W środowym meczu PlusLigi Cerrad Enea Czarni Radom musieli uznać wyższość Jastrzębskiego Węgla, przegrywając 1:3. Wojskowi mają na swoim koncie cztery zwycięstwa i pięć porażek. - Zawsze po przegranych jest niedosyt. Nie byliśmy faworytem tego meczu, ale uważam, że zwłaszcza u siebie w hali jesteśmy w stanie wygrać z każdym - rozpoczął wypowiedź Robert Prygiel.
- Znowu przytrafiło nam się dużo błędów własnych. Nie mówię nawet o pierwszym secie, bo to wyglądało tak, jak w ogóle byśmy go nie rozegrali - podkreślił trener drużyny z województwa mazowieckiego, przywołując na myśl przegraną bardzo wyraźnie, bo 19:25, premierową odsłonę. - Później, w każdej z trzech kolejnych partii, oddaliśmy przeciwnikowi więcej punktów, niż on oddał nam. U siebie w hali to nie przystoi - kontynuował szkoleniowiec.
- W zagrywce i w ataku różnica była duża, bo my zepsuliśmy 20 serwisów, a przeciwnicy - 15. Oni zrobili pięć asów, my cztery. My w ataku mieliśmy 11 błędów własnych, oni - sześć. W każdym z tych elementów było więc po 5 punktów różnicy. Gdy poskłada się ziarnko do ziarnka, to uzbiera się tego sporo - wyliczał Prygiel.
ZOBACZ WIDEO Doktor Pernitsch nadal pracuje ze skoczkami. "Spełniliśmy wszystkie jego warunki"
Czytaj także: PlusLiga. PGE Skra - VERVA Warszawa. Mariusz Wlazły: Trzeba było się sporo napocić, by piłka wpadła w boisko
- Jest to dziwne, bo poza Brendenem Sanderem nie mieliśmy ofensywy na skrzydłach - zaznaczył trener Czarnych. Nie wypada z jego słowami polemizować - żaden z zawodników, który wyszedł w pierwszej "szóstce", czyli Karol Butryn, Wojciech Włodarczyk i Atanasis Protopsaltis, nie zanotował nawet 40 procent skuteczności w ataku. Brenden Lee Sander, debiutujący w Hali MOSiR-u w Radomiu, wszedł z kwadratu dla rezerwowych i zdobył siedem punktów przy blisko 55-procentowej efektywności w ofensywie.
- Trudno się gra z taką drużyną, jak Jastrzębski Węgiel, bez skrzydłowych. Nasza ofensywa bardzo kulała, w innych elementach, typu przyjęcie i blok, byliśmy lepsi od rywala, ale co z tego, skoro w ataku mieliśmy sześć procent różnicy. To jest dość dużo i musimy to zmienić - zwrócił uwagę Prygiel. - Mamy mało czasu, ale mamy ludzi, którzy mogą dać drużynie dużo więcej w ataku, i oni muszą mieć świadomość tego, że oczekujemy od nich lepszej postawy w tym elemencie - nie ukrywał szkoleniowiec.
Dobrą zmianę, pomimo niekorzystnego rezultatu, dał także Michał Ostrowski, autor sześciu punktów, w tym trzech zdobytych blokiem. - Ten mecz był kolejnym "szarpanym" meczem. Momentami graliśmy dobrze, ale przychodziły serie błędów, w których traciliśmy kilka punktów z rzędu i Jastrzębski Węgiel później skutecznie bronił tej przewagi. Staraliśmy się walczyć w tym spotkaniu, jednak zabrakło czysto siatkarskich umiejętności - przyznał środkowy.
Przeczytaj również: PlusLiga. Kamil Szymura: Punkty powoli trafiają na nasze konto, ale wiem, że to zaowocuje na koniec sezonu