Po przegranej w superpucharze Polski Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrywa niemal wszystkie ważne mecze. Zdobyła w cuglach Puchar Polski, gdy w finale ograła Jastrzębski Węgiel 3:0. Teraz kędzierzyński klub jest o krok od finału Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu polskiej rywalizacji ograł bez straty seta klub JW.
Mimo to, trener Gheorghe Cretu nie może być pewny swojej przyszłości. Pojawiają się coraz to nowe spekulacje, a z klubem łączony jest m.in. były trener kadry Rosji Tuomas Sammelvuo.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Ostatnio pojawiły się plotki, że nie zostanie pan w ZAKSIE na następny sezon. Jak mocno one wpływają na pana?
Gheorghe Cretu, trener Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Szczerze to nie za bardzo. Wszędzie, gdzie tylko pracowałem, to myślę tylko do ostatniego meczu w sezonie. Zawsze jestem dla zawodników, dla drużyny. Takie jest życie. Jeszcze zastanawiam się nad tym, co zrobię w przyszłości. Wciąż nie mam żadnych planów, żadnego podpisanego kontraktu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kowalczyk zaskoczyła fanów. Zdobyła szczyt w krótkich spodenkach
Więc potwierdza trener, że nie będzie szkoleniowcem ZAKSY w przyszłym sezonie?
Tego nie powiedziałem. Decyzja jest taka, że z klubem będziemy rozmawiać o tych sprawach w późniejszym terminie. Nie mam jeszcze podjętej decyzji, dlatego też chce się skupić na tym momencie. Kto wie? Zawsze po drodze mogą się wydarzyć jakieś niespodzianki i dalej będę pracował z tymi chłopakami.
Czy to już gra blisko waszego maksimum? Zagraliście w półfinale niemal kompletną siatkówkę.
Nie wiem, gdzie leży limit tego zespołu. Jesteśmy jednak zawsze w stanie zaskakiwać przeciwnika, jeśli jesteśmy skoncentrowani, mamy odpowiednie nastawienie. Powiedziałem to już wiele razy, ale mnóstwo zależy od cierpliwości i mądrości naszego zespołu. Wszystko tak naprawdę zależy od nas.
Taką grę, jak w środę, pokazywaliśmy jednak w tym sezonie w momentach, w których jesteśmy skupieni. Przeciwnicy też nie pozostawali dłużni, bo były momenty, w których przyciskali nas zagrywką. To ważne, byśmy zachowali w takich sytuacjach spokój i po prostu wiedzieli, co mamy robić. Nie możemy oddawać punktów, tylko trzeba za wszelką cenę starać się utrzymać piłkę w grze. Tak powinnyśmy grać zawsze. Teraz ważne, by zachować spokój, nie odlecieć i myśleć tylko o następnych krokach.
W pierwszym meczu półfinałowym zagrywka działała znakomicie. W statystykach macie tylko dwa asy, ale dostawaliście wiele piłek za darmo po waszych mocnych serwisach.
Mamy wiele jakości w grze w polu serwisowym. Musimy jednak zachowywać spokój i nie zawsze szukać asa. Celem jest, by przyjęcie rywala było negatywne, bo nasz blok wcale nie jest tak łatwo ominąć. Po dobrej zagrywce nie możemy psuć następnej, tylko docisnąć przeciwników, bo mają na sobie presję.
Po meczu podchodził pan do każdego z rozciągających zawodników z osobna i podziękował mu za grę. Skąd się wziął u pana ten zwyczaj?
Zawsze to robię, przez całą moją karierę trenerską. Byłem bardzo młodym trenerem, zacząłem jak miałem 32-33 lata. Nawet może trochę wcześniej, jak dostałem kontuzji i prezes klubu w Austrii poprosił mnie, bym został szkoleniowcem drugiej drużyny. Mogłem wykonywać tylko ćwiczenia od terapeuty po operacji łokcia. Miałem licencję, a prezes powiedział mi „Czemu nie potrenujesz tych młodych chłopaków? W ich oczach jesteś kimś, grasz w Lidze Mistrzów, możesz ich dużo nauczyć”.'
Wracając jednak do pytania, niezależnie od tego, jak skończy się mecz, zawsze robię kółeczko. Nigdy nie zapominam, by podać rękę swoim siatkarzom.
Jest pan o krok od finału Ligi Mistrzów. To byłoby pana największe osiągnięcie w siatkówce klubowej. Wywiera to na panu jakąś dodatkową presję?
Powinniśmy w ogóle jak najszybciej porzucić takie myślenie i zapomnieć o tym meczu. Musimy się uspokoić i przygotowywać najpierw na niedzielne starcie. Najważniejsze, żebyśmy dalej byli zdrowi, trenowali dobrze i się regenerowali. Musimy kontrolować swoje emocje, bo samokontrola jest ekstremalnie ważna. Przed nami wciąż długa droga.
Rewanż odbędzie się już w czwartek, 7 kwietnia o godz. 20:30 w Kędzierzynie-Koźlu. Jastrzębianie muszą wygrać 3:0 lub 3:1 i do tego okazać się lepszymi w złotym secie. ZAKSA do awansu do finału potrzebuje z kolei dwóch wygranych partii lub zwycięstwa w złotym secie.
Czytaj więcej:
Polak dalej broni barw rosyjskiego klubu. Zespół sponsoruje Gazprom
Absolutna dominacja w polskim półfinale Ligi Mistrzów