W rok od pierwszej ligi do podstawowego składu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. "Dostałem szansę od losu"

- Chłopaków też to podniosło na duchu: wchodzi gość z pierwszej ligi i blokuje Simona. To było coś wspaniałego - mówi o 1/4 LM Jakub Macyra. Środkowy do niedawna grał w pierwszej lidze, a teraz znajduje się w wyjściowej szóstce mistrzów Polski.

Arkadiusz Dudziak
Arkadiusz Dudziak
Jakub Macyra (atakujący) WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jakub Macyra (atakujący)
26-letni Jakub Macyra jeszcze do niedawna bronił barw zespołów pierwszoligowych. Jak sam mówi dopiero ten sezon w Jastrzębskim Węglu jest jego pierwszym "pełną gębą" w PlusLidze. Do drużyny mistrza Polski był ściągany w roli rezerwowego, ale po kontuzji Jurija Gladyra stał się podstawowym środkowym drużyny.

Także wyszedł na boisko w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko wielkiemu Cucine Lube Civitanova. Już w drugiej akcji meczu popisał się efektownym blokiem na Simonie - jednym z najlepszych środkowych świata. W rozmowie z WP SportoweFakty opowiada jak się czuł po przejściu do drużyny mistrza Polski i czy ciężko było wejść mu w buty Jurija Gladyra.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Wcześniej grał pan w pierwszej lidzie m.in. w AZS AGH Kraków czy Ślepsku Malow Suwałki. Jak się pan czuł po przejściu do Jastrzębskiego Węgla? Były jakieś problemy z adaptacją?

Jakub Macyra, środkowy Jastrzębskiego Węgla: To nie jest stricte mój pierwszy sezon w PlusLidze, bowiem zaczynałem w AZS-ie Częstochowa. Jednak plusligowcem pełną gębą mogę się dopiero nazywać po przejściu do JW. Wszystko tu stoi na najwyższym poziomie. Potrzebne mi było trochę czasu, bym się mógł dostosować do treningów z chłopakami. To nie jest pierwsza liga, tutaj gra się zdecydowanie o wiele szybciej, odważniej. Myślę, że po tej chwili adaptacji jest już na treningach i na meczach wszystko w porządku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cóż to jest za miłość! Ziółek kwitnie przy narzeczonym

Był pan ściągany do roli strażnika, jednego z rezerwowych. Teraz na dystansie kilku tygodni w arcyważnych meczach musi pan zastępować Jurija Gladyra. Jaka była pańska reakcja na to, że z miejsca musi pan grać w podstawowym składzie? Pojawiło się większe ciśnienie?

Nie mówiłbym tutaj o presji, bo przyszedłem do Jastrzębskiego Węgla w roli strażnika, który pomaga w treningach i jak jest okazja, to zawsze wejdzie i pomoże w meczu. Dostałem szansę od losu i staram się to wykorzystywać, jak tylko mogę. Chcę się cieszyć chwilami na boisku. Równo rok temu grałem przecież w AZS AGH Kraków w I lidze, a we wtorek zagrałem przeciwko Lube. Wygraliśmy mecz, gdy byłem w pierwszej szóstce na boisku.

To ciekawe doświadczenie. To jest sport. Dostałem szansę być w Jastrzębiu i staram się ją wykorzystać. Nie chcę jej zmarnować, tylko dawać z siebie wszystko i niczego nie żałować.

Z każdym meczem pojawia się u pana więcej pewności siebie?

Na pewno. Wcześniej za dużo nie miałem okazji do grania. Na początku miałem dużo więcej nerwów w trakcie meczów. Im więcej setów spędzę na boisku, to moja pewność siebie będzie wzrastać z meczu na mecz.

Ta pewność siebie chyba urosła jeszcze po tym efektownym bloku na Simonie w drugiej akcji ćwierćfinału. Takiej czapy nie powstydziliby się o wiele bardziej doświadczeni środkowi na arenie międzynarodowej.

Grało mi się później trochę łatwiej. Świetnie wejść w mecz takim dobrym akcentem. Myślę, że chłopaków też to podniosło na duchu: wchodzi gość z pierwszej ligi i blokuje Simona. To było coś wspaniałego. Później już o tym nie myślałem i po prostu grałem.
Na zdjęciu: Jakub Macyra (w środku) Na zdjęciu: Jakub Macyra (w środku)
Jakie elementy były kluczowe w meczu z Lube na wyjeździe?

Popełniliśmy od przeciwników zdecydowanie mniej błędów. Również konsekwentnie realizowaliśmy taktykę. Mniejsza liczba pomyłek była decydująca. Zagrywaliśmy tak, jak nam mówiono na odprawie taktycznej i to wypaliło. Wiedzieliśmy, że jak odrzucimy ich od siatki, to będzie nam się grało łatwiej. Zrealizowaliśmy to zadanie znakomicie.

Jak wpłynął na was ten przegrany przed tygodniem finał Pucharu Polski z ZAKSĄ?

Chcieliśmy wygrać. Byliśmy przybici po meczu z ZAKSĄ. Wiadomo, że po porażkach atmosfera trochę siada. Staraliśmy się na treningach, ciężko pracowaliśmy. Chcieliśmy to wyrzucić z głowy. Po wtorkowym meczu możemy śmiało powiedzieć, że to się udało i śmiało zmierzamy w dobrym kierunku.

Nie można jednak powiedzieć, że awans do półfinału LM macie zapewniony, bo Lube z pewnością stać na odwrócenie wyniku także na wyjeździe. Jakie będą najważniejsze elementy w rewanżu, by awansować?

Na pewno rywale przyjadą do Jastrzębia-Zdroju bardzo zmotywowani. Mają nóż na gardle. Będą mocno ryzykować na zagrywce i wejdą w spotkanie z pełną mocą. My będziemy musieli wytrzymać, gdy oni będą naciskać. Jeśli nie pękniemy, to spokojnie damy radę wygrać i ten mecz i awansować do półfinału.

Jednak zanim czeka was mecz w Lidze Mistrzów, w sobotę zagracie z Indykpolem AZS Olsztyn. Obawia się pan utraty koncentracji w tym ligowym starciu?

Utrata koncentracji nie powinna być problemem. AZS to też bardzo dobra drużyna, której nie należy lekceważyć. Potrzebujemy punktów w lidze i wyjdziemy bardzo zmotywowani. Jeśli będę miał okazję grać, to dla mnie będzie to szczególny mecz. Olsztyn to moje okolice, stamtąd pochodzę i właśnie tam też zaczynałem poważniejszą siatkówkę. Zaangażowania nie będzie nam brakować.

Rewanż z Lube w Lidze Mistrzów odbędzie się w Jastrzębiu-Zdroju w środę 16 marca o godz. 20:30. Polska ekipa do awansu potrzebuje dwóch wygranych setów. W przypadku wygranej Lube 3:0 lub 3:1 o miejscu w półfinale zadecyduje złoty set.

Czytaj więcej:
Wielkie odkupienie w europejskich pucharach po nieudanych meczach. "Nasza forma gdzieś się rozjechała"
Bohater ćwierćfinału studzi emocje po wielkim zwycięstwie. "Nie ma co się podniecać"

Czy Jastrzębski Węgiel awansuje do półfinału LM?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×