W sobotę w pierwszym konkursie indywidualnym nowego sezonu Pucharu Świata Kamil Stoch zajął 10. miejsce. Był to bardzo dobry rezultat, patrząc również na to, że w pierwszej serii trzykrotnemu mistrzowi olimpijskiemu przy lądowaniu wypięło się wiązanie i musiał walczyć o utrzymanie równowagi. W drugim skoku natomiast wyraźnie przeszkadzały mu warunki. Stoch oddał próbę przy mocnym wietrze w plecy.
Jeśli chodzi o niedzielę, to 35-latek miał czwarty wynik w kwalifikacjach. Tuż po zakończeniu rywalizacji okazało się jednak, że został zdyskwalifikowany z powodu zbyt dużej objętości kombinezonu w okolicach bioder. Stoch miał prawo być wściekły. Ważne słowa do mistrza skierowała jego żona.
- Po konkursie zażartowałam do Kamila, chcąc go pocieszyć: "W Kuusamo, to chyba będziesz gryzł śnieg i lód". Odpowiedział: "Jeśli mi tylko pozwolą" - powiedziała Ewa Bilan-Stoch dla Interii.
Nie ma co się dziwić, że Kamil Stoch ma obawy o sytuację związaną ze sprzętem. Każda reprezentacja działa na tzw. limicie i dyskwalifikacje mogą być częste. Sam Stoch doświadczył już tego podczas Letniego Grand Prix w Hinzenbach, gdzie kontroler także uznał, że skakał w nieprzepisowym kombinezonie.
Kolejne konkursy Pucharu Świata odbędą się w dniach 26-27 listopada w fińskim Kuusamo. Oby tym razem obyło się bez dyskwalifikacji. Przez niedzielne zawirowania w Wiśle Kamil Stoch nadal ma 26 punktów w Pucharze Świata i w klasyfikacji generalnej zajmuje 19. miejsce.
Czytaj także:
"Nie byłem szczęśliwy". Kontroler tłumaczy się z dyskwalifikacji Stocha
Prezydencka ochrona zatrzymała skoczka
ZOBACZ WIDEO: Nietypowa inauguracja i dłuższa przerwa. Co na to skoczkowie?