Zupełnie nie rozumiem zamieszania wokół Vitala Heynena. Belg powiedział ostatnio, że nie wie, czy będzie pracował w polskiej reprezentacji po igrzyskach olimpijskich w Tokio (TUTAJ więcej szczegółów >>). No i się zaczęło. Kto go zastąpi? A może selekcjoner gra "na podwyżkę"? Na pewno "kupili" go Włosi, albo co gorsza Rosjanie. To tylko część z komentarzy.
Ludzie, opanujcie się. Przecież o tym, że Heynena i Polski Związek Piłki Siatkowej wiąże umowa, która kończy się właśnie po igrzyskach olimpijskich w Tokio 2020, wiedzieliśmy od zawsze. Nikt tego nie ukrywał. Nie doszukiwałbym się drugiego dna w tym, że w jednej z rozmów (z portalem sport.pl) Belg powiedział, że nie wie, gdzie będzie pracował po IO. No bo nie wie.
"Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki". W tym znanym każdemu stwierdzeniu nie ma ani słowa o pracy Heynena w polskiej reprezentacji. I być nie może. Heynen to człowiek wyjątkowo wymykający się spod jakichkolwiek reguł. Jest nieprzewidywalny, szalony, spontaniczny. W tym pozytywnym znaczeniu. Nie zdziwię się - jak zauważył Wojciech Drzyzga w rozmowie z naszym serwisem - że "wszystko może się zmienić po jednej nocy" (cały wywiad przeczytasz TUTAJ >>).
ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"
Decyzja Heynena będzie zależeć od tysiąca czynników i kwestie finansowe są na szarym końcu w hierarchii ważności.
Z jednej strony pewnie nam wszystkim marzy się, aby Heynen został "polskim Rezende" i zatrzymał się w naszym kraju na przynajmniej kilkanaście lat. Z drugiej, nie wiem, czy życzę Belgowi aż tak źle. Przecież w naszym kraju czeka go życie na rollercoasterze.
Praca w "polskim piekiełku" to ciągła walka z presją, brak medalu w dowolnym turnieju międzynarodowym zakończy się nagonką na Belga, a nie daj Boże brak medalu w Tokio zostanie odebrany jako tragedia narodowa. PZPS niczym Poncjusz Piłat - pod presją ludu - pośle Heynena na stracenie.
Coś o tym wie Leo Beenhakker. Trener, który wprowadził polskich piłkarzy na światowe salony był w pewnym momencie bogiem. Kibice modlili się do niego. Jak skończył? W piłkarskim rynsztoku, opluty przez wszystkich popleczników. Wyrzucony w żenującym stylu przez prezesa PZPN.
Dlatego życzę Heynenowi złota w Tokio i... odwagi (a tej mu raczej nie brakuje) w podjęciu decyzji o odejściu z reprezentacji. Mając złoto mistrzostw świata, złoto olimpijskie oraz medale mistrzostw Europy, Pucharu Świata i Ligi Narodów zostanie najwybitniejszym selekcjonerem Biało-Czerwonych w całej historii siatkówki (pisaliśmy już o tym TUTAJ >>). W tym momencie powinien powiedzieć STOP. I odejść w chwale. Dla zdrowia psychicznego, przede wszystkim swojego.
Oby tak było. Bo to będzie oznaczać, że w końcu - po 44 latach - zdobyliśmy olimpijskie złoto. A przecież o tym wszyscy marzymy. Czyż nie?
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)