Vital Heynen: Za 10 lat zawodnicy wciąż będą wspominać tegoroczne zgrupowanie [WYWIAD]

- Myślę, że chłopaki zapamiętają ten obóz. Jak spotkają się za 10 lat, wciąż będą wspominać, co robili na zgrupowaniu w 2020 roku - mówi o dwutygodniowym pobycie kadry siatkarzy w COS-ie Spała trener Biało-Czerwonych, Vital Heynen.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Vital Heynen Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Vital Heynen
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan pierwsze dwa tygodnie zgrupowania w Spale? Vital Heynen selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy: Mam bardzo pozytywne odczucia. Mieliśmy na ten czas trzy cele: pierwszy to uniknąć kontuzji, drugi - przygotować graczy do sezonu klubowego, oraz trzeci, dla nas być może najważniejszy, poznać się lepiej nawzajem i stać się lepszą drużyną. I te cele udało się zrealizować. Był co prawda uraz Mateusza Bieńka, ale to nawet dobrze, że będzie mógł zająć się tym teraz, a nie tuż przed startem sezonu.
W sobotę po południu, na naszym ostatnim treningu przed wyjazdem ze Spały, wszyscy gracze trenowali do samego końca. To oznacza, że są zdrowi. Poziom nie był jeszcze wysoki, ale przynajmniej zaczęli grać w siatkówkę. Ten obóz mógł być dla moich graczy trochę trudniejszy, niż się spodziewali, ponieważ przeszli od braku treningów do pięciu godzin zajęć dziennie. Godziny spędzone na hali, na piasku oraz na siłowni dadzą im jednak dużą przewagę nad innymi siatkarzami, gdy kluby wrócą w lipcu do treningów.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki zadowolony z pierwszego tygodnia treningów. "Jest do wykonania dużo pracy motorycznej"

Jestem też pod wrażeniem, jak zżyta jest grupa, którą trenuję. Myślę, że w tym przypadku konieczność pozostawania na terenie Centralnego Ośrodka Sportu była pomocna. Zawodnikom łatwiej było się znaleźć, żeby porozmawiać, zrobić coś razem. Widziałem, że spędzali w ten sposób dużo czasu. Mieliśmy też wydzielony jeden pokój tylko dla naszej drużyny. Był naprawdę duży, więc zawodnicy mogli się tam zbierać wszyscy razem.

Jesteście już gotowi do grania w siatkówkę?

Do rozgrywania meczów jeszcze nie. To, co widziałem w czasie ostatnich dwóch dni, to jeszcze nie ten poziom, ale myślę, że każdy zespół, który trenuje, jest w takiej sytuacji. Każda reprezentacja jest daleka od poziomu meczowego. Teraz będziemy mieli dwa tygodnie przerwy, po powrocie do Spały znów trzeba będzie zacząć ostrożnie. Tylko że w pierwszej części zgrupowania mieliśmy dwa dni prawdziwych siatkarskich treningów, a w drugiej będzie ich siedem.

Kto był pana zdaniem MVP pierwszej części obozu?

"Kaziu"! Nasz statystyk Robert Kaźmierczak. Musiał zmienić rolę i stać się animatorem zgrupowania. Spisał się świetnie. Zabawy, które wymyślał, można zobaczyć w materiałach wideo, które publikował PZPS. Zawodnicy walczyli na gumowe miecze z zawiązanymi oczami, czołgali się będąc związanymi w pary, musieli wykonywać różne zadania, które wymagały pracy zespołowej. Prawie codziennie mieliśmy jakąś tego rodzaju pomysłową aktywność.

To pomogło w budowie "ducha drużyny"?

Zobaczymy, kiedy nadejdzie czas próby, czyli na przyszłorocznych igrzyskach. W Tokio może się okazać, że jesteśmy najgorszą drużyną, jakakolwiek istniała, ale tego się nie spodziewam. Dobrze jest robić różne rzeczy razem nie tylko na boisku i na sali treningowej, zdobywać wspólne doświadczenia i poznawać kolegów. W zeszłym roku zawodnicy poszli razem na Rysy i to jest wspólne doświadczenie, którego nigdy nie zapomną. Teraz na Rysy nie mogliśmy iść, więc robiliśmy, co mogliśmy w granicach COS-u w Spale. Myślę, że chłopaki zapamiętają ten obóz, to co na nim przeżyli i jak spotkają się za 10 lat, wciąż będą go wspominać.

A pan będzie wspominał swoje 51. urodziny? Obchodził je pan właśnie w czasie zgrupowania.

