Ponad dwie godziny walki. Pierwsze dwa sety finału dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Później przebudzili się siatkarze Itas Trentino. Doprowadzili do czwartego seta. W nim mieli już kilka punktów przewagi, ale wtedy wicemistrzowie Polski wrzucili wyższy bieg. Odrobili straty i w walce na przewagi pokazali swoją wyższość. Wygrali finał 3:1 (relacja TUTAJ) i zostali drugim polskim triumfatorem Ligi Mistrzów. Poprzednim, w 1978 roku, był Płomień Milowice.
- Po ostatniej piłce polały się łzy - mówi dla WP SportoweFakty Waldemar Wspaniały.
- Ponad 40 lat polska siatkówka czekała, żeby polski klub wygrał najważniejsze europejskie rozgrywki. To wielki sukces kędzierzynian. W drodze do finału pokonali potentatów, a w sobotę wygrali z kolejnym mocnym rywalem i to na włoskim terenie. Czapki z głów przed chłopakami i sztabem szkoleniowym. Dla takich meczów i takich chwil warto żyć - dodaje trener ZAKSY w latach 1999-2004 i triumfator Ligi Mistrzów z Płomieniem Milowice.
ZOBACZ WIDEO: Martyna Łukasik, czyli zmęczona, ale szczęśliwa mistrzyni Polski. "Postawiłyśmy na swoim"
Od początku sezonu kędzierzynianie wyglądali jak maszyna zaprogramowana na sukces. Imponowało zgranie zespołu z rozgrywającym Benjaminem Toniuttim. To nie przypadek. W ostatnich latach w klubie z Kędzierzyna-Koźla nie doszło do rewolucji kadrowej. Trzon zespołu pozostawał bez zmian i to dało świetny efekt.
- Procentuje droga, jaką klub podążą od kilku lat. Prezes Sebastian Świderski potrafił utrzymać stabilny skład. To jeden z kluczy do sukcesów. Do tego skład ZAKSY oparty jest przede wszystkim na młodych, polskich zawodnikach, takich jak Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, czy Jakub Kochanowski. To wielka sprawa - podkreśla Waldemar Wspaniały.
Największe emocje w finale towarzyszyły siatkarzom i kibicom pod koniec czwartego seta. W nim kędzierzynianie przegrywali już 12:15. Byli jednak w stanie odrobić straty i po skutecznej kontrze Łukasza Kaczmarka mieli piłkę meczową. Rywale się jednak obronili i doszło do gry na przewagi. W niej Kaczmarek nie wykorzystał meczbola w kontrze. ZAKSA jednak nie pękła. Chwilę później atak skończył Śliwka, a niepowodzenie na siatce potężnym asem serwisowym powetował sobie Kaczmarek. Kędzierzynianie wygrali 28:26 i cały mecz 3:1.
- Ta końcówka czwartego seta była bardzo ważna dla losów całego meczu. Po przegranej trzeciej partii, w kolejnej ZAKSA cały czas musiała gonić wynik. Chłopaki nie pękli, nie dali się stłamsić Włochom i w wielkiej próbie nerwów - po raz kolejny - okazali się lepsi.
- Obok zgrania to był właśnie największy atut ZAKSY w tym sezonie. W wielu zaciętych końcówkach setów, także w Weronie, grali najlepszą siatkówkę, lepiej znosili wojnę nerwów od rywali i wygrywali - analizuje doświadczony trener, który z kędzierzynianami czterokrotnie zdobył mistrzostwo Polski i zajął 3. miejsce w Lidze Mistrzów w 2003 roku.
Czytaj także: nie tylko tytuł, ale też duże pieniądze. Tyle zarobiła ZAKSA w Europie