Olsztyńscy siatkarze z impetem wkroczyli na rzeszowskie boisko, triumfując w dwóch pierwszych partiach. Zdawać by się mogło, że podopieczni Roberto Santillego pójdą za ciosem i wywiozą z Podkarpacia komplet punktów, jednak szaleńcza seria Kawiki Shojiego pobudziła do gry ekipę znad Wisłoka. Gospodarze doprowadzili do tie-breaka, w którym lepsi okazali się olsztynianie.
- Takie zagrywki, jak Kawiki Shojiego, to czapki z głów. Siatkówka to gra powtarzalności, a nie tylko wejścia na zagrywkę. Fajnie, że Asseco Resovia ma takie warunki, że każdy kto wchodzi na zagrywkę to robi różnicę. Natomiast podczas tego meczu u nas funkcjonowały inne elementy, szkoda tych serii, ale nie jesteśmy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i znamy swoje realia - zażartował Michał Żurek.
Zawodnik Indykpolu AZS-u podkreślał, że mimo trudnej sytuacji Asseco Resovii, spodziewał się zaciętej batalii. - Dla mnie to wielka przyjemność wygrać na tym terenie. Co by się nie mówiło o Asseco Resovii, to ja jej kibicuje i przed meczem wiedziałem, że to będzie trudne spotkanie. Nawet w trakcie meczu robiliśmy wszystko, żeby nie pobudzić hali, nie pobudzić rzeszowian - przedłużaliśmy, uspokajaliśmy i nie podkrzykiwaliśmy, więc ten scenariusz nam się sprawdził. W drużynie z Rzeszowa jest kilku takich zawodników, którzy lubią podkrzykiwać, rywalizować jak Damian Schulz i on gra dużo lepiej, gdy się go pobudzi - przyznał libero.
Michał Żurek przypomniał, że w minionym sezonie rzeszowianie również musieli przełknąć gorycz porażki. - Szczęście było w zeszłym sezonie, kiedy wygraliśmy tutaj dwa razy z rzędu. Teraz byliśmy trochę lepsi i dlatego wygraliśmy 3:2.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga o Vitalu Heynenie: Ten gościu jest z kompletnie innej bajki [3/5]