Antyreklama skoków narciarskich. Rozwiązanie było tylko jedno [OPINIA]

PAP/EPA / KIMIMASA MAYAMA / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP/EPA / KIMIMASA MAYAMA / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

To, że w czołówce trzeciego konkursu w Sapporo byli faworyci, nie oznacza, że oglądaliśmy sprawiedliwą rywalizację. Wręcz przeciwnie - w Japonii skoki pokazały swoje najgorsze, loteryjne oblicze, a niedziela była wręcz antyreklamą dyscypliny.

Jeśli o piątkowych czy sobotnich zawodach w Sapporo pisaliśmy, że miały loteryjny przebieg, to niedzielne zmagania przypominały już losowanie liczb totolotka. Uda się, albo się nie uda. Mimo że wygrał znakomicie dysponowany Ryoyu Kobayashi, który nagle wystrzelił z formą jak Dawid Kubacki na samym początku sezonu, to moim zdaniem ten konkurs w ogóle nie powinien się odbyć.

Gdyby ktoś w nocy wstał specjalnie po to, żeby po raz pierwszy w swoim życiu obejrzeć skoki narciarskie, to wyłączyłby telewizor po pierwszej serii. To była antyreklama tego sportu, gdzie jeden zawodnik leci pod 140. metr, a za chwilę kolejny nie jest w stanie dolecieć do 120. metra. I mowa tu o utytułowanych skoczkach, którzy już niejedno w swoim życiu wygrali.

Nie da się inaczej wytłumaczyć braku awansu do drugiej serii Niemca Karla Geigera, Austriaka Jana Hoerla, Norwegów: Mariusa Lindvika (aktualnego mistrza olimpijskiego i mistrza świata w lotach), Roberta Johanssona i Daniela Andre Tandego jak tylko wypadkiem przy pracy, spowodowanym zmiennym wiatrem. Tyle tylko, że dla dobra dyscypliny taki przypadek w ogóle nie powinien mieć miejsca.

ZOBACZ WIDEO: Historyczny wyczyn Polaka. "Daleka droga przede mną"

Jeśli jury nie jest w stanie zapewnić podobnych warunków najlepszym, a w niedzielę mimo chęci nie mogło tego zrobić, bo wiatr po prostu był zbyt silny, to takie zawody należy odwołać. Rozgrywanie ich na siłę nie przyniesie nic dobrego. Kibice nie chcą oglądać takich obrazków jak w nocy, gdy zrezygnowany po drugim skoku Dawid Kubacki macha rękoma (miał tak słaby wiatr, że nie miał szans skutecznie powalczyć o podium). Albo jak Stefan Kraft, który w sobotę wygrywa, by dzień później mieć taki wiatr, że zajmuje dopiero 18. pozycję.

Dla dobra dyscypliny potrzebna jest stabilizacja. Kibice chcą dobre widowisko, ale w jasnych regułach. Nie może być tak jak w niedzielę, że pierwsi skoczkowie oddają swoje skoki z belki startowej nr 5, a najlepsi już z nr 2 i drżymy czy w ogóle takie zawody zostaną przeprowadzone do końca, bowiem nie ma już kolejnych rozbiegów, by go jeszcze obniżać.

Niestety, w niedzielę zobaczyliśmy największą wadę obecnych przeliczników. Dzięki odejmowanym bądź dodawanym punktom za wiatr i belkę, konkursy można przeprowadzić nawet przy tak silnych podmuchach jak w niedzielę w Sapporo. Tylko że nie o to w tym chodzi. Takimi loteryjnym zawodami, gdzie przede wszystkim o skoku decyduje szczęście do wiatru, a nie forma sportowa, dyscyplina nie zyska nowych kibiców, a wręcz straci już tych, których ma. Nie tędy droga.

Po tych trzech dniach w Sapporo najważniejsze jest jedno - mimo dużej loteryjności Dawid Kubacki utrzymał żółtą koszulkę lidera. Co prawda Granerud zbliżył się na 48 punktów do Polaka, ale sezon jest jeszcze bardzo długi. Gdyby nie pech do warunków - mimo że same skoki nie były też idealne - Kubacki byłby w niedzielę znacznie wyżej. Spokojni możemy być też o formę Stocha (23. w niedzielę), który gdy tylko przyszła loteria, wyciągał więcej niż złe losy i Żyłę, który po wpadce w Zakopanem szybko wrócił do najlepszej dziesiątki (8. w niedzielę i 9. w sobotę).

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Polacy najsłabiej w sezonie. Zobacz klasyfikację Pucharu Narodów
Granerud jest już bardzo blisko. Zobacz klasyfikację generalną PŚ

Źródło artykułu: WP SportoweFakty