W przedostatnim wyjazdowym meczu Lotos Trefl Gdańsk bez większych problemów pokonał AZS Częstochowa, którzy zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Z małymi wyjątkami w drugiej partii w pełni kontrolowali grę.
- Przyjechaliśmy do Częstochowy w roli faworyta i nie była to żadna tajemnica. Cieszymy się, że prawie na końcu PlusLigi udało się nam wygrać w miarę gładko za trzy punkty. Brakowało nam takich zwycięstw w tym sezonie - powiedział Bartosz Gawryszewski i dodał: - Nie ma co ukrywać, że to nasz zespół kontrolował spotkanie. Zawsze jest lepiej wygrać niż przegrać. Niemniej to zwycięstwo niczego nie zmienia w plusligowej tabeli.
Drużyna z Trójmiasta fazę zasadniczą PlusLigi zakończy meczem z BBTS Bielsko-Biała. Następnie rozegra dwa spotkania o siódmą lokatę. Najprawdopodobniej ich przeciwnikiem będą Cerrad Czarni Radom. - Przed nami ostatni mecz fazy zasadniczej z BBTS-em, a potem dwa spotkania o siódme miejsce i będzie koniec sezonu. Chcemy dotrwać do końca rozgrywek w zdrowiu i dobrych nastrojach. Chcemy wygrać wszystko co się da - wyznał środkowy.
Po piątkowym meczu Bartosz Gawryszewski nie ukrywał, że w dalszym ciągu czuje sentyment do Częstochowy, miasta i klubu, w którym zbierał pierwsze szlify w seniorskiej siatkówce.
- Oczywiście, że mam sentyment do tego miasta. To był mój pierwszy klub w PlusLidze. Zdobyłem w Częstochowie pierwszy brązowy medal mistrzostw Polski. Jednak to były inne czasy. Miałem okazję w jednej drużynie grać m.in. z Krzysztofem Gierczyńskim, Michałem Winiarskim, Pawłem Woickim i Piotrem Gackiem. To właśnie tutaj stawiałem pierwsze poważne kroki w seniorskiej siatkówce, więc to normalne, że miło wraca się do tych wspomnień - zakończył kapitan Lotosu Trefla Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Nie jest to nic poważnego