Tak, bo dostałem prezent, który wiele dla mnie znaczy. Flaga olimpijska z napisem "Tokyo 2020one" pokazuje, co jest w głowach zawodników. W ciągu tych czternastu dni mało rozmawialiśmy o igrzyskach, ale prezent od drużyny świadczy o tym, że wszyscy wiedzą, w jakim celu pracujemy. Widziałem w Spale, że są na tym celu bardzo skupieniu.

Co pan zrobi z flagą?

Powieszę ją w swoim domu we Włoszech, żeby codziennie na nią patrzeć i myśleć o tym, po co chcemy sięgnąć.

Przywiezienie medalu z Japonii kilka dni temu zadeklarował pan już oficjalnie.

Nigdy nie mówiłem inaczej. Od początku pracy z reprezentacją Polski celem był właśnie medal olimpijski. Brązowych medali mam już sporo, za srebrem nie przepadam, więc jest jasne, w co mierzę. W Spale jest taki pasaż, na którym wymienione są wszystkie medale zdobyte na igrzyskach przez polskich sportowców. Polska nie jest krajem, który z każdych igrzysk przywozi dziesiątki medali, zwłaszcza w sportach zespołowych, więc pewnie ucieszycie się z każdego. Dla mnie i dla moich graczy podium też będzie satysfakcją, nagrodą za ogrom wykonanej pracy, jednak uszczęśliwi nas tylko złoto.

Połączeniem integracji z treningiem była gra w siatkówkę plażową, co w ciągu tych dwóch tygodni robiliście często. Dlaczego to Bartosza Kurka nazwał pan "Królem Plaży"?

To proste. Mieliśmy turniej z udziałem szesnastu graczy, w którym każdy grał z każdym. Siatkarze rozegrali po sześć meczów, zmieniając partnera w parze co spotkanie. Bartek wygrał te zawody, więc nazwałem go królem.

Jest takie nagranie ze Spały, na którym dwie największe gwiazdy zespołu, Kurek i Michał Kubiak, przygotowują dla drużyny boisko do gry w plażówkę. To wymowne, że nie zrzucili tego obowiązku na najmłodszych.

To było chyba po treningu siatkarek plażowych. Sami się za to zabrali. Dla mnie to normalne, że w zespole, w którym jest dobra atmosfera, wszyscy są gotowi pracować dla dobra drużyny. W każdy sposób. Cieszę się, że mamy liderów, którzy widzą to tak jak ja.

Mieliście jakieś problemy z przystosowaniem się do reguł obowiązujących w Spale? Do przebywania w zamkniętym ośrodku?

Bardziej ja niż zawodnicy. Lubię mieć przestrzeń, choćby po to, żeby spacerować, i tym razem trochę mi jej brakowało. Moi siatkarze na nic się nie skarżyli. Gdy na koniec obozu zapytałem, czy coś było dla nich problemem, nikt się nie odezwał.

Co pan powiedział drużynie, gdy się pan z nią żegnał?

Po pierwsze, że bardzo podobało mi się to, co zobaczyłem. Że świetnie poradzili sobie z sytuacją, której nie doświadczą pewnie przez kolejne 20-30 lat. Poprosiłem ich też, by w czasie przerwy między zgrupowaniami postarali się grać w siatkówkę plażową. Byłoby szkoda, gdyby po dwóch tygodniach pracy teraz przez kolejne 14 dni zawodnicy nic by nie robili. Wówczas ich wysiłek w dużym stopniu poszedłby na marne. A jeśli będą grać w plażówkę, skakać, atakować, będzie im dużo łatwiej zacząć treningi po powrocie do Spały.

Ma pan już gotowy plan na kolejną część zgrupowania?

Rozpisaliśmy tylko godziny treningów. Ale co będziemy robić, tego jeszcze nie wiemy.

Za to wiecie już, z kim zagracie mecze towarzyskie. Najpierw z Niemcami, potem z Estonią i Finlandią.

Związek chciał, żebyśmy zagrali kilka spotkań, my na to przystaliśmy. Skoro już te mecze będą, musimy je wykorzystać. Mówiłem o tym, że symboliczne byłyby starcia z Serbią, że jedne z pierwszych meczów siatkówki po restarcie naszego sportu zagraliby ze sobą mistrzowie świata i Europy. Jednak nawet gdyby federacje się dogadały, teraz pewnie trzeba by było mecze odwołać, bo Serbowie mają problem z koronawirusem w swojej kadrze (zachorowali Marko Podrascanin oraz drugi trener Igor Zakić - przyp. WP SportoweFakty). Zagramy za to z Niemcami, a spotkania z Niemcami zawsze są dla was ważne.

Czytaj także:
Siedemnaście lat Mariusza Wlazłego w Bełchatowie. "Absolutny fenomen pod każdym względem"
Mark Lebedew ma pomysł na rewolucję. Liga paneuropejska zamiast Ligi Mistrzów

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×