Jeszcze przed startem turnieju wszyscy się spodziewali, że to niedzielny mecz pomiędzy Polską a Serbią okaże się tym decydującym. Tylko jedna drużyna mogła wywalczyć we Wrocławiu bilet na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie. W piątek i sobotę podopieczne Zorana Terzicia dały prawdziwe lekcje gry Tajlandii i Portoryko. Natomiast Biało-Czerwone były o dwa punkty od porażki z azjatycką drużyną, ostatecznie jednak wyszły z opresji.
Niekwestionowanymi faworytkami były Serbki, mistrzynie świata i wicemistrzynie olimpijskie. Sam Jacek Nawrocki w sobotę przyznał, że to najlepiej atakujący zespół na świecie, a Polki będą musiały grać na pełnym ryzyku.
Czytaj też:
-> Kwalifikacje do igrzysk. Polska - Serbia, czyli zagrać z bałkańskim sercem (komentarz)
-> Memoriał Wagnera 2019. Dawid Konarski: wierzymy, że gdy przyjdzie świeżość to zagramy jeszcze lepiej
Tak też się stało. Biało-Czerwone bez większej presji robiły co chciały, uaktywniła się Magdalena Stysiak, która w poprzednich spotkaniach nie odegrała większej roli (a w pierwszym doznała drobnego urazu - przyp. red.). Młoda przyjmująca bez kompleksów kończyła kolejne piłki, a koleżanki świetne radziły sobie w bloku i polu zagrywki.
ZOBACZ WIDEO Memoriał Wagnera. Paweł Zatorski: Z podniesioną głową możemy jechać do Gdańska
Serbki sprawiały wrażenie nieco zgaszonych, Brankica Mihajlović miała spore problemy z przebiciem się na drugą stronę siatki, a Tijana Bosković nie unikała błędów. Polki wykorzystały kłopoty rywalek i zainkasowały premierową odsłonę na swoje konto.
Wcale nie zwalniały tempa po zmianie stron, znakomita zagrywka i gra w obronie sprawiły, że inicjatywa była ciągle po stronie Polek. Choć Serbki w końcu wróciły do dyspozycji, którą prezentowały do tej pory we Wrocławiu, Biało-Czerwone wcale nie spuszczały z tonu. Malwina Smarzek i Magdalena Stysiak uwijały się w ofensywie i to przynosiło efekty. W końcówce jednak Natalię Mędrzyk zagrywką pokonała była klubowa koleżanka, Bianka Busa. Po chwili Bosković z dużą pewnością zakończyła seta, doprowadzając do wyrównania stanu meczu.
Serbki z każdą kolejną piłką były coraz pewniejsze. Polki zatraciły się w chwilowym braku pomysłów, nie wygrywały dłuższych wymian, co tylko nakręcało przeciwniczki. Rozpędzona polska lokomotywa zaczęła wyhamowywać, a serbska nabierała prędkości.
Tylko 16 punktów zdobyły Biało-Czerwone i musiały coś zmienić, żeby wrócić do walki. W czwartej partii na boisku została Zuzanna Efimienko-Młotkowska, która zmieniła Klaudię Alagierską. Wydawało się, że Serbki pójdą za ciosem i już tego nie wypuszczą. Joanna Wołosz jednak znów rozgrywała tak, jak na początku spotkania, Polki pobudziły się i zaczęły grać jak z nut, niesione dopingiem publiczności.
Serbki jednak są na tyle doświadczonym zespołem, że mimo kilkupunktowej straty, dawały z siebie absolutnie wszystko. Po ogromnych emocjach i niezwykle wyrównanej grze, odrobiły stratę i zdobyły wymarzony bilet do Tokio.
Polska - Serbia 1:3 (25:21, 23:25, 16:25, 23:25)
Polska: Alagierska, Kąkolewska, Stysiak, Mędrzyk, Smarzek-Godek, Wołosz, Stenzel (libero) oraz Maj-Erwardt (libero), Grajber, Łukasik, Kowalewska, Zaroślińska-Król, Efimienko-Młotkowska.
Serbia: Busa, Popović M., Mihajlović, Ognjenović, Veljković, Bosković, Popović S. (libero) oraz Blagojević.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Klasowa drużyna nie przegrywa seta prowadząc 18 do 12.Tu wina trochę trenera,który nie reagował na czas. Sma Czytaj całość