Rzeszowianie swoje zmagania w Klubowych Mistrzostwach Świata rozpoczęli od sensacyjnego zwycięstwa z Sadą Cruzeiro. Nikt bowiem przed poniedziałkowym pojedynkiem nie zakładał, że Asseco Resovia będzie w stanie odprawić brazylijskiego giganta. W środę przyszła pora na irański zespół. Chociaż biało-czerwona maszyna rozpędzała się bardzo powoli, to w trzeciej partii pokazała swoją dominację na boisku i wywalczyła awans do półfinału.
- Cieszymy się, że udało nam się wygrać z irańską drużyną bez większych problemów. Zadanie wykonaliśmy, takie jakie mieliśmy na ten mecz, a teraz zobaczymy co będzie dalej - przyznał tuż po spotkaniu Mateusz Mika.
Na deser, podopieczni Gheorghe'a Cretu zmierzą się z siatkarzami Diatec Trentino, którzy jak dotąd również są niepokonani. Na rzeszowskiej hali czeka zatem kibiców batalia o pierwsze miejsce w grupie. - Na pewno będziemy chcieli wygrać. Każdy mecz chcemy wygrywać. Nie wiem w jakim wyjdziemy zestawieniu, czy trener będzie coś zmieniał, czy zostawi tak jak jest, ale tego dowiemy się pewnie w czwartek. Niezależnie jednak od tego, kto będzie grał, to będziemy mieli duże pole do tego, aby zwyciężyć - podkreślił przyjmujący Asseco Resovii.
Mateusz Mika zapytany o to, na co stać rzeszowską drużynę w turnieju finałowym w Częstochowie odpowiedział krótko - Zobaczymy na miejscu. Jesteśmy bardzo nieprzewidywalni.
ZOBACZ WIDEO Esport obok targów na Poznań Game Arena. Komentatorzy CS:GO: Tak musi być!