- Jeśli chodzi o klub, to zawsze odpowiadam "pomidor", czyli nie odpowiadam. Umowę podpisywałem na jeden sezon.

Rozmawiała Agata Wasielewska 

Komentarze (0)