Polacy zdominowali zawody Letniego Grand Prix w Wiśle. W czołowej dziesiątce znalazło się miejsce dla siedmiu Polaków. Triumfował Dawid Kubacki, drugie miejsce przypadło w udziale Kamilowi Stochowi, a na najniższym stopniu podium stanął Karl Geiger.
- Ten ostatni skok wyszedł naprawdę fajnie. W serii próbnej i inauguracyjnej czegoś brakowało. Nie było łatwo atakować z ósmego miejsca, ale ten pościg się powiódł. Pokazałem, że potrafię walczyć i nie jestem na straconej pozycji. Pesel "rośnie", ale sytuacja się nie zmienia - powiedział w mixed zonie triumfator konkursu, Dawid Kubacki.
W drugiej serii Kubacki poszybował na odległość 134,5 metra. To jedynie trzy metry krócej od letniego rekordu skoczni im. Adama Małysza, który ustanowił przed rokiem Norweg, Anders Fannemel.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
- Jak się okazało, da się to jeszcze wylądować. Zdarzało mi się lecieć wyżej, pamiętam taki swój skok na 139 metrów, z którego "wyjechałem" na plecach. Skończyło się tylko na stłuczeniach. Moim zdaniem teraz wszystko było pod kontrolą i to było bezpieczne lądowanie - wyjaśnił Kubacki.
Zwrócił także uwagę na okoliczności, bez których trudno byłoby mu odrobić straty z pierwszej serii konkursu. W sobotę nad skocznią w Wiśle przeszła burza i organizatorzy musieli być bardzo ostrożni dobierając belki i wydając zgodę na start dla poszczególnych zawodników.
- Załapałem się też na dobre warunki, miałem delikatny wiatr pod narty. Później zaczęło padać, mokre kombinezony też nie sprzyjają dalekim skokom. Cieszę się z tej wygranej, ale w niedzielę kolejny konkurs. Dziś całego podium nie udało nam się zająć, ale jutro też jest dzień - dodał po opuszczeniu podium nasz mistrz świata.
Zobacz również:
Wspaniały widok! Czołówka klasyfikacji LGP jest Biało-Czerwona
Najlepszej skoczkini świata zabrakło 0,1 punktu, ale to igrzyska były największym ciosem. "Poradziłam sobie"