Mariusz Wlazły: Renee Teppan jest super człowiekiem. Pomagaliśmy sobie wzajemnie

- Nie pamiętam, żeby w jednym momencie wypadło tylu zawodników. To jest zastanawiające, że spotkało nas to w jednym czasie - uważa Mariusz Wlazły. Kapitan PGE Skry Bełchatów w przyszłym sezonie znów spróbuje z klubem powalczyć o mistrzostwo kraju.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Mariusz Wlazły WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Mariusz Wlazły
Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Na papierze trzeba przyznać, że mieliście drużynę na mistrzostwo Polski, a skończyło się bez nawet awansu do czwórki. Ten wynik to rozczarowanie?

Mariusz Wlazły kapitan PGE Skry Bełchatów: Z perspektywy występów w Lidze Mistrzów osiągnęliśmy więcej niż zakładano. Awansowaliśmy do najlepszej czwórki drużyn europejskich i jest to dla nas niebywały sukces. Pokonaliśmy zespoły, które były szykowane na zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, więc pod tym kątem sezon można uznać za udany.

Z tym nie dyskutujemy, ale już na krajowym podwórku...

Każdy z nas mierzył wyżej, ale trzeba pamiętać, że zdobyliśmy Superpuchar Polski, gdzie tworzyliśmy całkiem nową drużynę. Skład był trochę pozmieniany, a zawsze jest trudno, by drużyna od razu wyglądała tak, żeby funkcjonowała jak najlepiej.

Ale zgodzi się pan, że w PlusLidze szóste miejsce to wynik poniżej oczekiwań.

Faktycznie, nie osiągnęliśmy minimum, które sobie założyliśmy. To był trudny sezon ze względu na naszą sytuację zdrowotną. Ja nie pamiętam, żeby w klubie w jednym momencie wypadło tylu zawodników. To jest zastanawiające, że spotkało nas to w jednym czasie.

ZOBACZ WIDEO Czy Waldemar Fornalik to najlepszy trener w Polsce? "Nigdy nie przestał być najlepszym"

Pojawiają się zarzuty, że to przez nieodpowiednie przygotowanie fizyczne do sezonu.

Ja uważam, że jeśli ktoś nie ma na ten temat wiedzy, nie powinien się wypowiadać. Są ludzie odpowiedzialni za pewne dziedziny i to oni powinni się na ten temat wypowiadać. Jestem zawodnikiem, który podporządkowuje się trenerom i pracy, która wykonują. Ale w sporcie zdarzają się kontuzje mniej lub bardziej poważne. U nas jednak w pewnym momencie było ich bardzo dużo i były one bardzo poważne. To jest zastanawiające.

Czytaj też: Do szybkiego zapomnienia. PGE Skra Bełchatów w sezonie 2018/2019

Z drugiej strony spodobało mi się to, co mówił prezes Konrad Piechocki – tacy zawodnicy jak Renee Teppan, Milan Katić, Piotr Orczyk w pewnym momencie musieli brać odpowiedzialność za wyniki zespołu i wychodziło im to całkiem nieźle.

Gdzieś się czasem uśmiechnęło w sezonie do nas szczęście i fajnie, że mimo tego wszystkiego, co nas spotkało, próbowaliśmy sobie z tym radzić. Trenerzy starali się wyjść z każdego problemu, który nas dotykał, poskładać "puzzelki" i poustawiać tak, żebyśmy jak najlepiej mogli funkcjonować.

Tu jako przykład pojawia się mecz z Berlin Recycling Volleys w Lidze Mistrzów.

Generalnie wielu zawodników, którzy na początku grali mniej w tym sezonie, wchodziło i ciągnęło ten zespół. Pierwszy okres Renee nie należał do udanych, ale widząc jego potencjał, styl grania oraz możliwości na treningach, byłem przekonany, że nam pomoże w tym sezonie. Byłem pewien, że będziemy mogli rozegrać ten sezon wymiennie, niestety w wyniku naszej sytuacji zdrowotnej było zupełnie inaczej. Chciałem, aby nasza zdrowa wymiana boiskowa następowała nie w wyniku doznanych kontuzji, ale dobrej formy. Niestety sprowadziło się to do tego, że byliśmy zmuszeni do łatania dziur w naszym składzie.

I tu znów wracamy do problemów ze zdrowiem...

Tak. Problemy, które nas dotknęły do tej pory są dla mnie dziwne i niespotykane. Nie pamiętam, abym miał przez ostatnie 15 lat mojej kariery zawodniczej tak poważną kontuzje barku. W ogóle nie pamiętam żebym miał jakąkolwiek kontuzje barku. Renee miał trudny początek, ale w pewnym momencie rozegrał się i grał naprawdę super. Pomagał naszemu zespołowi swoją dobrą grą. Wielokrotnie decydował o wyniku danego spotkania, ale niestety w jednym meczu doznał kontuzji pleców. Nasi fizjo robili co mogli, ale w rewanżowym meczu z GKS-em Katowice kontuzja odnowiła się i wyeliminowała go z dalszej gry. Byłem w trakcie rehabilitacji oraz nie byłem siatkarsko przygotowany do jakichkolwiek spotkań, a groźba zerwania ścięgna była bardzo duża. Mimo ryzyka zmieniłem Renee, bo wiedziałem, że nie jest wstanie kontynuować dalszej gry. Musieliśmy sobie w tej sytuacji jakoś poradzić.

W pewnym momencie zdaje się trenowaliście w ósemkę.

Przy kontuzjach nie da się normalnie trenować. Nasza forma oraz fizyczność spada, bo nie jest normalne trenowanie w trakcie rehabilitacji. Wielokrotnie w tym sezonie trenerzy nie mieli komfortu pracy chociażby z ośmioma zawodnikami. Często trudno było zrobić fragmenty gry, bo nie mieliśmy kompletnej szóstki. Wtedy spada efektywność naszych zajęć, dlatego uważam, że mieliśmy wyjątkowy i bardzo ciężki sezon. Zmagaliśmy się z wieloma rzeczami. Graliśmy raz lepiej, raz gorzej, ale ilość napotkanych kontuzji... nie pamiętam takiego sezonu. Pomimo, problemów zdrowotnych wspieraliśmy się, szukaliśmy rozwiązań, cały czas byliśmy drużyną i to dla mnie jako kapitana jest bardzo ważne i rokuje dobrze na przyszłość, ponieważ atmosfera w grupie jest niezwykle istotna.

Na następnej stronie przeczytasz o relacjach Mariusza Wlazłego z Renee Teppanem oraz o powodach, dla których kapitan PGE Skry Bełchatów pozostał w klubie na jeszcze jeden sezon

Czy w przyszłym sezonie PGE Skra Bełchatów sięgnie po mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×