Ostatnie ligowe spotkanie Jastrzębskiego Węgla z GKS-em Katowice (3:1) niemal w całości przebiegało pod kontrolą graczy Roberto Santilliego. Jedynie trzecia partia padła łupem katowiczan, natomiast w pozostałych setach górniczy klub nie pozwalał sobie na utratę koncentracji kosztującą zdobycze do ligowej tabeli.
- Trzeba przyznać, że od czasu do czasu wkradała się w nasza grę nerwowość, przez co w trzecim secie pojawił się taki, a nie inny wynik. Potrafiliśmy się jednak spiąć w środku i wrócić do gry, a do odwrócenia wyniku zabrakło niuansów. Czwarty set to była już nasza pełna kontrola i wszyscy cieszymy się, że zaliczyliśmy nie najgorsze spotkanie przed play-offami - uznał w rozmowie z naszym portalem Wojciech Ferens, przyjmujący JW.
Liga Mistrzyń: bezwzględny rewanż obrończyń tytułu. VakifBank Stambuł zniszczył Dynamo Moskwa
Nawet z przegranego trzeciego seta jastrzębianie mogą wysnuć pozytywne wnioski. Przegrywali w nim 19:11, ale wzorcowo wykorzystali krótki przestój gospodarzy i po serii punktów doprowadzili remisu 23:23. Ostatecznie GKS wygrał walkę na przewagi po zablokowaniu Christiana Fromma, ale to goście przełożyli swój zryw na lepsze otwarcie czwartej partii i w konsekwencji zwycięstwo za trzy punkty.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
- To może być dla nas budujące, że w trudnych momentach potrafimy grać zespołowo i wyciągać takie wyniki. W tej partii katowiczanie postawili nam naprawdę trudne warunki. Jest radość z wygranej, bo nie grało nam się tutaj łatwo. A dla mnie samego był to pierwszy w życiu występ w Spodku, tym większe to było dla mnie wydarzenie. Tera skupiamy się na najbliższych celach - stwierdził Ferens, mając na myśli ćwierćfinały PlusLigi.
Były gracz AC Cannes, który wrócił z Francji do ojczyzny w styczniu tego roku i uzupełnił skład Jastrzębskiego Węgla po odejściu Salvadora Hidalgo Olivy, odnajduje się w roli zastępcy kontuzjowanego Juliena Lyneela. W Katowicach zdobył on nagrodę MVP za występ, w którym punktował 21 razy, tak samo jak atakujący Dawid Konarski. To najlepszy występ Ferensa w tym sezonie PlusLigi, który pozwala kibicom JW mieć nadzieję, że w razie dłuższej niedyspozycji Lyneela albo kolejnego urazu Francuza nowy nabytek klubu nie zawiedzie w najważniejszych meczach sezonu.
- Wiedziałem doskonale, jaka będzie moja rola, gdy podpisywałem kontrakt w Jastrzębiu. Bycie częścią tej drużyny to kapitalna sprawa, bo atmosfera w zespole jest świetna. Wszyscy wiemy, jak dobrym i wszechstronnym zawodnikiem jest Julien. Czekamy na niego, a ja chcę dać zespołowi jak najwięcej pod jego nieobecność. A także wtedy, gdy już wróci na boisko: rola zmiennika jest niewdzięczna, ale mogę dać coś dobrego drużynie i to mnie napędza - ocenił z uśmiechem 27-letni przyjmujący.
Runda zasadnicza w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla miała swoje lepsze i gorsze momenty, ale trzecie miejsce w tabeli tuż za ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i ONICO Warszawa nie jest najgorszym rezultatem. Sęk w tym, że jeżeli nie zdarzy się nic niespodziewanego, drużyna Wojciecha Ferensa będzie miała w ćwierćfinale naprawdę wymagającego rywala.
- Każdy klub brałby przed tym sezonem trzecie miejsce w ciemno. Nasz klub, który miał swoje aspiracje i plany, może powiedzieć, że dotychczasowy plan został wykonany, choć nie ukrywaliśmy, że celowaliśmy w półfinał. Z tego, co się orientujemy, w ćwierćfinale trafiamy najprawdopodobniej na Skrę Bełchatów, a to zdecydowanie nie jest wdzięczny rywal, zwłaszcza kiedy widać, że ostatnio mocno się rozpędza. Nie zmienia to faktu, że trzeba wygrywać w lidze z każdym, jeżeli chce się myśleć o osiągnięciu czegoś większego. Mamy teraz nieco czasu na przygotowania i wykorzystamy go jak najlepiej - tak podsumował pierwszą fazę ligi gracz jastrzębian. Według oficjalnej strony PlusLigi pierwsze mecze ćwierćfinału zostały zaplanowane na 27 marca.