We wtorek (18.09.) o godz. 19:40 czeka nas najważniejsze spotkanie w pierwszej fazie grupowej mistrzostw świata siatkarzy. Zawodnicy Vitala Heynena zmierzą się z gospodarzami turnieju - Bułgarami. Stawką będzie pierwsza pozycja w końcowej tabeli tej części turnieju. Po efektownej wygranej nad Iranem nasze apetyty mocno się zaostrzyły. Biało-Czerwoni grają bardzo dobrze, widowiskowo i co najważniejsze wyglądają na pewnych siebie. Jak na obrońców tytułu mistrzowskiego przystało.
Bułgarzy to rywal niewygodny. Zwłaszcza na swoim terenie. Miejscowi kibice potrafią niestety stworzyć atmosferę, która z dopingiem znanym z naszym hal nie ma zbyt wiele wspólnego. Wyzwiska, plucie, rzucanie różnymi przedmiotami na parkiet - musimy się z tym liczyć.
Tak było w 2012 roku podczas turnieju finałowego Ligi Światowej, który był rozgrywany w Sofii. W półfinale na drodze Biało-Czerwonych stanęli właśnie Bułgarzy. Obiekt w stolicy tego kraju wypełnił się po brzegi. Wedle oficjalnych danych na trybunach zasiadło 11 tysięcy ludzi. Wśród nich całkiem spora grupa polskich fanów, wśród których nie zabrakło Zygmunta Chajzera. Wielu z nas bardziej kojarzy go z radiowej Jedynki, teleturnieju "Idź na całość" czy reklam proszku do prania, ale ten znany dziennikarz i prezenter telewizyjny jest też zagorzałym fanem siatkówki. Często jeździ na spotkania reprezentacji, również i poza granicami Polski.
Polscy siatkarze bezlitośnie potraktowali Bułgarów (wygrali 3:0, potem w finale nie dali szans USA i sięgnęli po raz pierwszy w historii po triumf w Lidze Światowej - przyp. red.) i... Zaczęło się. Byłem wówczas na miejscu, w potrzebującej remontu hali w Sofii i widziałem na własne oczy, jak miejscowi pluli nie tylko na sędziów, kibiców z Polski, ale również i samych zawodników. Jak wygrażali, jak rzucali na boisko niebezpiecznymi przedmiotami (głównie kawałkami drewna wyrwanymi z rozsypującej się konstrukcji trybun).
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Sprytny pomysł Bułgarów. Szalpuk: "Też byśmy tak zrobili"
Po kilkudziesięciu minutach, w których wszyscy Polacy będący w tym miejscu mieli prawo czuć się poważnie zagrożeni, wraz z grupą dziennikarzy rozmawialiśmy z Chajzerem. Był roztrzęsiony. On, który na co dzień doskonale radzi sobie "przed kamerą". Nie mógł pozbierać myśli. - Bałem się o swoje życie - mówił. - Po raz pierwszy przeżyłem taką sytuację, a przecież na mecze siatkówki jeżdżę od wielu lat.
Chajzer z przyjaciółmi mieli miejsca pod najbardziej "gorącą" trybuną bułgarskich kibiców. - Byliśmy mniej więcej w 20-30 osób z Polski, w jednym miejscu - opowiadał. - Kiedy sędzia odgwizdał kilka piłek nie po myśli gospodarzy, zaczęło się. Poleciały na nas kule, na całe szczęście papierowe. Chciałem nawet im zwrócić uwagę, ale jak się odwróciłem i zobaczyłem agresję na ich twarzach, wolałem nie wychodzić przed szereg, bałem się.
Polacy zostali opluci, zwyzywani, ale również i okradzeni! Zaginęło kilka flag, które jeździły z grupą naszych kibiców od wielu lat. Bułgarzy je zabrali i zapewne potem - już poza halą - zniszczyli. Ochrona nie reagowała. - Poprosiliśmy porządkowych o interwencję - twierdził Chajzer. - Nic z tego. Nic nie zrobili. A ja już postanowiłem nie zaogniać sytuacji, bo i tak było gorąco. Mogło dojść do bijatyki, a tego na pewno nie chcieliśmy. Postanowiłem więc odpuścić.
Bułgarscy organizatorzy - już po meczu - poradzili polskim kibicom, że mogą całą sprawę (zwłaszcza kradzieży flag) zgłosić na komisariacie. Ale nie tym położonym najbliżej hali, ale innym - z drugiej strony miasta. Ze względu na nocną porę i obawę przed pobiciem na ulicach Sofii przez miejscowych, grupa naszych rodaków zrezygnowała.
Trzeba wierzyć, że teraz w Warnie będzie spokojniej. Docierają do nas sygnały, iż większość biletów wykupili Polacy (ponoć trafiło do nich 3200 wejściówek na 5000 miejsc).
Przeczytaj inne artykuły autora >>
Mecze Polaków na Mistrzostwach Świata można obejrzeć na żywo również w Internecie i na urządzeniach mobilnych za DARMO na kanale TVP 1, na platformie WP Pilot.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)