W kobiecych skokach w Polsce bez zmian. Biało-Czerwone (Kinga Rajda, Paulina Cieślar, Anna Twardosz i Nicole Konderla) zajęły przedostatnie miejsce w sobotnim konkursie drużynowym na mistrzostwach świata w Planicy. Przed ostatnią lokatą uratował je tylko fakt dyskwalifikacji jednej z Amerykanek.
Tuż po konkursie głos na temat występu Polek zabrał Adam Małysz, który przyznał, że to trenerzy przekonali go, że warto wystawić drużynę w Planicy. - Powiem szczerze, że nie mam wielkiego pomysłu na to, co zrobić, by ruszyć do przodu kobiece skoki u nas. Wszystkiego już próbowaliśmy - przyznał bezradnie dla skijumping.pl.
Problemem skoków kobiet jest nie tylko potencjał kadry, ale też atmosfera, jaka panuje w środku. Choć trenerem kadry jest Szczepan Kupczak, zawodniczki pracują indywidualnie pod okiem innych szkoleniowców. Małysz nie krył też, że postawienie przed sezonem na Kupczaka nie było trafioną decyzją.
Ledwo, co skończył karierę i został trenerem głównym. To nie zadziałało. Zresztą on sam przyznał, że za dużo wziął na siebie - ocenił prezes.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jest w 34. tygodniu ciąży. Zobacz, co robi
Co dalej z kobiecymi skokami w Polsce? Małysz nie wyklucza, że do Polski przyjdzie specjalista z zagranicy. Takie scenariusze były już rozważane, choć aktualnie nie ma konkretnych kandydatów.
- Zawodniczki muszą się podporządkować i zapewnić, że chcą zajmować się skokami. Dopiero wtedy można sprowadzić kogoś, kto zrobi porządek, narzuci swój styl pracy i jeśli komuś nie będzie się podobało, to do widzenia.
Biało-Czerwone wystąpią jeszcze w niedzielnym konkursie drużyn mieszanych w Planicy. Żeńską część stanowić będą Rajda i Konderla.
Czytaj także:
- Katastrofa Polek na mistrzostwach świata. Ekscytująca walka o medale
- Bukmacherzy brutalni dla Polaków. Nie będzie medalu?