Trudny powrót Energi MKS-u Kalisz do Ligi Siatkówki Kobiet. "Musimy być gruboskórni"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Mariusz Wiktorowicz
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Mariusz Wiktorowicz

Od ostatniego spotkania kaliskich siatkarek w Lidze Siatkówki Kobiet minęła prawie dekada. 3 listopada 2018 roku Energa MKS wraca na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju. Powrót ten jest jednak trudny, biorąc pod uwagę okoliczności budowania kadry.

Klub z Wielkopolski został mistrzem I ligi w sezonie 2017/2018. Otrzymał furtkę do awansu do Ligi Siatkówki Kobiet w postaci barażu z 12. drużyną ubiegłego sezonu DPD Legionovią Legionowo. Rywalizację tę jednak przegrał i zaczął przygotowywać się do kolejnego sezonu na zapleczu ekstraklasy. Jednak w związku z wycofaniem się z rozgrywek LSK Trefla Proximy Kraków Energa MKS Kalisz otrzymał zaproszenie do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie było to jednak zadanie łatwe, bo w sierpniu, kiedy klub z Małopolski zrezygnował z gry, trudno było na rynku znaleźć siatkarki, które mogłyby uzupełnić skład. Między innymi o tym porozmawialiśmy z trenerem Energi MKS-u Kalisz Mariuszem Wiktorowiczem.

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Przyznam szczerze, że panu nie zazdroszczę. Przygotowywaliście się na coś innego w tym sezonie i drużynę musicie budować na szybko.

Mariusz Wiktorowicz, trener Energi MKS-u Kalisz:  My to cały czas robimy! Wymagania na grę w LSK są inne, dużo wyższe niż na I ligę. Latem mieliśmy trzynaście zakontraktowanych zawodniczek, ale do gry na zapleczu ekstraklasy. Te zmiany są jednak potrzebne.

Niedawno dołączyły do was nowe siatkarki.

W tej chwili mamy trzy nowe zawodniczki - Ljubicę Kecman, Adriannę Budzoń i Rebeckę Lazić. Cały czas jesteśmy w trakcie szukania środkowej. Czasu jest coraz mniej, bo w momencie, gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy grać w LSK, większość polskich zawodniczek miała już podpisane kontrakty, więc zostaje raczej opcja zagraniczna. Zbieramy różne informacje, by wybrać najkorzystniej.

Nie było opcji, by maksymalnie utrzymać zespół, który sięgnął po mistrzostwo I ligi?

To nie było brane pod uwagę, bo dowiedzieliśmy się o wszystkim w sierpniu. Musiał się więc zmienić plan budowy zespołu. Początkowo mieliśmy świadomość, że przyjdzie nam rywalizować na zapleczu LSK. To zupełnie inne granie. Z tego powodu potrzebujemy wzmocnień.

To jest zadanie wykonalne?

Wszystko jest wykonalne, ale okres transferowy się zakończył i na rynku jest mało zawodniczek. Liczę, że jak najszybciej skompletujemy skład, dzięki czemu rywalizacja na poszczególnych pozycjach będzie większa. W ten sposób podniesiemy poziom sportowy, a to przekłada się na granie w lidze. Tu można powiedzieć, że jesteśmy beniaminkiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Musimy być gruboskórni.

To jest chyba najlepszy dowód na to, jak duża jest różnica między I ligą, a LSK. Przed rokiem pojawiały się opinie, że E.Leclerc Radomka Radom, która awansowała do półfinału Pucharu Polski spokojnie poradziłaby sobie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Oczywiście, że to nie jest tak łatwo. Jednorazowo można wygrać z zespołem z ekstraklasy, ale na dłuższą metę to musi być dobrze przygotowana drużyna. Teraz Radomka ma swoje cele, zupełnie inne. Część zawodniczek z I ligi została, ale musiało też dojść kilka siatkarek z najwyższej klasy rozgrywkowej.

Oglądałem wasz sparing z ŁKS-em Commercecon Łódź i nie napawał on optymizmem.

Ten mecz wypadł słabo. Na tle dziewczyn doświadczonych w naszej lidze, które trenują niemal w komplecie, było widać, jaka jest różnica. Łodzianki to drużyna, która od dwóch sezonów dobrze radzi sobie w LSK, a rok temu zdobyła srebrny medal. Graliśmy też kilka spotkań z zespołami z ekstraklasy. To nam pokazało, ze przed nami będzie wymagający sezon. A swoje trzeba też zrobić, by jakość sportowa była wyższa.

Ale żeby było coś pozytywnego: w Kaliszu macie warunki sprzyjające siatkówce - atmosfera, wsparcie miasta, tradycje, kibice... To wszystko zrobiło na mnie wrażenie, gdy oglądałem wasze boje w play-offach I ligi i barażu o LSK.

To pokazała końcówka ubiegłego sezonu. Rok temu była wielka euforia, seria 15 zwycięstw, której nikt się nie spodziewał. Teraz trzeba zrobić wszytko, by tę ligę w Kaliszu utrzymać. Będą trudności, co widać już w okresie przedsezonowym, bo sporo spotkań przegraliśmy, ale te mecze dużo nas nauczyły.

Po blisko dziesięciu latach Kalisz wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej. Myślę, że środowisko tęskniło.

Wiem, że na inauguracyjnym meczu z BKS-em Profi Credit Bielsko-Biała będzie dużo kibiców, bo docierają do nas głosy, że zainteresowanie tym spotkaniem jest spore. Kibice są też pewnie ciekawi zarówno naszego zespołu, jak i tych, które przyjadą. Wiemy, że potrafimy zagrać ciekawą siatkówkę i jestem przekonany, że pokażemy to już w pierwszym meczu. Liczę, że kibice nam pomogą. Nie możemy się doczekać tego grania w LSK.

To też powrót trenera Mariusza Wiktorowicza do ekstraklasy.

Zgadza się, po niecałych dwóch latach. I bardzo się z tego cieszę.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Tłumy kibiców przywitały polskich siatkarzy na lotnisku. Zobacz nagranie

Źródło artykułu: