Koniec pewnej epoki w polskiej siatkówce. Na upadek AZS-u Częstochowa pracowano latami

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Gwiazdy nie chcą błyszczeć w Częstochowie

W ostatnich latach w składzie częstochowskiego AZS-u trudno było szukać nie tylko reprezentantów Polski, ale i zawodnika grającego w kadrze innych krajów. Do Częstochowy ściągano anonimowych Białorusinów (Artur Udrys i Maksim Khilko) czy Ukraińców (Oleksandr Grebeniuk i Mykoła Moroz). Wyjątkiem był sezon 2015/2016, gdy pod Jasną Górę trafili Rafael Redwitz, Matej Patak i Felipe Airton Bandero. Z tym ostatnim AZS rozstał się w niezbyt przyjaznych stosunkach, a obie strony zarzucały sobie finansowe nieprawidłowości.

Z Częstochowy systematycznie odchodzili zawodnicy, którzy mieli ambicje osiągnąć coś w siatkówce. W dodatku do klubu nie garnęli się młodzi siatkarze z Exact Systems Norwida Częstochowa. Współpraca obu zespołów pozostawia wiele do życzenia. W minionym sezonie traktowały się niczym wrogowie, organizując domowe mecze w tych samych godzinach. To kolejny absurd. - Przez całe 30 lat występów AZS-u w PlusLidze, 27-28 lat grali tam ludzie, którzy utożsamiali się z tym klubem. Niestety ostatnie 2-3 sezony grają ci, którzy nie załapali się nigdzie indziej i tak to wygląda - powiedział podczas telewizyjnej transmisji z ostatniego barażowego meczu dziennikarz Polsatu Sport, Marek Magiera.

To jaką wartość dla byłych zawodników ma AZS świadczą medialne wypowiedzi. - Liczę na to, że dobre czasy niedługo wrócą, bo aż szkoda na to patrzeć. Dużo serca w przeszłości włożyłem w ten klub - powiedział po wizycie w Częstochowie Robert Prygiel, który w AZS-ie spędził dwa lata. Z kolei Bartosz Gawryszewski przed meczem w Częstochowie oglądał gabloty z trofeami, a także drużynowe zdjęcia, na których szukał siebie.

Bez pieniędzy nie ma grania

Sponsorzy, a raczej ich brak, to temat rzeka, który przez ostatnie sezony często pojawiał się w mediach. Dyrektor sportowy AZS-u, Ryszard Bosek, wielokrotnie powtarzał, że trudno jest pozyskać środki finansowe. Największym darczyńcą było miasto, które przez promocję poprzez sport zapewniało grubo ponad milion złotych. To, jak skuteczna była to reklama pomińmy milczeniem.

AZS w trakcie gry w elicie wspierało trzynastu tytularnych sponsorów, a w okresie świetności wielu było małych darczyńców. Na koszulkach częstochowskiego klubu trudno było znaleźć wolne miejsce. W kończącym się sezonie na koszulkach widniały głównie loga sponsorów całych rozgrywek. To też jedna z przyczyn upadku AZS-u. A brak pieniędzy nie odbijał się jedynie na jakości kontraktowanych zawodników. Częstochowianie zrezygnowali również z marketingu czy dobrze prosperującej telewizji internetowej.

Spadek przyjęto z... ulgą

Po spadku z PlusLigi kibice AZS-u, którzy w ramach protestu nie chodzili do hali, odetchnęli z ulgą. Od wielu miesięcy powtarzali oni, że jedynym sposobem, by przywrócić AZS-owi dawny blask, jest spadek z elity. Fani domagali się odejścia osób zarządzających klubem, a te na łamach mediów odpowiadały, że każdy może kupić AZS i prowadzić sześciokrotnych mistrzów Polski według swojego planu.

Winnym wskazano również obecnego trenera Michała Bąkiewicza. Faktem jest, że wyniki osiągane przez jego zespół były dalekie od oczekiwań. AZS pod wodzą byłego reprezentanta Polski wygrał 17 z 77 spotkań. Trudno ocenić, czy nowy impuls w postaci zatrudnienia innego szkoleniowca by pomógł najsłabszej od lat drużynie PlusLigi. W tym przypadku można tylko gdybać.

Odejść z honorem

Po ostatnim meczu z Aluron Virtu Wartą Zawiercie Ryszard Bosek ogłosił, że kończy współpracę z klubem. Spełniło się zatem marzenie kibiców, lecz AZS to obecnie zgliszcza pod każdym względem: począwszy od sfery sportowej, poprzez organizacyjną, a na wizerunkowej kończąc. Szerokim echem w Polsce odbił się wniosek AZS-u o przyznanie walkowerów za barażowe spotkania. Chciałoby się rzec - niczym Kmicic, który swoje winy odkupił pod Jasną Górą: kończ waść, wstydu oszczędź.

To smutny koniec 30-letniej historii. Przyszłość częstochowskiej drużyny nie jest znana, rozstrzygnie się w najbliższych tygodniach. Bez dotacji z miasta drużynie ze Świętego Miasta trudno będzie przetrwać. Nadzieją są kadeci, którzy w mistrzostwach Polski sięgnęli po złoty medal. O ile zostaną w Częstochowie.

Na naszych oczach upadła legenda polskiej siatkówki. "Nie my pierwsi i nie ostatni" - odpowiedział na Twitterze Ryszard Bosek na podobny wpis jednego z użytkowników tego serwisu. Kibiców w Częstochowie czeka wiele trudnych lat. Warto zadać pytanie, czy najtrudniejsze jest już za nimi.

Czy AZS Częstochowa odbuduje się i wróci do PlusLigi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×