Pierwsi Polacy zagrają w lidze koreańskiej. Michał Filip: Totalny szok. Gdy mnie wybrano, byłem w euforii

WP SportoweFakty / Jacek Pawłowski / Na zdjęciu: Michał Filip
WP SportoweFakty / Jacek Pawłowski / Na zdjęciu: Michał Filip

- Co poczułem, gdy mnie wybrano? Euforię. I to ogromną. Do tej pory w Korei nie grał żaden Polak, a teraz będzie nas dwóch. Jestem w totalnym szoku - mówi nam Michał Filip, nowy zawodnik klubu Ansan OK Savings.

W czasach, w których kluby mają trudności z dopięciem budżetów i nie są w stanie płacić zawodnikom wysokich kontraktów, Korea wyglądała dla wielu siatkarzy jak ziemia obiecana. 300 tysięcy dolarów za sezon to pensja, na którą w Europie mogą obecnie liczyć tylko największe gwiazdy. W koreańskiej V-League to odgórnie ustalona wysokość kontaktu dla każdego gracza z zagranicy. Do tego dochodzi jeszcze tysiąc za każdy wygrany mecz, premia za wyniki w wysokości do 30 tysięcy oraz bilety lotnicze w dwie strony dla zawodnika i dwóch bliskich mu osób.

Żeby zagrać w Korei, trzeba zostać wybranym przez jeden z siedmiu klubów w przeprowadzanym co roku drafcie. W tej edycji zgłosiło się do niego pięciu Polaków: Michał Filip, Bartosz Krzysiek, Dawid Konarski, Wojciech Włodarczyk i Paweł Adamajtis. Na finałowej liście dopuszczonych do draftu graczy znaleźli się już tylko trzej pierwsi.

47 kandydatów, a miejsc tylko siedem

Nasi siatkarze mieli silną konkurencję, bo okoliczności sprawiają, że w tym roku warunki oferowane przez kluby V-League są wyjątkowo atrakcyjne. W kolejce po 300 tysięcy dolarów za sezon ustawili się tacy gracze, jak Irańczyk Amir Ghafour, Kubańczyk Fernando Hernandez, Brazylijczyk Renan Buiatti, Niemiec Christian Fromm oraz znani z PlusLigi Portugalczyk Alexandre Ferreira i Słoweniec Toncek Stern.

ZOBACZ WIDEO: Minister sportu odpowiada na słowa Michała Kubiaka. Jak będzie trenować reprezentacja siatkarzy?

47 siatkarzy rywalizowało o siedem miejsc - tyle klubów gra w tamtejszej lidze, a każdy z nich może mieć tylko jednego gracza z zagranicy. - A tak naprawdę tych miejsc było pięć. Już wcześniej wiedzieliśmy, że dwa kluby przedłużą kontrakty z zawodnikami, którzy grali dla nich w poprzednim sezonie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jakub Malke, agent Michała Filipa, ostatnio zawodnika najsłabszego klubu PlusLigi BKS Visła Bydgoszcz.

Malke i jego biznesowy partner Tomasz Kozłowski przygotowali dla koreańskich klubów szczegółowe analizy gry, materiały wideo z najlepszymi akcjami Filipa, statystyki z poprzednich sezonów, pokazywali też, jaką osobą jest ich klient. Zgodnie z obowiązującymi w Korei przepisami, współpracowali z miejscowym agentem. Przy jego pomocy promowali Filipa wśród koreańskich klubów. Mieli informacje, że szanse na angaż są spore, ale nie byli pewni swego.

"Co poczułem? Euforię!"

Wysiłek włożony w wypromowanie byłego gracza BKS-u Visły się opłacił. Filip zrobił wrażenie na Koreańczykach i w drafcie, który odbył się w piątek rano polskiego czasu (był transmitowany na żywo na Youtube), wybrał go klub Ansan OK Savings Bank Rush & Cash . Z kolei w Daejeon Samsung Bluefangs spodobał się Bartosz Krzysiek (ostatnio AZS Nysa).

- Co poczułem, gdy mnie wybrano? Euforię. I to ogromną. I radość - mówi nam Filip. - Od draftu minęło już kilka godzin, a ja wciąż jestem podekscytowany. Nie mogę się już doczekać gry w Korei. To może być dla mnie idealne miejsce. Uwielbiam, gdy mój udział w meczu jest bardzo intensywny, gdy dostaję bardzo dużo piłek. W Ansan tak właśnie powinno być. Dostałem szansę, której nie mogę zmarnować - podkreśla 26-letni atakujący. On i Krzysiek to pierwsi w historii Polacy zakontraktowani przez koreańskie kluby.

- Jak tylko zobaczyłem, że Bartek też został wybrany, napisałem do niego z gratulacjami. On zaraz odpowiedział tym samym. Wcześniej w Korei nie grał żaden Polak, a teraz będzie nas dwóch. Żartuję, że nawet czterech, bo obaj jesteśmy ludźmi z imieniem zamiast nazwiska. Ale historia! Jestem w totalnym szoku. Bardzo dziękuję Kubie Malkemu i Tomkowi Kozłowskiemu, bo to dzięki nim się udało. Zajęli się zgłoszeniem do draftu, wypromowali moją osobę w klubach V-League - podkreśla wychowanek Resovii Rzeszów.

Może być gwiazdą

Malke jest przekonany, że Filip będzie w Korei gwiazdą. - Idealnie pasuje tej ligi. Jest niezwykle silny fizycznie, gra bardzo widowiskowo. Trafia do dobrego klubu, z niezłymi koreańskimi zawodnikami i trenerem, który ma dobrą opinię. Myślę, że dzięki niemu wzrośnie też liczba kobiet na trybunach. To przystojny chłopak, świetnie zbudowany, przydomek "Bicek" nie wziął się przecież znikąd - zaznacza agent jednego z dwóch pierwszych Polaków w V-League.

Korea Południowa jest jednym z krajów, które najlepiej poradziły sobie z epidemią koronawirusa. Ekspansję choroby udało się skutecznie powstrzymać - do tej pory zachorowało niewiele ponad 11 tysięcy osób, zmarło tylko 260. W kraju uniknięto powszechnej kwarantanny, gospodarka nie została sparaliżowana w takim stopniu, jak w wielu państwach europejskich. W połowie kwietnia przeprowadzono nawet wybory, a na początku maja wznowiono rozgrywki piłkarskiej K-League (bez udziału publiczności).

Siatkarskie rozgrywki zgodnie z planem ma ruszyć w październiku. Do tego czasu sytuacja w Korei powinna być już całkowicie opanowana.

Czytaj także:
Wygrał 20 z 22 meczów, mistrzem Turcji nie został. Mariusz Sordyl: To brak zrozumienia dla naszej pracy
PlusLiga. Kluby z Berlina i Lwowa chcą grać w Polsce. "To duży zaszczyt i splendor"

Źródło artykułu: