W czwartek rano w Stoczni Szczecin było 14 zawodników, a wieczorem tylko 10. Bartosz Kurek, Nicholas Hoag, Lukas Tichacek oraz Aleksander Maziarz nie zagrali w meczu z Treflem Gdańsk, ponieważ rozwiązali swoje kontrakty. Co prawda w podstawowym ustawieniu zmieniło się tylko dwóch zawodników, ale nie ma co ukrywać, że Stocznia wygląda coraz mniej poważnie także ze sportowego punktu widzenia.
- Mieli do tego prawo. Nie wywiązywaliśmy się jako klub z podstawowych warunków kontraktów, czyli nie wypłacaliśmy pieniędzy - mówi Jakub Markiewicz, prezes Stoczni.
- Zawodnicy informowali nas o swoich decyzjach. Jako były siatkarz rozumiem ich. Nie mają pieniędzy i szukają nowych pracodawców, a że są gwiazdami, to propozycji dla nich nie brakuje. Podaliśmy sobie dłonie, podpisaliśmy papiery i idziemy dalej - dodaje Markiewicz, który nie przekazuje opinii publicznej wielu informacji o rokowaniach dla klubu, którym zarządza. - Jesteśmy obwarowani umowami sponsorskimi. Proszę dać nam czas - tłumaczy się.
Komplikuje się sytuacja trenera Michała Gogola. Kadra Stoczni kurczy się, a rozkojarzona drużyna przegrała dwa ostatnie mecze. Po porażce 0:3 z Treflem Gdańsk szczecinianin odpowiadał na pytania łamiącym się głosem. - Czekam na rozwój wydarzeń. Dopóki ktoś nie powie koniec, będę walczyć. Byłem z tym klubem w lepszych i w gorszych momentach i pozostanę w nim do końca - mówi Gogol.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w futsalu. Lob spod własnej bramki!
- Nie mamy wpływu na takie sytuacje jak rozwiązywanie kontraktów przez siatkarzy. Nie mam pretensji do tych, którzy odeszli, ponieważ starali się znaleźć dobre rozwiązanie i do ostatnich dni byli profesjonalistami. Chcielibyśmy, żeby wszyscy zostali w Szczecinie i grali w kolejnych meczach, ale tak potoczyły się nasze losy, że musieliśmy się rozstać - dodaje trener.
Gogol zapewnia, że obecni w meczu z Treflem siatkarze nie deklarowali na razie zamiaru rozwiązania swoich kontraktów. Drużyna ma odpocząć fizycznie i mentalnie, ponieważ w weekend nie rozegra meczu, a następnie wrócić do treningów. Rzecz w tym, że sytuacja jest dynamiczna i nie ma pewności, że jeszcze jakiekolwiek zajęcia się odbędą. - To co jest aktualne rano jest nieaktualne po południu - opowiada Gogol. - W meczu z Treflem zagraliśmy dla kibiców, którzy byli z nami na inaugurację sezonu i przez trzy godziny cierpliwie czekali na mecz, kiedy zgasło światło w hali. Chcieliśmy też dla nich zwyciężyć, ale nie wystarczyło nam sił, głównie tych mentalnych.
- Bierzemy pod uwagę uzupełnienie składu, z tym że trudno spodziewać się tego, że ktoś z zewnątrz przyjdzie do nas w obecnej sytuacji. Mamy dwóch zawodników na wypożyczeniach i to są posiłki, które jako pierwsze przychodzą mi do głowy. Nie poddaję się i będę robić wszystko, żeby ta drużyna nadal trenowała - deklaruje szkoleniowiec.
Kolejny mecz Stoczni jest zaplanowany na 8 grudnia. Ewentualny występ szczecinian we własnej hali kilka dni później. Już w czwartek kibice dziękowali zawodnikom ze łzami w oczach na wypadek, gdyby do kolejnego spotkania nie doszło. - Jeżeli spełni się najgorszy scenariusz, to siatkówka w Szczecinie może być skreślona nie na lata, a na dekady. Wierzę, że nasze miasto będzie nadal istnieć na siatkarskiej mapie kraju - kończy Gogol.
Ale jako zagorzały kibic siatkówki nie rozumie działań PLS Z Popko na czele I PZPS podobno Kasprzyk Czytaj całość
A była opcja że bedzie sponsorem k Czytaj całość